Królowa Bona w rodu Sforzów przez długie lata była przez historię i tradycję traktowana bardzo niesprawiedliwie. Pomijano jej zaangażowanie w sprawy Polski i wkład w jej rozwój. Wielu z nas wpojono w szkole, że wszystko, co jej zawdzięczamy, to włoszczyzna na polskich stołach i w języku.

Włoska księżniczka na polskim dworze nie miała łatwo przede wszystkim dlatego, że była ambitna, inteligentna, wykształcona i biegła w tych wszystkich dziedzinach, które – bardzo niesprawiedliwie – uważano na naszym dworze za domeny mężczyzn: w polityce, socjologii, ekonomii i zarządzaniu państwem. Wielu jej współczesnym nie mieściło się w głowie, że kobieta może mieć jakiekolwiek pojęcie o czymś innym niż hafty, a co dopiero próbować wpływać na decyzje podejmowane przez „pana małżonka”.

Zazdrość o pozycję i chęć utemperowania zapędów młodziutkiej Włoszki doprowadziły do bardzo starannego wykreowania jej negatywnego obrazu, ale zanim o tym, przypatrzmy się temu, w jaki sposób piękna Bona trafiła na Wawel.

ZAWSZE TRZEBA SŁUCHAĆ MAMY!

Drugiego lutego A.D. 1494 włoskie Vigevano rozbrzmiało radością – Izabela Aragońska powiła szczęśliwie córkę, której nadano imię Bona. Ojciec dziewczyny, Gian Galeazzo Sforza, zgodnie z urodzeniem miał rządzić w Księstwie Mediolanu, niestety w wyniku intryg oraz swojej własnej głupoty (pijaństwo i trwonienie majątku) został odsunięty od władzy. Po jego śmierci wdowa i jej córki nie miały czego szukać w zajętym przez wuja księstwie i udały się do Bari, które Izabela w wyniku ostrożnych negocjacji i politycznej przebiegłości otrzymała w darze. Matka Bony doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że przychylność jej ofiarodawców bardzo szybko może się skończyć, dążyła zatem do zapewnienia swoim córkom jak najlepszej pozycji w towarzystwie.

Niestety siostra Bony, Hipolita, zmarła, dlatego pogrążona w żałobie wdowa skupiła całą swoją uwagę na dobru drugiej córki. Izabela Aragońska sama była nie tylko doskonale wykształcona, ale też obyta w świecie, nie dziwi więc, że zadbała o to, by jej córka zdobyła gruntowną wiedzę i stała się pożądaną na wszystkich dworach partią. Księżniczka już od najmłodszych lat posługiwała się biegle pięcioma językami, a po przyjeździe do Krakowa szybko opanowała także polski. Matka zadbała także o to, by Bona nie popadła w egzaltację nad pierwszym lepszym kandydatem ubiegającym się o jej rękę, ale poczekała na takiego, który uczyniłby ją raczej potężną, wpływową i poważaną niż szczęśliwą.

Na szczęście dla ambitnych pań do Włoch dotarła smutna wiadomość o śmierci żony polskiego króla Zygmunta Starego – Barbary Zápolyi. Wszystkie znaczące europejskie panny i wdowy wyciągnęły z szaf najlepsze suknie i z pomocą swatów ruszyły w konkury. Izabela Aragońska nie zasypiała gruszek w popiele i bardzo szybko uruchomiła swoje rozległe kontakty u papieża, cesarza i na wszystkich dworach po to, by zapewnić Bonie przychylność polskiego władcy.

Niech was, drodzy czytelnicy, nie zdziwi zainteresowanie tronem polskim wśród możnych – nasz kraj był w tamtym czasie poważnym graczem na arenie międzynarodowej, król w rodzinie mógł zapewnić zatem spowinowaconemu rodowi dobrobyt i pozycję. Bona miała, jak się okazało, najlepsze karty w ręku – nie tylko była piękna i czarująca, ale też cieszyła się wsparciem Kościoła i cesarstwa. Polski król dość szybko zdecydował się powiedzieć sakramentalne „tak”.

