Panią Basię znam z widzenia. I ze słyszenia. Co poniedziałek pokonujemy trasę tym samym tramwajem. Nie wiem, czym zajmuje się na co dzień, ale mogę zapewnić, że w linii numer 8 udziela teleporad medycznych. Bardzo profesjonalnie przeprowadza wywiad, wydaje zalecenia, wystawia receptę, a także proponuje zwolnienie lekarskie. A specjalizacja? Na pewno niejedna!
W ubiegłym tygodniu koleżankę pani Basi, Bożenę, bolało w lewym boku pod żebrami. Pani Basia sugerowała, że daje znać o sobie wątroba albo dwunastnica. Może zapalenie trzustki. Gorzej, jeśli to pęknięta śledziona lub tętniak aorty brzusznej. Tak też manifestuje się zbliżający się zawał serca. Czy cię mdli? – pytała koleżankę. Czy masz bóle pleców na wysokości łopatek? A żuchwa nie dokucza? Duszno ci? Jesteś zmęczona?
DEFEKT
Pamiętacie ze szkoły nowelę Bolesława Prusa „Antek”? Tytułowy chłopiec miał młodszą siostrę, Rozalkę. Kiedy ta miała lat bodaj osiem, strasznie zaniemogła. Matka wezwała do niej wielką znachorkę. Ta najpierw kazała matce Rozalki napalić w piecu chlebowym, a potem wsadzić dziewczynkę w żar na trzy zdrowaśki. Choróbsko z Rozalki nie wylazło. Pacjentka zmarła.
Szukanie informacji dotyczących zdrowia to trzecie ulubione działanie Polaka w sieci. Wyprzedza je tylko sprawdzanie poczty i korzystanie z wyszukiwarki. Lubimy leczyć się sami, a za lekarza pierwszego kontaktu uważamy doktora Google. Bo nawet po wizycie u dyplomowanego medyka co szósty Polak na skutek internetowego konsylium zmienia przepisany sposób leczenia lub wręcz przestaje stosować się do zaleconych metod. Setki stron i forów oferują diagnozy na pęczki. Do wyboru, do koloru. Chociaż dostęp do informacji medycznych w internecie jest łatwy, interpretacja objawów bez odpowiedniego wykształcenia medycznego może prowadzić do błędnych wniosków. Niektóre symptomy bywają mylące, a ich wykładnia skomplikowana.
Angielski filozof Francis Bacon powiedział, że lekarstwo może być gorsze od choroby. Tylko około 10 proc. pacjentów w Polsce czyta przed zastosowaniem leku dołączoną do niego ulotkę. Ba, leczymy się nierzadko przy użyciu równocześnie kilku medykamentów, co zwiększa ryzyko występowania niekorzystnych interakcji pomiędzy nimi. Według szacunków leki dostępne bez recepty i suplementy diety stosuje niemal 89 proc. Polaków. Najczęściej są to środki przeciwbólowe i przeciwzapalne oraz łagodzące objawy przeziębienia lub grypy. Często zdarza się je dawkować w niewłaściwy sposób: niezgodnie z zaleceniami, lekceważąc przeciwwskazania lub przyjmując rutynowo, bez głębszej refleksji.
- Panie doktorze, dokąd mnie pan prowadzi?
- Do kostnicy.
- Ale przecież ja jeszcze żyję.
- My także nie jesteśmy jeszcze na miejscu.
ATUT
Zapotrzebowanie na pomoc medyczną jest większe niż możliwości systemów opieki zdrowotnej. I to na całym świecie. Według raportów Watch Health Care w ostatnich kilku latach czas oczekiwania na wizytę u specjalisty w Polsce wydłużył się o prawie dwa miesiące. Brylujemy w statystykach! Niestety, pod względem liczby osób wyrażających niezaspokojoną potrzebę ochrony zdrowia. W 2022 r. wyliczono, że najdłuższe kolejki do lekarzy specjalistów odnotowano u ortodontów (11,7 mies.), neurologów dziecięcych (11 mies.), chirurgów naczyniowych (9,1 mies.) i okulistów (8,8 mies.).
W tym tygodniu pani Basia udzielała teleporady Andrzejowi. Tym razem ból krzyża. Domyślam się, że nawrót – ból pojawił się po okresie remisji trwającym 6 miesięcy. Zdarzają się takie nowotwory – podsłuchałam. Albo ropień. Rzadziej zapalenie kości i szpiku. Ostatecznej diagnozy nie było, bo telefon zawibrował ponownie, zawiesił poprzednie połączenie i przekazał nowe. Dzwoniła Krystyna. Dawno nie było od niej wieści; sama się już niepokoiłam. Tępy ból z tyłu głowy. Barbara nie przebierała w słowach. Zganiła Krystynę za nadmierne siorbanie kawy. Lampki wina przed snem też jej wypomniała. Opinię zakończyła wzmianką o nadciśnieniu tętniczym.
Hipochondrycy w poradniach lekarskich meldują się z byle drzazgą. Często u podłoża niepokoju zgłaszanych dolegliwości występują problemy psychosomatyczne. Są też i tacy, którzy z „konowałami” wolą się nie zadawać, bo ponoć roznoszą choroby zamiast je leczyć. Kiedy iść do lekarza, a kiedy zdać się na samodiagnozę i samoleczenie? Najważniejsza jest samoświadomość pacjenta i jego zdolność dostrzegania objawów nieprawidłowych. Znajomość własnego ciała to podstawa profilaktyki.
Co by się stało, gdyby Polacy z każdą przypadłością ustawiali się w ogonku do lecznicy? Oznaczałoby to 41 mln wizyt rocznie więcej! Z raportu Uczelni Łazarskiego wynika, że w Europie ponad 1,2 mld przypadków drobnych dolegliwości leczonych jest samodzielnie przez pacjenta. Te praktyki generują oszczędności szacowane na poziomie prawie 40 mld euro, zaś samoleczenie drobnych przypadłości może o 25 proc. zmniejszyć potrzebę wizyt u lekarzy rodzinnych. Samoopieka pozwala także na znaczną redukcję kosztów: każde 1 euro przeznaczone na samoleczenie generuje oszczędności dla systemu opieki zdrowotnej w wysokości 6,70 euro. Gdyby każdy pacjent z byle niedomaganiem domagał się profesjonalnej konsultacji lekarskiej, to w całej Unii Europejskiej potrzebnych byłoby dodatkowo 120 tysięcy lekarzy pierwszego kontaktu. Z tej perspektywy pani Basia – znachorka z tramwaju numer 8 – wydaje się być dobrem narodowym. Ba, eksportowym!
Sylwia Znyk
Gazetka 232 – czerwiec 2024
Artykuły miesiąca
PODSŁUCHANE, PODEJRZANE – O SAMOLECZENIU
- Artykuły miesiąca
- Odsłony: 237