Od kilku dekad na sklepowych półkach mamy coraz więcej różnego rodzaju przetworzonej żywności. Znaleźć możemy tam dosłownie wszystko, może poza produktami w stu procentach... naturalnymi. O te dzisiaj najtrudniej, pomimo że świadomość szkodliwości spożywania żywności przetworzonej wzrasta z roku na rok.

Wszyscy wiemy, że produkty lokalne, naturalne i sezonowe są najlepsze dla naszego organizmu. Wszyscy wiemy, że chemia w żywności szkodzi, że im mniej wyszukanych nazw i im krótszy skład, tym większe szanse na długie życie w zdrowiu. Podczas zakupów najlepiej wybierać takie produkty, które mają proste składniki, umożliwiające samodzielne wykonanie potrawy w domu. A zazwyczaj nie mamy w nim pakietu E-polepszaczy, gumy guar, mączki świętojańskiej czy stabilizatorów, najlepiej więc z produktów je zwierających zrezygnować podczas zakupów.

Łatwo powiedzieć. Nawet jeśli zdarza nam się czytać etykiety, to lista produktów o naprawdę dobrym składzie jest we współczesnym przemyśle spożywczym znikoma.

ŻYWNOŚĆ W SZPONACH PRZEMYSŁU
Wraz ze wzrostem liczby ludności na świecie, względną stabilizacją gospodarczą po drugiej wojnie światowej oraz globalizacją pojawiła się zaawansowana modyfikacja żywności. W cenie były nowe produkty, egzotyka i ulepszane składniki. Popyt na nie rósł w takim tempie, że jedynie rolnictwo przemysłowe poddane wielu nienaturalnym do tej pory procesom było w stanie odpowiedzieć na te potrzeby. Fabryki jedzenia, wielohektarowe uprawy, zautomatyzowane hodowle i modyfikacja genetyczna gatunków roślin spożywczych stały się w dość krótkim czasie normą gospodarczą. Do tego doszła paleta dodawanych do produktów „gratisów” – nie tylko witamin i minerałów, ale cukrów, tłuszczy, konserwantów, zagęszczaczy, słodzików, stabilizatorów, wzmacniaczy smaku itd. Żywność wysokoprzetworzona to ta, która odbiega od tradycyjnych metod uprawy i hodowli i jest wzbogacana nienaturalnie innymi składnikami. Niemożliwe jest jej stworzenie w domu. Można ją nazwać żywnością przemysłową lub fabryczną. Można ją też uznać, niestety, za żywność dominującą w diecie większości ludzi na świecie.

Oczywiście istnieją dozwolone, bezpieczne poziomy substancji dodatkowych regulowane przez odpowiednie instytucje. Bezpieczne w jednym produkcie jednak nie oznacza bezpieczne w połączeniu z innymi – zarówno ilościowo, jak i jakościowo. Sama technologia w przemyśle spożywczym też jest zaskakująca – dopuszczone są takie procesy, jak oddzielanie mechaniczne, suszenie rozpływowe, liofilizacja, termizacja, pakowanie próżniowe, sterylizacja, obróbka podczerwienią i promieniowaniem, ekstruzja itd. Te skomplikowane nazwy przyczyniają się do ogromnych zysków ekonomicznych, surowcowych, a nawet smakowych i estetycznych. Jednak są to pozorne zyski, bo w ich konsekwencji zdrowie konsumentów jest w szerszej perspektywie zagrożone.

PRZETWARZANIE JEST NATURALNE
Tymczasem samo przetwarzanie żywności towarzyszyło ludziom niemal od zarania dziejów. Miało wiele pozytywnych skutków dla całych społeczeństw – poprawę kondycji, mniej zatruć pokarmowych, wydłużenie terminów ważności. Tradycyjne metody przetwarzania jednak drastycznie różnią się od tych fabrycznych. Nie ma tu maszyn, zbyt wysokich czy niskich temperatur, nie ma chemii. Naturalnie można żywność przetworzyć na kilka sposobów: poprzez kiszenie, suszenie, wędzenie, rozdrabnianie, gotowanie, pieczenie, smażenie, prażenie, mrożenie, pasteryzację itp. Najwięcej wartości odżywczych mają oczywiście produkty nieobrobione, ale nie zawsze w swej surowej formie służą człowiekowi. Przetworzenie naturalnymi metodami nie czyni ich szkodliwymi.

Żywność przetworzona naturalnymi sposobami to na przykład mąka, makaron, drobna kasza, płatki zbożowe, słoikowe przetwory pasteryzowane, kiszone, owoce i warzywa suszone, masło, oleje roślinne, naturalne produkty mleczne, herbata, kawa, domowe wędliny, sery bez konserwantów, domowe pasty, passaty itd. Obok żywności przetworzonej znajdują się oczywiście produkty w 100 proc. naturalne, które żadnej obróbce poddane nie były – zaliczamy do nich ryż, grube kasze, świeże owoce i warzywa, jaja, nasiona, orzechy, a także – mięso, ryby i owoce morza, ale pod warunkiem, że nie zostały „wspomożone” składowo przez nieetycznych producentów. Lista ta jest dość krótka, choć treściwa.

