Czy byliście kiedyś w Szczebrzeszynie? Czy wiecie, gdzie leży Pacanów? Czy Pcim istnieje naprawdę? Każdy z nas zna te miejscowości zwykle tylko z powiedzeń. Wybierzmy się więc w podróż, która poszerzy naszą wiedzę, a może i zachęci do prawdziwej wycieczki do tych miasteczek.

GDZIE BRZMI CHRZĄSZCZ?
„W Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie i Szczebrzeszyn z tego słynie”. To zdanie z wiersza Jana Brzechwy pt. „Chrząszcz” znają wszyscy Polacy. Dla niektórych było być może zmorą w czasie dyktanda, inni łamali sobie na nim język, ćwicząc dykcję. Szczebrzeszyn to prawdziwe miasto, położone w powiecie zamojskim na Lubelszczyźnie. Jego nazwę próbują tłumaczyć legendy, ale najprawdopodobniej wzięła się od staroruskiego imienia Szczebrzesz. Pierwsza historyczna wzmianka o mieście pochodzi z 1352 r., kiedy to Kazimierz Wielki obozował tu w czasie walk z Litwinami. Także tutaj schronienie znaleźli propagatorzy ruchu kalwińskiego za czasów reformacji. Ponoć przebywał tu też sam hetman Jan Sobieski, przyszły król Polski.

Co dziś warto zobaczyć w Szczebrzeszynie? Jest i zabytkowy kościół pw. św. Mikołaja, i unicka cerkiew czy XVI-wieczna synagoga. Warto zwiedzić muzea – Starych Zegarów czy Dawnych Rzemiosł. Miłośnicy przyrody chętnie wybiorą się do Szczebrzeszyńskiego Parku Krajobrazowego, a zapaleni kolarze pojadą poprzez Roztocze przebiegającym tu szlakiem rowerowym. Nie zabrakło także w Szczebrzeszynie pomnika chrząszcza, a w zasadzie dwóch pomników – jeden znajduje się przed ratuszem, a drugi – u podnóża Góry Zamkowej. Oba wizerunki jednak przypominają raczej świerszcza. Prawdziwe chrząszcze na pewno dźwięczą w trzcinach nad rzeką Wieprz przepływającą przez miasto.

Od kilku lat w okresie letnim odbywa się tu festiwal o nazwie Stolica Języka Polskiego, którego celem jest promocja literatury polskiej i czytelnictwa. Przyjeżdżają tu wtedy artyści reprezentujący różne dziedziny sztuki, odbywają się warsztaty i pokazy, także w specjalnej strefie dla dzieci. Tegorocznym motywem przewodnim jest natura.

WĄCHOCK – MIĘDZY HISTORIĄ A HUMOREM
Młodym ludziom ta nazwa chyba już dziś nic nie mówi, ale w czasach PRL-u Wąchock kojarzył się wszystkim jednoznacznie – jako prowincjonalna wieś z niezbyt rozgarniętymi mieszkańcami i mało bystrym sołtysem. A to za sprawą dowcipów. Zaśmiewano się z tego, że w Wąchocku są cztery mosty, bo dopiero za czwartym razem trafiono na rzekę, czy też z tego, że kury chodzą tam w kapciach, by nie porysować asfaltu. Naiwnymi i niezbyt mądrymi mieszkańcami rządził sołtys, który otwierał nowe konto w banku, bo stare było już puste. Kiedyś żarty o Wąchocku były bardzo popularne, dziś kojarzy je tylko starsze pokolenie.

