Moja przyjaciółka Agnieszka, w młodzieńczym napadzie polotu, zapragnęła spożyć ugotowaną brukselkę. W naszym miejscu pracy nie znalazła stosownego naczynia, toteż użyła do tego celu czajnika elektrycznego. Zapach, który ulatniał się z wrzącej pary, przyprawiał o zawrót głowy, a warzywo jak było twarde, tak pozostało. Agnieszka swego celu nie dopięła, jednak od tej pory widok brukselki przywołuje we mnie wspomnienie… kawy, którą nieświadoma zaparzyłam nazajutrz, używając wspomnianego wywaru, pozostawionego w biurowym czajniku.

Przyszedł jednak czas na odczarowanie złego uroku brukselki. Zwłaszcza że gdy człowiek żyje w mieście, z którego pochodzi nazwa tegoż warzywa, nie powinien mieć uprzedzeń.

PO KRÓLEWSKU

Bruksela jest siedzibą króla i parlamentu belgijskiego, a ponadto instytucji Unii Europejskiej i NATO. Są tu dwie królewskie akademie umiejętności, Królewska Akademii Sztuki, Biblioteka Królewska, uniwersytety, konserwatorium i instytuty naukowo-badawcze, teatry, muzea. W tak królewskim otoczeniu warto zaprzyjaźnić się z receptą na Saxe-Coburg soup – historyczną zupę z brukselek, która połączyła gusta brytyjsko-belgijskie. W roku 1840 królowa Wiktoria poślubiła swego pierwszego kuzyna, księcia Alberta, wzmacniając stosunki Londynu z Brukselą (ówczesną siedzibą rodziny Saxe-Coburg). Wspomniana zupa łechtała wiktoriańskie podniebienie, a i dzisiaj może nas zaskoczyć swoim smakiem.

Połowę szynki kroimy w kostkę, resztę w wąskie słupki. W garnku stapiamy masło i smażymy cebulkę na delikatnym ogniu. Gdy jest już miękka, dodajemy pokrojoną brukselkę i szynkę w kostkę. Mieszając, smażymy, aż całe masło pokryje warzywa. Doprawiamy pieprzem i gałką muszkatołową, po czym obsypujemy całość mąką. Krótko przesmażamy i powoli wlewamy wywar z kurczaka. Doprowadzamy wszystko do wrzenia i gotujemy na wolnym ogniu przez kilka minut. Blendujemy zupę na gęste purée. Dodajemy śmietanę, a przed podaniem ozdabiamy zupę słupkami szynki i świeżymi grzankami.

Z tak przygotowaną potrawą może nie od razu trafimy pod dach Palace Royal, ale chociaż zmysłem smaku poczujemy, czym raczą się królowie.

CIĄGLE PADA

Oficjalnie zwie się kapustą brukselską. Swoją nazwę zawdzięcza miejscu, w którym po raz pierwszy została wyhodowana i opisana. Dobrze znosi mrozy, które zresztą zmniejszają jej naturalną gorycz. W Belgii ma dobre warunki do rozwoju. Panuje tu przecież klimat morski, ciepły, charakteryzujący się dużym zachmurzeniem, opadami i mgłami (pomiary wykazują, że nawet do 200 dni w roku!). Każdy, kto choć raz odwiedził Brukselę, wie, że tylko masochista wyrusza bez parasola na podbój tego miasta. Co zatem schrupać, by wytrwać w tak „butelkowym” klimacie? Jak przygotować brukselkę, by pokonać meteorologiczną chandrę? Można zawsze sięgnąć po belgijskie piwo. Bo najlepsze belgijskie piwa traktuje się tutaj z honorami godnymi najszlachetniejszych win. Do roku 1900 w niemal każdej wiosce można było znaleźć browar (w tym 3 tysiące w samej tylko Walonii!). Dziś ich liczba zmniejszyła się do 115, lecz – jak podają przewodniki dla „spragnionych” turystów – mamy wybór prawie 500 gatunków piwa. Nie, wcale nie zachęcam Was do zatapiania smutków w alkoholu. Przeciwnie – zatopcie w piwie brukselkę! Wraz z cielęciną.