NA CZARNEJ LIŚCIE CHLEB, JOGURT I SOCZEK
Tymczasem przykłady żywności wysokoprzetworzonej można dziś mnożyć w nieskończoność. Modne w ostatnich latach trendy – „bez glutenu”, „bez laktozy”, „odtłuszczony”, „fit” – bez wątpienia wymusiły przetwarzanie żywności z dala od metod tradycyjnych. Często owe trendy chciałyby uchodzić za odpowiedniki zdrowej diety, w praktyce jednak bardzo im do niej daleko (mimo marketingowej etykietki). Jednak spirala produktów wysokoprzetworzonych sięga o wiele wyżej niż moda i niestety raczej nie jesteśmy w stanie uchronić się przed nimi całkowicie. Bo to już nie tylko paluszki i chipsy, słodycze, cukierki, czekoladki, batoniki, zupki chińskie, kostki rosołowe, dania i deserki instant, keczup czy majonez. Wysokoprzetworzony jest chleb i większość dostępnego na rynku pieczywa. Wysokoprzetworzone są też płatki śniadaniowe, sklepowe wędliny, kiełbasy, parówki, słodzone jogurty i serki, soki owocowe, słodzone napoje, lody, wyroby cukiernicze, wafle ryżowe, gotowe dania mączne i makaronowe, niektóre warzywa i owoce w puszkach i w słoikach – i tak dalej, i tak dalej... Pojawia się więc pytanie, na które ciężko znaleźć odpowiedź: co jeść? I niestety dobrej odpowiedzi na nie w dzisiejszych czasach nie znajdziemy.

CHORE KONSEKWENCJE
Sporadyczne spożywanie produktów wysokoprzetworzonych nie będzie miało negatywnego wpływu na nasze zdrowie. Jednak „sporadycznie” w naszym świecie prawie nie istnieje, bo codziennie jesteśmy narażeni w swojej diecie na te produkty. W rezultacie możemy umrzeć o wiele wcześniej niż „zakładało” nasze ciało. Najgorszy wpływ mają duże ilości tłuszczów trans oraz cukrów. Liczy się też liczba przetwarzanych posiłków spożywanych na dzień. Ogromną różnicę stanowią na przykład dwa posiłki wysokoprzetworzone dziennie zamiast czterech – potrafią zmniejszyć ryzyko przedwczesnej śmierci o 60 proc.

Choroby, które są efektem współczesnej żywności przemysłowej, to na przykład udar mózgu, zawał serca, miażdżyca, nowotwory, liczne inne choroby serca, żył, tętnic... Wymieniać można długo, a i tak pewnie przyszłe dekady wskażą kolejne obszary ludzkiego ciała, które są wyniszczane przez dietę złożoną z produktów wysokoprzetworzonych. Pewne jest jedno – im mniej w codziennych posiłkach gotowców, tym większe szanse na zdrowe i długie życie.

OBOWIĄZKOWA LEKTURA ETYKIET
Czego więc unikać w składach produktów? Wielu pseudoskładników: na przykład wody zastępującej wraz z innymi polepszaczami pełnowartościowy produkt, soli i cukru, które uzależniają i znacznie poprawiają walory smakowe, oraz tłuszczy trans, czyli utwardzonych olejów roślinnych. Jeśli któryś z tych składników znajduje się na pierwszym, drugim lub trzecim miejscu składu – nie warto tracić na niego zdrowia. O wiele gorsze niż te naturalne są „oszukiwacze” chemiczne. Wśród nich możemy wymienić na przykład barwniki (grupa E100, mogą pogłębiać reakcje alergiczne, stany depresyjne, bezsenność, nadpobudliwość, dekoncentrację, problemy żołądkowo-jelitowe, podejrzewa się je o działania rakotwórcze), konserwanty (grupa E200, mogą pogłębiać reakcje alergiczne, podrażniać żołądek i jelita, podejrzewane są o działania rakotwórcze oraz odurzające, mogą wywoływać nudności, bóle głowy, zapalenie nerek, zwiększać cholesterol, wywoływać biegunkę, pogarszać metabolizm i zmniejszać przyswajalność składników odżywczych), emulgatory (grupa E400, mogą być niebezpieczne dla kobiet w ciąży, zmniejszać przyswajalność składników odżywczych, działać przeczyszczająco, pogarszać pracę jelit), wzmacniacze smaku (grupa E600, mogą pogłębiać reakcje alergiczne, wywoływać ból głowy, bezsenność, nudności, osłabienie, otyłość, pogarszać wzrok, przyspieszać bicie serca, zakłócać pracę nerek), substancje dosładzające (np. aspartam, sacharyna, mogą powodować białaczkę, choroby układu nerwowego, mogą być przyczyną nowotworów).

GŁOSUJ PORTFELEM
Atrakcyjny wygląd, świetny smak, przedłużona data ważności, idealna konsystencja – żaden z tych czynników nie jest wart ryzyka utraty zdrowia. Jedno jest pewne – im krótsza lista składników produktu, tym zdrowiej. Im większa nasza asertywność i świadomość konsumencka, tym lepiej. Wydaje się, że mamy znikomy wpływ na przemysłową rzeczywistość spożywczą. Prawda jest jednak taka, że decydujemy portfelem – i dlatego warto to robić coraz częściej. Poprzez czytanie etykiet i wybór produktów jak najbliższych naturalnym ustanawiamy nowe trendy w przemyśle spożywczym i w kulturze jedzenia. Mimo że na zmiany trzeba będzie poczekać, to jest to jednak inwestycja w nasze zdrowie. Nawet jeśli dziś kosztuje nas to więcej – pieniędzy i czasu. Marketing w tej dziedzinie gospodarki jest mistrzowski: piękne opakowania z uśmiechniętymi celebrytami czy z dziećmi pałaszującymi smakołyki... Skład jest gdzieś z tyłu, małym druczkiem, zlewa się z tłem... Ale musi być, więc korzystajmy ze swojego konsumenckiego prawa i nie dajmy się naciągać kosztem swojego zdrowia.

Ewelina Wolna-Olczak