Czy prześmiewcze dowcipy mają swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości? Okazuje się, że zupełnie nie. Wąchock to miasto bogatej historii, leżące w województwie świętokrzyskim, u podnóża Gór Świętokrzyskich, nad rzeką Kamienną. Prawa miejskie nadał mu król Kazimierz Jagiellończyk w 1454 r. Historia Wąchocka związana jest z zakonem cystersów, którzy w XII w. założyli tu opactwo – bardzo prężnie działające przez wieki i jedno z najbogatszych w Polsce. Tutaj w dworku Mariana Langiewicza w czasie powstania styczniowego mieścił się sztab powstańczy, na skutek czego Rosjanie spalili miasto i pozbawili je praw miejskich. Zaś w czasie II wojny światowej na niedalekim wzniesieniu Wykus walczyły oddziały partyzanckie pod dowództwem Jana Piwnika „Ponurego”. Z zabytków mamy tu pałac Schoenbergów – dziś czeka na ponowne zagospodarowanie dawna wspaniale ozdobiona kamienica rodziny niemieckich przemysłowców.

Mieszkańcy uczynili atut ze sławy płynącej z żartów i rozpropagowali swoje miasto. Postawiono pomnik sołtysa, a droga do niego wiedzie poprzez Aleję Humoru. Na 33 tablicach zapisane są dowcipy o sołtysie i mieszkańcach Wąchocka. Kto chce się pośmiać, nie zawiedzie się. Choć oficjalnie rządzi burmistrz, to w mieście wybiera się też sołtysa. To urząd honorowy, a sprawuje go mieszkaniec Wąchocka z dziada pradziada, którego zadaniem jest promocja miasta.

W organizowanym tu co roku Ogólnopolskim Turnieju Sołtysów trzeba wykazać się wiedzą o Wąchocku, ale także sprawdzić się w niezwykłych konkurencjach: zwijanie asfaltu na czas czy szukanie jaj w stogu siana. Sama nazwa miasta najprawdopodobniej pochodzi od wyrazu wychód, oznaczającego wąskie przejście, gdyż miejscowość powstała w niewielkiej dolinie.

PACANÓW – CEL DROGI KOZIOŁKA MATOŁKA
„W Pacanowie kozy kują, więc Koziołek, mądra głowa, błąka się po całym świecie, żeby dojść do Pacanowa” – któż nie pamięta tej frazy z komiksu Kornela Makuszyńskiego, jak i samej opowieści o łatwowiernym, niezbyt mądrym, ale dobrodusznym koziołku, który wyprawia się w podróż, by zostać podkutym jak koń. Nazwisko zobowiązuje – matołkiem bowiem nazywamy kogoś naiwnego i głupiutkiego. Koziołek Matołek w drodze do owego Pacanowa przeżywa mnóstwo przygód i zwiedza nie tylko Polskę, ale i kawał świata.

I tu warto zatrzymać się nad etymologią, czyli określeniem pochodzenia i znaczenia nazwy miasta. Czy słowo „pacan”, określające głupka lub nieudacznika, ma jakiś związek z Pacanowem? Otóż nie – nazwa miasta pochodzi bowiem od imienia jego założyciela – Paczona. Tak jak Kraków był miastem Kraka, tak Pacanów – miastem Paczona. Zaś słowo pacan to zapożyczenie z języka rosyjskiego, w którym oznacza chłopaka.

Pacanów rozsławił Kornel Makuszyński, ale dlaczego właśnie tam wędruje bohater jego opowieści? Legenda głosi, że wraz z rysownikiem Marianem Walentynowiczem Makuszyński chciał pomóc przygodnie spotkanemu mieszkańcowi biednej kieleckiej wsi w rozwoju miejscowości. Zrobili to tak skutecznie, że dziś chyba nie ma w Polsce osoby, która nie kojarzyłaby koziołka Matołka i Pacanowa. Nie wszyscy jednak wiedzą, że miasto istnieje naprawdę – znajduje się w województwie świętokrzyskim.

