Statek legenda, który uważany był za jedną z największych i najnowocześniejszych konstrukcji swojego czasu, zatonął 15 kwietnia 1912 r. na północnym Atlantyku po zderzeniu z górą lodową. Życie straciło ponad 1500 pasażerów i członków załogi. Choć od tej straszliwej tragedii minęło już ponad sto lat, wciąż budzi ona wiele pytań i dla wielu zwolenników teorii spiskowych jest prawdziwą kopalnią tajemnic.

„NIEZATAPIALNY”

Kiedy prasa dowiedziała się o planach budowy Titanica i ich rozmachu, niemal od razu projekt okrzyknięto najwyższym osiągnięciem techniki morskiej tamtego okresu. Oczywiście PR nakręcali sami konstruktorzy, których priorytetem stało się zbudowanie statku znacznie przewyższającego konkurencję. Byli jednak świadomi, że Titanic nigdy najszybszy nie będzie i tym samym nie zdoła zdobyć Błękitnej Wstęgi Atlantyku.

W tym czasie konkurencyjna linia Cunard miała dwa najbardziej luksusowe, a przy tym i najszybsze statki świata – Lusitanię i Mauretanię. Jednostki White Star Line (firmy matki Titanica) miały być jednak dłuższe o ok. 100 stóp (30,5 m) i oferować luksus, jakiego na północnym Atlantyku nikt dotąd nie widział. Ze względu na pewne techniczne rozwiązania prasa bardzo szybko rozdmuchała wieść o tym, że nowy statek będzie „niezatapialny”. W takim świetle przedstawiali go też technicy i robotnicy zatrudnieni przy budowie. Później, po wypadku, gruchnęła wieść, że na poszyciu liniowca zapisano formuły typu „Nawet Bóg nie jest w stanie mnie zatopić”, które po katastrofie podchwycili żądni sensacji dziennikarze. Dodano też opowieści o tym, jak to konstruktorzy i projektanci mieli „wyzywać Boga na pojedynek”, co w ostateczności doprowadziło do katastrofy.

Zwolennicy teorii spiskowych oraz niektórzy katoliccy „eksperci” nadal dowodzą, że statek pokrywały bluźniercze napisy. Co więcej, twierdzono nawet, że także numer seryjny statku był obrazoburczy i wymierzony w wierzących. Według całkowicie nieprawdziwej teorii liniowiec identyfikowano jako 390 904, co dla miłośników kalamburów po angielsku wyglądało jak fraza: „NO POPE” – „NIE DLA PAPIEŻA”. Prawda jest taka, że nikt nikogo nie szkalował, bo Titanic nie miał numeru kadłuba, kiedy go zbudowano. Został zidentyfikowany przez numer budowy 401, a jego oznaczenie w rejestrze handlowym to w rzeczywistości 131 428. Dodatkowo niemal wszyscy zatrudnieni przy budowie byli protestantami, zatem w sprawach zbawienia i wiary nie musieli się przed papieżem tłumaczyć.

ZATOPIONY?

Po tragedii opinia publiczna, na czele z rodzinami ponad tysiąca ofiar, domagała się wyjaśnień. Gazety szalały, organy odpowiedzialne za bezpieczeństwo morskie robiły wszystko, by dociec, kto, jak i w którym momencie popełnił błędy. Oczywiście niemal od razu oskarżenia posypały się w stronę włodarzy White Star Line, którzy robili wszystko, by ratować reputację firmy i nie dopuścić do podobnych tragedii. Powołano komisje śledcze, które uznały, że Titanic zatonął po zderzeniu z górą lodową, i zapowiedziały zmiany w prawie morskim, tak by zmniejszyć ryzyko podobnych wydarzeń do minimum. Jak wiemy z doświadczenia, nie wszyscy wierzą ekspertom i komisjom śledczym powstałym po przerażających wypadkach; tak było też i tym razem.

W 1998 r. pojawiły się najbardziej chyba znane zarzuty, sformułowane przez Robina Gardinera w książce „Titanic – statek, który nigdy nie zatonął”. Autor sugeruje, że Titanic zamieniono miejscami tuż przed wyjściem w morze z jego siostrzanym statkiem Olympic. Ten nie był w najlepszej formie po zderzeniu z inną jednostką i pozostawał przez wiele miesięcy w suchym doku. Gardiner twierdził, że z powodu kłopotów finansowych, w jakie popadła firma budująca jeden ogromny statek i w tym samym czasie remontująca inny, uknuto sprytny plan mający na celu wyłudzenie ogromnego odszkodowania. Nie wiem, czy autor sam wierzy w to, że setki robotników brały udział w konspiracji, a potem wszyscy milczeli latami i nie skusiły ich obietnice ogromnych gratyfikacji finansowych i popularności, na co z pewnością mogliby liczyć, gdyby uraczyli prasę jakimiś soczystymi szczegółami. Każdą tezę zawartą w książce obalono, ale mimo to Gardiner jest nadal jednym z najpopularniejszych piewców teorii spiskowych związanych z Titanikiem.

KLĄTWY I KOSZMARY

Niemal w tej samej chwili, kiedy świat dowiedział się o kłopotach Titanica na oceanie, do gazet tłumnie pisały osoby, które miały rzekomo przewidzieć tragedię. Ludzie mówili o koszmarach, które ich nękały od chwili, kiedy dowiedzieli się o istnieniu statku, o rzekomych znakach, które otrzymali tuż przed wejściem na pokład. Niektórzy twierdzili, że zostali cudem ocaleni przed śmiercią, ponieważ jakaś siła odwiodła ich od wypłynięcia w tragiczny dziewiczy rejs. Wiele teorii spiskowych krąży też wokół tajemniczych artefaktów, jakie rzekomo miały być transportowane przez liniowiec. Jednym z najsłynniejszych była egipska mumia kapłanki Amon-Ra. Miała ona niby nosić klątwę, która dotykała każdego, kto chciałby wywieźć ją z ojczyzny i odebrać jej bliskość boga-słońca. Historia ta była, jak wiele innych, całkowicie wyssana z palca – mumia nie opuściła Egiptu, a jej pusty sarkofag przekazano do British Museum w Londynie w 1889 r., gdzie znajduje się do dziś.

Dlaczego Titanic po tylu latach nadal wzbudza zainteresowanie i podsyca wyobraźnię? Ponieważ wiąże się z nim ogromna tragedia i tysiące straconych istnień ludzkich, ale też dlatego, że nie da się w przypadku takich wydarzeń powstrzymać przeinaczających fakty dziennikarzy i żądnych uwagi kłamców. Czy w czasie projektowania, budowy i samego rejsu popełniono błędy? Tak – to waśnie za te niedociągnięcia, ustępstwa i skupianie się na ekskluzywnym charakterze wnętrza statku, a nie na jego bezpieczeństwie, życiem zapłaciły setki niewinnych osób. Czy wyciągnęliśmy wnioski z tej tragedii? Do pewnego stopnia tak, ponieważ po niej wprowadzono regulacje dotyczące liczby szalup (na Titanicu nie starczyło ich dla wszystkich), sposobu konstrukcji elementów poszycia oraz kroków w przypadku reagowania na sygnały SOS. Czy objaśnienia, komisje i nowe odkrycia uciszą miłośników teorii spiskowych? Oczywiście że nie – nadal znajdą się tacy, którzy na takich i podobnych tragediach będą starali się wyrobić sobie nazwisko.

 

 

Anna Albingier

 

 

Gazetka 221 – maj 2023