Do sklepowego koszyka wrzućmy nasze swojskie warzywo, cielęcinę, ulubione piwo, pory, nasiona kopru, pęczek szczypiorku i olej do smażenia. Brukselkę myjemy i kroimy na połówki. Oczyszczone pory, po usunięciu ciemnozielonych liści, kroimy w plasterki, a mięso – w małą kostkę. Do rozgrzanego w woku oleju wrzucamy brukselkę i pory, podduszamy, dodajemy mięso, a następnie solimy i przesmażamy. I teraz oczekiwany zwrot kulinarnej akcji – dolewamy piwo. Całość doprawiamy solą i nasionami kopru i dusimy na małym ogniu, aż mięso będzie miękkie. Gotowe danie posypujemy posiekanym szczypiorkiem.

Jeśli nie przepadacie za piwem i preferujecie trunki wykwintniejsze – nic straconego. Przygotujcie brukselkę w winie. Większe główki warzywa dzielimy na pół, a małe zostawiamy w całości. Lekko podsmażamy w rondlu na rozgrzanym oleju, po czym zalewamy winem połączonym z taką samą ilością wody. Dosalamy do smaku, dodajemy szczyptę pieprzu i cukru i dusimy pod przykryciem, aż brukselka będzie miękka. Doprawiamy tymiankiem. Jak znalazł do białego mięsa drobiowego lub cielęcinki!

WIEŻA BABEL

Mój sąsiad z piętra pochodzi z Finlandii, pode mną mieszka Hiszpanka z Francuzem, a na pierwszym piętrze Brytyjczyk i Włoch. Na palcach jednej ręki mogę zliczyć rodowitych Belgów, których miałam przyjemność poznać, mieszkając już kilka lat w Brukseli. Bo to miasto to swoista anomalia – francuskojęzyczna wyspa w regionie flamandzkojęzycznym, gdzie co trzeci mieszkaniec jest obcokrajowcem. Kultury przenikają się i poznają. Może więc skosztować czegoś z kuchni włoskiej? Z brukselką w roli głównej, oczywista.

Zatem wrzućmy na ruszt penne w sosie z brukselki! Nasz zielony smakołyk obieramy z wierzchnich liści, odcinamy trzonki. Do gotującego się mleka wrzucamy brukselkę i pietruszkę; gotujemy około 10 minut. Warzywa miksujemy z tym samym mlekiem lub z bulionem, a następnie wlewamy na patelnię i rozpuszczamy w nich serek topiony. Dodajemy ząbek czosnku, pieprz i sól. Podgrzewamy całość przez około 3 minuty. Na koniec dorzucamy posiekaną natkę i łyżkę masła. Sos mieszamy z ugotowanym, gorącym makaronem, ozdabiamy pokrojonymi w plasterki brukselkami i posypujemy kukurydzą. Efekt – oswojony wielokulturowy melanż brukselski!

CZY DA SIĘ NA SŁODKO?

Ponoć się da.

Turyście Bruksela kojarzy się przede wszystkim z koronkami, komiksami i czekoladą. Belgijska czekolada jest powszechnie uważana za najlepszą na świecie. Przeciętny Belg pochłania rocznie 8 kg tej słodkości!

Brytyjczyk, niejaki Andy Simpson, z miłości do czekolady i brukselki zaczął z wielką pasją łączyć te produkty w dania. Ostatecznie uznał, że najlepiej wychodzą mu brukselki zalewane belgijską czekoladą. O dziwo, jego kulinarny wynalazek spotkał się z dużą aprobatą wśród młodzieży. Stworzył wyszukaną alternatywę dla słodyczy wigilijnych.

Można zatem polubić brukselkę? Można. Tylko trzeba mieć do niej niebanalne podejście. Podobnie jak do miasta, w którym została odkryta.

 

 

 

Sylwia Znyk

 

 

 

Gazetka 185 – październik 2019