PANI MAŁŻONKA

Zaślubiny Bony i Zygmunta były, jak się okazało, ogromną szansą dla obojga, choć to ona wykorzystała ją nieco lepiej. Zygmunt Stary wielokrotnie podejmował próby uporządkowania sytuacji na polskim dworze, jednak wiele z proponowanych lub wprowadzonych przez niego reform odrzucały kolejne sejmy i sejmiki. Szlachta i magnateria już w tamtym czasie odznaczały się zachłannością i wielkim rozpasaniem, wielu doradców króla i znamienitych polityków dążyło zatem do osłabienia i uzależnienia pozycji władcy. Zygmunt miał więc w wielu sprawach związane ręce.

Na taką właśnie scenę – nieuporządkowaną i pełną zawistnych oportunistów – wkroczyła dwudziestoczteroletnia Włoszka. Szybko okazało się, ku przerażeniu dworu króla, jego doradców, polityków i szlacheckich panoszy, że drobna blondynka o pięknych ciemnych oczach nie zamierza spędzać swojego czasu na wyszywaniu i modlitwie. Można śmiało powiedzieć, że od razu wzięła się do pracy, a miała co robić, Wawel bowiem w chwili jej przyjazdu może i był zamkiem, ale z pewnością nie przyjemnym, zadbanym i pachnącym. Świadectwa podają, że na zamku wypróżniano się, gdzie popadnie, wszędzie panował bałagan, a służba i dworzanie bardziej niż za robotą oglądali się za szklanką.

Bona, przyzwyczajona do porządku, zaczęła swoje panowanie od posprzątania zamku. Mówi się, że to właśnie ona wprowadziła nakaz załatwiania potrzeb fizjologicznych do nocników i w odizolowanych miejscach. Rozprawiła się też z lenistwem, pijaństwem i nieporządkiem wśród służby. O ile Zygmunt, podobnie jak jego ojciec, pił jedynie wodę, o tyle otaczający go służebni i panowie na dworze lubili sobie popić. Królowa zadbała o to, by libacje i miganie się od pracy wypleniono z zamku. Już tymi dość drobnymi aktami „rebelii” narobiła sobie wśród mężczyzn związanych z dworem wielu wrogów. Nie przejmowała się tym jednak.

Jako wykształcona i obyta politycznie kobieta, Bona dążyła do utrzymywania odpowiednich stosunków z dworami i możnymi w Europie. Zygmunt Stary jest czasem określany przez niektórych historyków jako „leniwy dyplomata” – polski władca nie prowadził specjalnie ożywionej korespondencji ani z innymi władcami, ani uczonymi. Owszem, przyjmował posłów i odpowiadał na listy, ale raczej sam nie szukał sobie przyjaciół od pióra. Bona zaś miała inną wizję dworu – w jej oczach królowa i król powinni żywo interesować się sprawami politycznymi i życiem innych możnych, wspierając ich, służąc dobrym słowem i radą. Uważała, że zwyczajnie powinni też dawać o sobie znać, by przypadkiem, kiedy pojawi się na horyzoncie jakaś ważna sprawa, nie zostać przez nich pominiętymi. Zachowana do naszych czasów korespondencja z Roksolaną, czyli Hürrem, żoną Sulejmana Wielkiego, pokazuje Bonę jako kobietę utalentowaną politycznie i wiedzącą, jak ważne jest utrzymywanie odpowiednich relacji między dworami.

Bona nie ukrywała swojej wiedzy na temat geopolityki, socjologii czy historii – wiemy to z przekazów współczesnych, jej korespondencji i badań historyków. Właśnie swoją działalnością na arenie międzynarodowej (poprzez listy) oraz chęcią współpracy z Zygmuntem Starym wprawiała w osłupienie magnatów. Jako zagorzała przeciwniczka Habsburgów, co przypłaciła życiem, dążyła usilnie do zacieśniania stosunków Polski z Francją. Nie bała się brać spraw w swoje ręce, kiedy wiedziała, że może to przynieść korzyść Polsce i dynastii: zdołała na przykład uzyskać od papieża Leona X prawo decydowania o obsadzeniu piętnastu beneficjów kościelnych o bardzo dużym znaczeniu (m.in. w Krakowie, Gnieźnie, Poznaniu, Włocławku i Fromborku)!