Współcześnie Pacanów to mała, spokojna miejscowość, otoczona lasami. Znajduje się tu zabytkowy kościół św. Marcina oraz pomnik Koziołka Matołka. Dlaczego warto tu przyjechać? Chociażby dla Europejskiego Centrum Bajki – oczywiście imienia Koziołka Matołka. Warto je odwiedzić z kilku względów. Jest to interaktywne muzeum, które w niecodzienny sposób przedstawia baśniowe postaci i opowieści. Już same nazwy atrakcji zachęcają do zabawy – Ogród komiksu i Ogród legend, Bajkowe wydmy, Kraina Soria Moria. Jest też teatr, kino, bistro, biblioteka i wiele, naprawdę wartych doświadczenia, niespodzianek. W czerwcu odbywa się tutaj Festiwal Kultury Dziecięcej z uroczystym przemarszem Bajkowego Korowodu ulicami Pacanowa oraz urodzinami Koziołka Matołka na Piana Party. Na internetowej stronie Europejskiego Centrum Bajki przeczytamy, że wybierając się tutaj, należy zabrać ze sobą odwagę, wulkan energii i siły oraz ciekawość świata. Kto chętny – zapraszamy.

PCIM – MATECZNIK POLSKOŚCI W JĘZYKU
Potocznie Pcim to odpowiednik miejsca gdzieś na końcu świata, zaściankowego, w którym wrony zawracają. Oznacza też miejsce, o którym większość nic nie wie i nic nie słyszała. By okazać komuś lekceważenie, stwierdzamy, że pochodzi z Pcimia lub ukończył studia w Pcimiu, czyli gdzieś na zapyziałej prowincji. Czasem dodajemy, że w Pcimiu Dolnym, choć akurat takiej miejscowości w Polsce nie ma.

Sam Pcim za to istnieje, ale… gdzie właściwie leży? Otóż jest to jedna z największych wsi w Beskidach, w powiecie myślenickim (województwo małopolskie). W XIII w. przebiegał tędy szlak handlowy na Węgry. Wieś powstała dzięki inicjatywie króla Kazimierza Wielkiego. Zaś według legendy osiedlali się tu zbójnicy i jeńcy tatarscy. A co w ogóle znaczy słowo Pcim? Dziwna nazwa miejscowości pochodzi od czeskiej nazwy majątku właściciela Pcimia – w Czechach był to Pscim.

Pcim językowo cieszył się raczej złą sławą, aż w 2008 r. nastąpiło pewne wydarzenie, które odmieniło oblicze wsi. Nazwa wioski pojawiła się w reklamie pewnego banku, w której brytyjski komik John Cleese z grupy Monty Python stwierdzał, że jego ciotka pochodzi z Pcimia – w ten sposób chciał udowodnić swoją polskość. Kto bowiem jak nie rodowity Polak wie, że istnieje taka wieś jak Pcim? Zrobiła się jednak afera, bo wójt gminy poczuł się urażony i ogłosił, że reklama godzi w dobre imię wsi.

Paradoksalnie właśnie to wydarzenie sprawiło, że udało się odczarować niepochlebną legendę związaną z nazwą miejscowości. O Pcimiu zrobiło się głośno i szybko zrozumiano, że to doskonała możliwość promocji gminy.

Już wcześniej cyklicznie organizowano tu Święto Kliszczaka, czyli folklorystyczną imprezę plenerową, w czasie której pokazywana jest kultura myślenickich górali. Od 2008 r. w czasie Święta Kliszczaka odbywa się konkurs zatytułowany „Ciocia z Pcimia”, nawiązujący do wspomnianej reklamy. Aby zostać wybraną najlepszą „ciocią z Pcimia”, trzeba nie tylko mieszkać na terenie gminy i znać jej historię, ale też mieć miłą aparycję, poczucie humoru oraz talent do śpiewania przyśpiewek i odpowiadania na podchwytliwe pytania.


Język polski jest bogaty. Rzadko zastanawiamy się nad istnieniem miast wymienianych w popularnych powiedzeniach. A jeszcze rzadziej wiemy coś o nich – gdzie się znajdują, jaka jest ich historia i co warto w nich zwiedzić. Lepiej zerwać z uprzedzeniami i zaplanować wędrówkę po miejscowościach znanych ze szkolnych dyktand i łamańców językowych.

Sylwia Maj