Na ławce w parku dwóch na oko dziesięcioletnich chłopców kłóciło się zażarcie nad plikiem kart. Zaciekawiona, jaka gra daje im tyle emocji (Makao? Oczko? Będąc w ich wieku, uwielbiałam iść na rekord w tysiąca!), usiadłam tuż obok. Ku mojemu zdziwieniu hałaśliwa para nie tyle grała w karty, co je… sprzedawała. Jak wyjaśnił mi jeden z nieletnich handlowców, karty Pokemon mogą kosztować prawdziwą fortunę. Najdroższe okazy są licytowane za miliony złotych. Większość spośród najbardziej wartościowych kart to egzemplarze ze specjalnych edycji.
FILATELISTYKA
Mojej pasji kolekcjonerskiej też towarzyszyło wiele emocji, choć o wydawaniu fortuny nie było mowy. Moi rówieśnicy w czasach PRL-u parali się zbieraniem znaczków pocztowych. Hobby przypominało chorobę wieku dziecięcego. Zapadali na nią w szkole niemal wszyscy. Niby powszechna, klasyczna zajawka, a jednak pozwalała wyrwać się z szarej rzeczywistości komunistycznej Polski.
Znaczki były jak historia w miniaturze. Nie tylko przedstawiały piękne ilustracje, ale również odzwierciedlały ducha swojej epoki. Ważne wydarzenia, postacie historyczne, bohaterowie wszech czasów czy zabytki – małe kwadraciki odkrywały przed nami przeszłość kraju lub regionu, wzbogacały także wiedzę o geografii świata. Odnajdywaliśmy na nich odległe krajobrazy, dzikie zwierzęta i rzadkie w naszej szerokości geograficznej rośliny. Dzięki nim przyroda globu była na wyciągnięcie ręki. Kto wtedy posiadał barwne atlasy? Znaczki były także oknem na kulturę. Pamiętam te z ilustracjami strojów regionalnych czy rzemiosła ludowego.
Miniaturowe dzieła sztuki projektowane były często przez znakomitych artystów, a drukowane różnymi technikami. Jedną z nich był staloryt. Rytownik odwzorowywał ręcznie za pomocą rylca projekt graficzny znaczka na stalowej płytce, matrycy wielkości znaczka pocztowego. Znaczki rytowane przez Czesława Słanię, światowej sławy polskiego artystę grafika, cieszyły się zawsze ogromną popularnością. Słania znany był również z psikusów. Jedynie baczny obserwator, posługując się lupą, mógł odkryć na jego pracach tzw. tajnopisy – imiona bliskich i znajomych artysty oraz ich wizerunki, nie wyłączając jego własnego.
Dlaczego znaczki pocztowe? Bo w siermiężnych latach osiemdziesiątych takie hobby nie wymagało żadnych dużych inwestycji. Wystarczył prymitywny klaser do przechowywania kolekcji, szkło powiększające do badania detali takich jak znaki wodne, perforacje czy błędy drukarskie oraz pęseta do delikatnego manipulowania papierem, aby uniknąć uszkodzeń i zabrudzeń. Dodatkowo, zajęcie nie miało żadnych oficjalnych zasad i żadnych ograniczeń wiekowych. Było natomiast okazją do zawierania wielu nowych znajomości i rozwijania umiejętności badawczych.
Wydawałoby się, że w dobie innowacyjnej grafiki komputerowej i nowych technologii filatelistyka mocno trąci myszką. Nic bardziej mylnego. Dziś kolekcjonowanie znaczków pocztowych może mieć przełożenie na spore pieniądze. Zamiast więc brać kredyt konsumpcyjny na wakacyjny wyjazd lub nowe auto, warto odkurzyć zakamarki piwnic i strychów. Wprowadzony do obiegu 1 stycznia 1860 r. w Królestwie Polskim znaczek „Polska numer 1” na aukcjach internetowych osiągał kwoty od 500… do aż 15 tys. złotych!
POKEMON – CZY JUŻ WSZYSTKIE MASZ?
Karty Pokemon wykorzystuje się do grania w Pokemon Trading Card Game, popularną grę karcianą, która zadebiutowała w 1996 r. Pierwsze skrzypce grają w niej postaci tytułowych stworków. Podczas uczenia się zasad rozgrywki konieczne jest zapoznanie się z dokładną budową każdego typu karty Pokemon, aby dobrze rozumieć cel jej istnienia i rolę w rozgrywce.
Pierwsza edycja Machamp Holo bez cienia (tzw. shadowless error) jest rarytasem w świecie współczesnych kolekcjonerów. Karty bezcieniowe to takie, którym w wyniku błędu w druku brakuje cienia po prawej stronie obrazka. To niezwykle rzadka i poszukiwana edycja. Cena kart różni się w zależności od jakości i zużycia, ale zawsze będzie to niebagatelna kwota – nawet do 5 tys. dolarów!
Wiele wartościowych kart Pokemon nie było pierwotnie dostępnych publicznie i zostało wydrukowanych w bardzo niskich nakładach. Karty turniejowe należą do tych ekskluzywnych. Trzech najlepszych zwycięzców każdej grupy wiekowej na turnieju Battle Road Summer w 2005 r. otrzymało karty Victory Orb. Ostatnio jedna z nich została sprzedana za ponad 15 tys. dolarów!
Zdecydowanie najrzadszą kartą w obiegu jest Pikachu Illustrator – Święty Graal kart Pokemon! Karta prezentująca Pikachu rysującego inne Pokemony została wydana ponad 25 lat temu na potrzeby konkursu organizowanego przez CoroCoro i okazała się najdroższym wydaniem w historii. W ciągu ostatnich kilku lat osiągała zawrotne ceny. Rekordowego zakupu dokonał youtuber Logan Paul. Zapłacił za nią… 6 mln dolarów, czyli blisko 23 mln złotych.
Idąc parkiem, przyglądam się ponownie dwóm młodocianym kolekcjonerom. Towarzyszy im ta sama energia, ten sam entuzjazm. I choć jest między nami kilka dekad różnicy wieku, to wiem, że zwykłe-niezwykłe papierki są dla każdego pokolenia formą przygody. Dla mnie były chwilową ucieczką za żelazną kurtynę, a dla nich – oddechem od wszechobecnego wirtualnego świata.
Sylwia Znyk
Artykuły miesiąca
PODSŁUCHANE, PODEJRZANE O KOLEKCJONOWANIU
- Artykuły miesiąca
- Odsłony: 179