Królowa miała niewątpliwy wpływ na niektóre ważne decyzje władcy, co nie podobało się czerpiącym nielegalne dochody z królewszczyzn szlachcicom. To właśnie ona nakazała inwentaryzację dóbr królewskich, które, zwłaszcza na Litwie, były latami rozkradane przez magnaterię z Radziwiłłami na czele. To za sprawą Bony zreformowano system miar i wag, to ona namawiała króla do zadbania o jego prywatne sprawy finansowe. Dbała przez cały okres panowania o to, by uzyskać jak największą swobodę i niezależność finansową.

Królowa wiedziała, że w chwili, kiedy polska szlachta i magnateria odwrócą się od jej małżonka, oboje pójdą z torbami. Bardzo szybko przejrzała na wylot polską politykę i postanowiła zgromadzić majątek dla siebie, swoich dzieci, męża, słowem – dla dynastii. Skupowała więc ziemie, dbała o to, by dochody z królewszczyzn trafiały do kasy króla, a nie do kieszeni szlachty korzystającej z tego, że władca nie miał w zwyczaju doglądania swoich interesów. Nie muszę chyba dodawać, że te jej działania doprowadzały magnaterię do białej gorączki. Skończyło się napychanie kiesy na majątkach króla, a jego dwór (królowa miała własny) stał się czysty, gospodarny i trzeźwy. Nie wszystkim taki obrót spraw się podobał.

WŁOSKA GADZINA

Właśnie konflikty z możnymi, szlachtą, dworskimi utracjuszami i oportunistami żerującymi na niemocy i naiwności króla doprowadziły do rodzenia się wypaczonego, nieprawdziwego i niesprawiedliwego obrazu Bony, który niestety nadal często gości na lekcjach historii. Stronnictwa przeciwne działalności królowej usiłowały zrobić z mądrej, pięknej i przedsiębiorczej kobiety heterę, opętaną rządzą władzy rozpustnicę, która dbała jedynie o pieniądze i modę. Zaczęto zarzucać królowej, że nosi się zbyt odważnie i najpewniej zdradza starszego od siebie męża. Oczywiście nie było to prawdą. Owszem, królowa przywiozła z Włoch uwielbienie do zachodniej mody, bo tam się wychowała. Jej pojawienie się z pewnością nie tylko odświeżyło polską modę, ale też dało możliwość Włochom mieszkającym w Krakowie oraz polskim studentom uczącym się w Italii na odważniejsze pokazywanie tego, jak wygląda tamtejsza kuchnia, literatura i życie codzienne.

Jak już wspomniałam, królowa utrzymywała swój dwór, gdzie wprowadziła własne zasady. Kucharze dopasowywali swoje dania do gustu Bony, co przyzwyczajonym do zawiesistych sosów i ton tłustego mięsiwa polskim możnym nie zawsze się podobało. Oskarżano ją o podawanie gościom paszy dla kóz i „odpolszczanie” Wawelu. Wszystko dlatego, że włoska księżniczka nie zamierzała siedzieć cicho i modlić się w kaplicy, ale chciała mieć faktyczny wpływ na politykę i wybory swojego męża.

Często mówiono o jej brzydocie i złym charakterze, co też nie do końca było prawdą – w chwili przyjazdu na Wawel Bona była piękną, szczupłą i wysportowaną dziewczyną. Uwielbiała polowania i jazdę konną, o jej urodzie mówiło się zaś szeroko i w ojczyźnie, i na ziemiach polskich. To zawiść, okrucieństwo i chciwość mężczyzn, którym zagrażała, zrobiły z niej szkaradę, która całymi dniami zajadała się zieleniną.

W ostatnich latach Bona zaczęła odzyskiwać nie tylko swoją prawdziwą twarz, ale też należne sobie miejsce na kartach polskiej historii. Dzięki zaangażowaniu badaczy i popularyzacji jej osoby możemy zobaczyć królową w nowym świetle: mądrą, potrafiącą ująć się za dobrą sprawą, gospodarną i zaangażowaną w życie kraju i obywateli. Czyli taką, jaką powinna być każda pierwsza dama.

 

Anna Albingier

 

 

Gazetka 221 – maj 2023