piszę do Pana, choć wiem, że nie przeczyta Pan mojego listu – nie dlatego, że nie czyta Pan prasy, ale dlatego, że w głębokim poważaniu ma Pan to, co do Pana mówią kobiety. Sam potrafi Pan paplać o nas godzinami bez ładu i składu, aby dużo, ale poświęcić kilka minut na wysłuchanie naszego głosu – to już za duży kłopot. Ja wiem bardzo dobrze, że Pan jest z tych, co to wszystko lepiej wiedzą i nie potrzebują rad od „głupiej baby”, ale jak mówi nam „Dobra Księga”: błądzących należy naprowadzać na ścieżki rozumu i prawdy. Stąd moje trzy babskie grosze w dyskusji.

Powiedział Pan ostatnio, że nie jest zwolennikiem „bardzo wczesnego macierzyństwa”, ale „jak (kobieta) do 25. roku życia daje w szyję, to (…) nie jest to dobry prognostyk w tych sprawach”. Bezdzietni kawalerowie najczęściej w wieku okołoemerytalnym zawsze byli i chyba jeszcze długo będą w Polsce autorytetami w kwestiach rodzenia i wychowywania dzieci. W każdej chwili możemy liczyć na mądrości płynące z Waszych łysiejących głów, jakiż to przywilej!

Powiem Panu w sekrecie, że problem z niskim przyrostem naturalnym w naszym kraju nie jest związany z tym, że dziewczyny wolą latać na balety i leczyć kacora dnia poprzedniego, ale z tym, że Pana rząd i wiele poprzednich nie zrobiło nic, żeby przyszłym i obecnym matkom pomóc. Pewnie mi Prezes rzuci w twarz słynnym 500+ albo innym dodatkiem, wiem, znam, pamiętam, nawet pochwalam, bo to zawsze pomoc dla rodziny. Ale: danie kasy nie zawsze rozwiązuje problemy. Nadal, mimo obietnic, dla wielu dzieci nie ma miejsc w żłobkach i przedszkolach. Nieskoordynowane ruchy w kwestii ekonomii, coraz to nowe „flagowe projekty”, jak mieszkanie dla młodych, z których nic nie wychodzi, brak zabezpieczenia interesów obywateli na arenie międzynarodowej. Wprowadzanie w kraju chaosu i niepewności – oto, dlaczego pary nie decydują się na powiększenie rodziny.

Dobrze Pan słyszy: pary, nie kobiety! Partnerzy odkładają w czasie decyzję o posiadaniu potomstwa, bo mają kredyt, rachunki do zapłacenia, drożyznę na karku, pokój z kuchnią za 2500 zł czynszu… Gdzie niby to wsparcie, ta troska o rodziny? Obywatele nie są aż tak głupi i łasi na Wasze niby darmowe prezenty. Z dwu pensji wielu osobom nie starczy do pierwszego, za każdy socjal, który, jak mówicie, „oddajecie” Polakom, płacimy z naszych własnych podatków, płacimy za niego w cenie podstawowych produktów. Wy uśmiechacie się do zdjęć, a dziura budżetowa i dług rosną, ale o tym cicho!

Wasze idiotyczne decyzje związane z opieką okołoporodową, zastraszanie lekarzy decydujących o przerwaniu ciąż zagrażających życiu matki, utrudnianie dostępu do badań prenatalnych – oto dlaczego kobiety nie decydują się na dzieci. Och, jak Wy wszyscy uwielbiacie mówić o miłości do dzieci, rodziny i życia nienarodzonego! Przy tym wszystkim zapominacie o tym życiu, które już się urodziło. Kobiety boją się, że będą musiały rodzić w szpitalu, gdzie nie ma stałego dyżuru ginekologa, bo cięcia i zwolnienia. Obawiają się, że w przypadku zagrożonej ciąży nie otrzymają odpowiedniej opieki w szpitalu. Nie chcą przechodzić przez gehennę decyzji o przerwaniu ciąży ze względu na nieuleczalne wady płodu. One i ich partnerzy drżą na samą myśl o tym, że lekarze mogą się zacząć wahać w chwili, kiedy będzie potrzebna decyzja o ratowaniu życia matki i zakończeniu ciąży. Kobiety nie chcą umierać na porodówkach, bo politykom i księżom zachciewa się bawić w doktora. Możecie sobie mówić, że „przecież prawo nie zabrania”, że „można w przypadku zagrożenia”, ale prawda jest taka, że lekarze się boją prokuratora, dochodzenia i zarzutów.

Bohaterki wychowujące niepełnosprawne, chore psychicznie lub fizycznie dzieci zostawiacie same sobie. Mimo wszystko to najczęściej matki, a nie ojcowie są z nimi w domu; to one organizują im leczenie, naukę, fizjoterapię, psychologa. O swoje zdrowie i dobro przestają dbać, wpadają w depresję, odbijają się od ściany do ściany w urzędach i u lekarzy, bo rząd, w którym to Pan pociąga za sznurki, nie widzi konieczności pomocy takim rodzinom. Nie widzicie też tych wszystkich par, które latami starają się o dziecko, marzą o nim, walczą o nie, pragną go całym sercem, ale nie mogą spełnić swoich snów. In vitro i leczenie niepłodności nazywacie grzechem, podczas gdy dla wielu par to droga przez mękę do szczęścia największego w życiu. Utrudniacie procedury adopcyjne, odbieracie dzieci rodzinom, którym należałoby pomóc, a nie karać w najgorszy sposób.

O byciu kobietą mężczyźni wiedzą więcej niż my same; każdy z Was chce nam zaglądać do łóżka, do talerzy, w portfele i do majtek. Prezes nie jest tu wyjątkiem, już Pan zawyrokował, że jeśli nie mamy dzieci, to dlatego, że wolimy się walać pijane pod stołami. Otóż nie! Nie mamy dzieci, bo nie jesteśmy w stanie zapewnić im przyszłości, zagwarantować bezpiecznego porodu, godnego życia i stabilnej przyszłości. Owszem, skupiamy się na sobie i swoim rozwoju bardziej niż kiedyś, jednak nie dlatego, że jesteśmy egoistkami, tylko dlatego, że chcemy lepszego życia dla siebie i swoich rodzin.

Bez poważania

Anna

PS Może Pan coś dla mnie zrobić? Serdecznie proszę zająć się sprawami swojego kota, a kobiety zostawić w spokoju.

 

Anna Albingier