Na Anię, znajomą ze studiów, trafiłam latem w osiedlowym warzywniaku. Pamiętam, że na roku wiodła prym – wyróżniała się wyjątkowymi osiągnięciami akademickimi, często plasując się w czołówce pod względem wyników. Po filologii polskiej dostała etat w najlepszym liceum w mieście, ale na laurach nie spoczęła. Co rusz inicjowała nowatorskie projekty edukacyjne, stając się ulubienicą lokalnych mediów. I w tym kierunku zagaiłabym rozmowę, gdyby nie wizytówka, którą wręczyła mi po powitaniu, zapraszając mnie na kawę.

LOKOMOTYWA
W lipcowy polski upał mrożone espresso z lodami i bitą śmietaną było jak spełnienie marzeń. Ostudziło również emocje, które towarzyszyły nam podczas rozmowy. W dniu 40. urodzin Ania oznajmiła przybyłym na fetę gościom, że zmienia zawód i uprzejmie prosi o uszanowanie jej decyzji oraz niekomentowanie postanowienia, które prawdopodobnie dla wszystkich stanie się łakomą plotką. Podobno 40 świeczek zdmuchnęła z takim impetem, że nikt nie śmiał pytać o powody zmiany i wietrzyć negatywnych konsekwencji. Tymczasem Ania z nauczyciela dyplomowanego przebranżowiła się na… stylistkę brwi i rzęs. Zapewne wypadło mi kilka kępek, gdy mrugałam oczami, nie dowierzając w opowiedzianą historię.

W szkole Ania sięgnęła sufitu. Lekcje prowadziła rutynowo, bez zaangażowania. Rozmowy na tematy zawodowe wywoływały w niej irytację, a odgórna podwyżka wynagrodzenia okazała się nadal nieadekwatna do ilości wykonywanych przez nią zadań. Wcześniej beztroska, towarzyska, empatyczna, stała się drażliwa, przewlekle zmęczona i chorowita. Aby uniknąć ekstremalnego wypalenia zawodowego, znalazła pasję przyjemną i pożyteczną. Zaczęła od wykonania makijażu kilku psiapsiółkom przy okazji imprez rodzinnych, a skończyła na kursach dla profesjonalistów. I tu kluczową rolę odegrały jej predyspozycje. Bycie prymusem to nie tylko kwestia naturalnych zdolności, ale także ciężkiej pracy, determinacji i pasji.

Bliscy Ani do zmiany podeszli sceptycznie, choć nie wchodzili jej w drogę. Jedynie mama utyskiwała na boku, jak teraz ludziom spojrzy w oczy. Tyle lat studiów, taka chluba w rodzinie, a tu będzie doklejać babom rzęsy z norek. Mąż zakasał rękawy i w wynajętym lokalu, tuż obok osiedlowego warzywniaka, odmalował ściany, położył płytki i zamontował ergonomiczną leżankę kosmetyczną. Córka zaprojektowała czytelne logo, a syn zajął się drukiem barwnych wizytówek i reklamą w mediach społecznościowych. Ania spędzała całe dnie na wyszukiwaniu na forach dla profesjonalistek polecajek najlepszych produktów. Para buch, koła w ruch…

REORIENTACJA
Mama Ani w jednym przedsiębiorstwie pracowała od 18. roku życia do emerytury. Miała wzloty i upadki, ale do głowy jej nie przyszło, żeby wyjść ze swojej strefy komfortu. Nie rozumie słów „pasja”, „samorealizacja”. Pokolenie Ani lubi ryzyko, zmiany i adrenalinę im towarzyszącą. W możliwościach, jakie proponuje rynek usług, przebierają jak w ulęgałkach. Przebranżowienie staje się coraz bardziej popularne niezależnie od wieku pracowników. Istnieje wiele dróg pozwalających zmodyfikować dotychczasową karierę zawodową.

Badania ze Stanów Zjednoczonych wskazują, że granica wieku jest często barierą na starcie w wielu zawodach. Specjaliści w wieku 50 plus są dyskryminowani już na etapie rekrutacji. Szansę na zatrudnienie mają aż o 60 proc. mniejszą. Co ciekawe, badania pokazują, że jeśli już takie osoby zostaną zatrudnione, są bardzo cenione w firmie i awansują tak samo szybko, jak osoby młodsze. Dzisiaj świat sprzyja zmianom, a nawet do nich zmusza. Od XIX w. i rewolucji przemysłowej pewne zawody znikają, a inne się pojawiają. Mało zdunów, szewców, bednarzy i cyrulików, za to przybywa vlogerów, podcasterów, personal shopperów, wedding plannerów czy groomerów. Dynamika zmian jest szybsza.

Zmiana zawodu musi być jednak przemyślana. Ważne jest przygotowanie planu. Dobrze jest mieć poduszkę finansową w postaci odłożonych kilku pensji. Gdy biznes nie wypali, mamy z czego opłacić choćby składki zdrowotne, podatki i czynsz za wynajem lokalu. Dzięki temu można śmielej podjąć ryzyko wiążące się z tym, że w perspektywie dwóch, trzech czy nawet pięciu lat, kiedy zdobywa się pierwsze kompetencje, doświadczenia i szlify w nowej profesji, można jeszcze nie zarabiać na wymarzonym poziomie. Trzeba mieć w pamięci, że współczesny 40-latek ma przed sobą jeszcze 30 lat aktywności zawodowej, zwłaszcza przy obecnym rozwoju medycyny.

Dzisiaj podejmujmy postanowienia o zmianie pracy nie z przymusu czy presji społecznej, ale z miłości do siebie i do życia. Ania wymienia ciurkiem skutki: lepsza jakość codzienności, bardziej elastyczny czas pracy, samorealizacja, spełnianie marzeń. Coraz częściej słyszy się, że czterdziestolatki nie chcą już budować kapitału, ale gromadzić doświadczenia, emocje, wspomnienia. Decydują się spieniężyć samochód czy mieszkanie, aby wywrócić swoje życie do góry nogami. Właściciel sieci McDonald’s stworzył swoją markę w wieku 52 lat. Henry Ford zaprojektował przełomowy model Forda T, wkraczając w 45. rok życia.

Ania powiesiła na ścianie saloniku odpowiedni certyfikat ukończenia kursu i zaczęła od odświeżenia kontaktów prywatnych i zawodowych. Zbudowana przez lata sieć kontaktów to dobra baza do przekwalifikowania zawodowego po czterdziestce. Rzuciła przynętę, a wizyty z wiedzionymi ciekawością znajomymi sukcesywnie zapełniały jej kalendarz. Czy bała się młodszej konkurencji? Jasne, nie ma co ukrywać. Młodsze pokolenie bryluje znajomością nowych technologii i ma wyczucie trendów, ale często brakuje mu ogłady towarzyskiej i taktu. Ania swoje ukryte pod szamponem koloryzującym siwe włosy uważa za atut.


Byłam u Ani w salonie na stylizacji brwi. Niewiarygodne, co ta dziewczyna potrafi wyczarować z trzech włosów na krzyż! Szczerze? Już nie wnikam w podjętą przez nią decyzję o zmianie zawodu. Zabolało po kieszeni! Jestem kiepska w rachunkach, ale za stylizację brwi zapłaciłam jak za zboże. Niemniej dostałam lekcję życia – może to ja za mało się cenię?

Sylwia Znyk