W sierpniu 1995 roku wyjechałam z dwiema przyjaciółkami do Zakopanego. Miałam 16 lat, koszulę w kratę, żółty płaszcz przeciwdeszczowy (hit sezonu!), kieszonkowe na miesiąc i obawy, czy na uwiecznienie wspomnień wystarczy mi jedna klisza. Mamie obiecałam wysłać trzy listy – jeden po przyjeździe, drugi w trakcie pobytu, a trzeci informujący o planowanej dacie powrotu. Jeśli gaździna udzielająca nam schronienia udostępniłaby telefon, miałam raz z niego skorzystać. Halo, w czym dziś problem?

ANIOŁ STRÓŻ
Dziś mój 16-letni syn ma obowiązek przesłania krótkiej wiadomości tekstowej przed wejściem do szkoły i w drodze do domu. Przed odwiedzeniem nowych znajomych zawsze podaje ich imiona oraz adres (zdjęcie nie zawadzi). Gdy wraca wieczorem Uberem, razem z mężem śledzimy online trasę pojazdu w czasie rzeczywistym. Czy moja matka była beztroska, a ja jestem nadopiekuńcza? Czy czasy faktycznie się zmieniły, czy tylko wykorzystujemy to, co przyniosły – lepsze narzędzia?

W dzisiejszym świecie, pełnym nowoczesnych technologii, to nie odpowiedź na pytanie o potrzebę zakupu smartfonu dla dziecka, ale o odpowiedni wiek na jego zakup, staje się coraz bardziej problematyczna. Rodzic stara się usamodzielnić potomka, a jednocześnie chce znać każdy jego ruch, a najlepiej iść krok za nim. Zakup telefonu komórkowego dla wielu staje się palącą potrzebą. Jeśli sami nie możemy czuwać nad bezpieczeństwem dziecka w drodze do szkoły, podczas wycieczki szkolnej czy wypadu na piłkę do parku, zakładamy, że telefon – niczym anioł stróż – da nam poczucie sprawowania kontroli i sprawczości. Tyle że telefon, który w zamierzeniu ma służyć do telefonowania (sic!), jest obecnie przenośnym centrum multimedialnym. Owszem, towarzyszy dziecku w drodze do szkoły, podczas wycieczki szkolnej i podczas wypadu na piłkę, ale nie w tej roli, do jakiej został zaprojektowany. Staje się rozrywką, a wszystkie inne doświadczenia to tylko przykrywka, by zerkać na kolorowy wyświetlacz.

Decyzja o zakupie smartfonu dla potomka pozostaje w gestii rodzica, co pozwala na utrzymanie kontroli nad tym, w jaki sposób młody człowiek korzysta z nowoczesnych technologii. Tu warto dostosować się do wytycznych, które pomagają w odpowiedzialnym wprowadzaniu do cyfrowego świata. Z pomocą przychodzi zasada 3–6–9–12, stanowiąca wytyczne Francuskiego Stowarzyszenia Pediatrów Ambulatoryjnych (AFPA). Stworzył ją w 2008 roku Francuz Serge Tisseron, psycholog i psychiatra dziecięcy. Według tego wzoru zaleca się, by przed 3. rokiem życia dziecko nie korzystało z mediów wyświetlanych na ekranie, przed 6. rokiem życia nie posiadało własnej konsoli, przed 9. rokiem życia nie miało własnej komórki ani smartfonu, a przed 12. rokiem życia nie korzystało z komputera bez nadzoru. Zgodnie z tą zasadą, pomiędzy 9. a 12. rokiem życia można zacząć rozmawiać z dzieckiem o odpowiedzialnym użytkowaniu telefonu komórkowego, ale na jego zakup warto poczekać do ukończenia 12 lat. Wiadomo, każdą sytuację trzeba rozpatrywać indywidualnie, biorąc pod uwagę sytuację rodzinną oraz cechy charakteru potomka, niemniej warto mieć punkt zaczepienia.

INFOLINIA
Współczesne dzieci są małymi programistami, ale to nadal rodzic wyznacza czas spędzany przed ekranem; osoby, z którymi dziecko może komunikować się online; platformy, na których przegląda internet, oraz aplikacje, które instaluje na telefonie. To rodzic powinien zaspokajać potrzeby emocjonalne, fizyczne, psychiczne i społeczne u dzieci, a także dbać o ich prawidłowy rozwój i wychowanie. Tymczasem nadużywanie mediów cyfrowych wyklucza młode pokolenie z urozmaiconych zajęć bez udziału urządzeń multimedialnych. Telefon staje się kumplem, powiernikiem sekretów, wyrocznią. I działa jak narkotyk. Szereg artykułów naukowych opisuje chorobliwy lęk odczuwany przez dzieci i młodzież uzależnione od internetu i pozbawione stałego dostępu do mediów społecznościowych.

Spędzanie zbyt długiego czasu przed ekranem może powodować zaniedbanie obowiązków szkolnych, porzucenie dotychczasowego hobby, drażliwość i wahania nastroju, obniżoną zdolność koncentracji, nadpobudliwość oraz tendencję do prowokowania kłótni i sprzeczek. Spróbuj odebrać dziecku smartfon, a już po chwili dostrzeżesz wzrastający w nim dyskomfort, niepokój, rozbicie i nadwrażliwość. To typowe symptomy odstawienia. Badanie „Structural and functional correlates of smartphone addiction” z 2020 roku pokazało ubytek istoty szarej mózgu u osób uzależnionych od telefonów komórkowych. Zachodzące zmiany były zbieżne z zaobserwowanymi wcześniej u narkomanów.

WETO
Wydział Edukacji Uniwersytetu Harvarda podaje, że telefony używane podczas lekcji mają negatywny wpływ na długotrwałe postępy w nauce. Wpływają na rozproszenie uwagi i produktywność, opóźniają czas reakcji i redukcję przyjemności z wykonywanych zadań oraz zdolności poznawcze. Zaufać więc dziecku, że użyje technologii jedynie w sytuacji awaryjnej, czy profilaktycznie zakazać sięgania po telefon w czasie pobytu w szkole?

We Francji w 2018 roku wprowadzono całkowity zakaz używania telefonów komórkowych, tabletów oraz smartwatchów w szkołach podstawowych i średnich. Obyło się bez buntu – fala cyberprzemocy wśród nieletnich, która przelała się przez kraj, sprowokowała surową karę. Młodym Francuzom wolno przechowywać urządzenia w tornistrze, ale nie wolno z nich korzystać na terenie szkoły, nawet podczas przerw. Do restrykcji należy dostosować się także w szkołach z internatem oraz podczas wycieczek szkolnych. Za niezastosowanie się do regulaminu grozi konfiskata telefonu do końca dnia, nakaz pozostania w szkole dłużej w ramach kary lub nadprogramowe prace domowe. Konsekwencją nagminnej niesubordynacji może być nawet usunięcie z klasy lub szkoły. W tym samym roku greckie ministerstwo edukacji wydało podobne postanowienie – tamtejsza senacka komisja oświaty i kultury porównała komórki do kokainy. Greccy nauczyciele mogą wykorzystywać telefony komórkowe jedynie w celach dydaktycznych.

W Belgii wprowadzono zakaz używania smartfonów we wszystkich francuskojęzycznych szkołach podstawowych. W szkołach średnich odradza się ich stosowanie. Obecnie we Flandrii nie rozważa się wprowadzenia ogólnego zakazu dla szkół, ale placówki te mogą samodzielnie podjąć taką decyzję. A dzieje się to coraz częściej. W wieku szkołach obowiązuje zakaz używania smartfonów nie tylko na lekcjach, ale przez cały dzień. Rano uczniowie wkładają telefony do specjalnych przegródek i odbierają je dopiero po zakończeniu zajęć.

W placówkach edukacyjnych w Polsce istnieje możliwość ograniczenia korzystania przez uczniów z telefonów, co ma regulować statut szkoły, ale toczy się batalia o całkowity odgórny zakaz. Według autorów raportu „Młodzi vs Mobile” osoby urodzone po 2010 roku (pokolenie Alfa) i roczniki 1995–2012 (pokolenie Z) właściwie nie wypuszczają smartfonu z ręki. Co dziesiąty młody człowiek w wieku 15–20 lat potrafiłby funkcjonować bez niego maksymalnie jedną godzinę! Z kolei 87 procent Polaków w tym wieku zerka w wyświetlacz od dwóch do dziesięciu godzin dziennie.

NA SKRÓTY
Przy nagonce na uczniów słychać też sceptyczne komentarze. Niektórzy uważają, że fraza „zakaz używania telefonów” to czysty populizm. Taki plasterek na niepokój dorosłych. A przecież pod opatrunkiem jątrzy się rana! Niestety, nie ma magicznego zaklęcia, które raz na zawsze rozwiąże problem. Czyż nie łatwiej wprowadzić zakaz niż odpowiednio zarządzać nowymi technologiami w szkole?

Czy smartfon to samo zło? Nie ma co popadać w skrajność. Umówmy się, telefony, tablety, laptopy to codzienność młodego pokolenia, ale też przyszłość i praca. To także sposób na naukę, zabawę i nawiązywanie kontaktów. Rozwiązaniem jest nie tyle rezygnacja z małych ekranów, co umiejętne edukowanie, jak wydajnie z nich korzystać. Co ważne, obserwowanie rodzinnych nawyków związanych z multimediami motywuje młodych do bardziej świadomych zachowań.


Kiedy dzisiaj, jako dorosła kobieta, wyjeżdżam na wakacje z rodziną, moja mama oczekuje ode mnie trzech wiadomości – przed wyjazdem, w trakcie podróży i po jej skończeniu. To tyle, jeśli chodzi o pierwszy dzień urlopu. Czy z beztroskiej stała się nadopiekuńcza? Raczej wykorzystuje nowe technologie.

Sylwia Znyk