Postać niebanalna, opisana w wizjonerskiej formie, bez wątpienia wizytówka bieżących trendów artystycznych. O kogo chodzi? Oczywiście o Geralta z Rivii, bohatera literackiej sagi Andrzeja Sapkowskiego. Wiedźmin był inspiracją dla kilku innych gatunków sztuki współczesnej, w tym postmodernistycznej, oraz popkultury służącej szeroko pojętej rozrywce. Już wkrótce, bo 20 grudnia, dowiemy się, czy jego kolejna kreacja się udała. Luźnej adaptacji powieści w serialowej formie podjęła się bowiem platforma Netflix. Oczekiwania są ogromne, obietnice również.

FANTASTYCZNE PIÓRO

Andrzej Sapkowski to pisarz, którego fanom literatury fantasy przedstawiać nie trzeba. Miłośnicy dobrej książki też zazwyczaj mają na koncie kilka jego pozycji, a uhonorowaniem jakości były liczne nagrody literackie, które otrzymał na przestrzeni kilku dekad. Ostatnią z nich była World Fantasy Award w 2016 r. w kategorii „Osiągnięcie życia” – za „Sagę o wiedźminie” właśnie. Jego książki czyta się na całym świecie, przetłumaczono je na wiele języków. Ukazały się w krajach Europy Środkowo-Wschodniej oraz Zachodniej; wydano je nawet m.in. na Tajwanie i w Brazylii.

W skład „Sagi o wiedźminie” wchodzą następujące utwory: „Krew elfów”, „Czas pogardy”, „Chrzest ognia”, „Wieża Jaskółki” oraz „Pani Jeziora”, pisane w latach 1994–1999. Wcześniejsze i późniejsze opowiadania Sapkowskiego, z lat 1990–2002, również uzupełniają fabułę sagi, a do najpopularniejszych należą: „Ostatnie życzenie”, „Miecz przeznaczenia” oraz „Coś się kończy, coś się zaczyna”. Popularną i niezwykle zajmującą lekturą jest również trylogia husycka, napisana w latach 2002–2006, w skład której wchodzą: „Narrenturm”, „Boży bojownicy”, „Lux perpetua”. Inne utwory autora to m.in. „Żmija”, „Świat króla Artura. Maladie”, „Rękopis znaleziony w Smoczej Jaskini”.

MIKROŚWIAT SAPKOWSKIEGO

Tytułowy wiedźmin to Geralt z Rivii, przedstawiciel gatunku modyfikowanego, który za pieniądze chroni ludzi przed rozmaitymi potworami. Często nazywany również machiną do zabijania lub mutantem, według opowieści wyzbyty jest możliwości odczuwania. Los jego splata się (i notorycznie rozdziela) z czarodziejką Yennefer. Czarodziejki również zostały poddane mutacjom, które pozwalają im na posługiwanie się magią w rozmaitych obszarach, choć cena za te umiejętności bywa często dość wysoka. Pośród ich nielogicznego uczucia nagle pojawiło się Dziecko Niespodzianka, obiecane Geraltowi, które okazało się księżniczką Cirillą, przeznaczoną na tron jednego z królestw występujących w sadze. Ciri początkowo szkolona jest na wiedźminkę, potem na czarodziejkę, a w końcu okazuje się, że jest jej pisany los zupełnie inny niż ten planowany przez wszystkich możnych „wiedźminowego” świata. Mała dziewczynka dorasta na kartach sagi, stając się przyczyną wielu wydarzeń, których nie jest w stanie powstrzymać. Gdzieś zawsze krok za nią podąża obiecany jej opiekun Geralt, a myślą wspiera ją jej przyszywana matka, Yennefer. Ich losy dzieli i opisuje bard Jaskier, który swoją życiową nieporadność nadrabia talentem i wyjątkowym szczęściem. Wszystko kończy się nie tak, jak się spodziewamy, i trudno nawet ocenić, czy dobrze, czy nie. Ta dość prosta fabuła na przestrzeni tysięcy stron wcale jednak nie jest aż taka banalna.

W „Sadze o wiedźminie” nie chodzi bowiem tylko o głównych bohaterów i ich niecodzienne losy. Saga zawiera mnóstwo elementów, nad którymi często zastanawiamy się w kontekście funkcjonowania państw, podziałów społecznych, władzy i wykluczenia. Stworzony przez Sapkowskiego świat, mimo że pełen fantastycznych stworów, nieprawdopodobnych wydarzeń i magicznych intryg, tak naprawdę niewiele różni się od naszego. Doskonale widać w nim uprzedzenia rasowe, małostkowość władzy, zapędy rządzących, nadrzędność pieniądza nad etyką, tragizm wojny, a nawet pęd ludobójczy. Z drugiej strony główni bohaterowie są może nie krystaliczni, ale obdarzeni darem rozróżniania dobra od zła, a na ich przywary patrzy się raczej z przymrużeniem oka lub z uśmiechem. Bo świat Sapkowskiego pomimo swych niezwykle fascynujących i niejednokrotnie strasznych historii pełny jest humoru, który nadaje fabule lekkości.

WŚRÓD DRIAD, WAMPIRÓW I SYREN

Jak wspomniałam, w powieściach znajdziemy prócz ludzi wiedźminów i czarodziejów. Jednak magia tego uniwersum wykracza o wiele dalej, a jej korzenie sięgają daleko w głąb mitologii nie tylko słowiańskiej, ale też greckiej, rzymskiej, anglosaskiej i wielu innych. Znajdziemy tu całe schematy zaczerpnięte z baśni czy z dawnych legend o najróżniejszym pochodzeniu. Spotkamy tu driady, elfy, niziołki, krasnoludy i gnomy, uważane za rasy rozumne. Pojawia się też szereg stworzeń, które klasyfikuje się błędnie jako potwory lub istoty nierozumne. Wiele znajdziemy tu nawiązań do słowiańskich wierzeń – pojawiają się choćby potwory takie jak strzyga czy kikimora. Jest tu także uniwersalny diabeł (któremu niekoniecznie bliżej do rokity niż fauna), bruxa, czyli wampir płci żeńskiej z portugalskich wierzeń, dżinn wprost z Dalekiego Wschodu czy smok, do którego pretensje rości sobie przecież nie tylko Wawel. Bazyliszki, syreny, wilkołaki, mantikory, bobołaki, rusałki, sylfidy, trolle, doplery i wiele, wiele innych mitycznych stworzeń to spuścizna wierzeń pochodzących z całego świata, w dodatku przetworzona przez literacką fantazję autora, który często kpi sobie z oryginałów. W dodatku w sadze wiedźmińskiej pojawiają się elementy języków, które stworzył Sapkowski – Starszej Mowy właściwej dla m.in. elfów czy nilfgaardzkiego, właściwego dla jednego z królestw w powieściach. Bazują one w większości na gramatyce języka angielskiego i francuskiego. Bardzo często pojawiają się również łacińskie cytaty.

Chcąc „Wiedźmina” obdarzyć słowiańskim przesłaniem, możemy oczywiście odnosić się do ukrytych w tekście cytatów z Mickiewicza i Słowackiego, ale jest to kolejny wybieg Sapkowskiego, który nie spolszcza swojego świata, tylko czyni go uniwersalnym. Odpowiedzialność za zbytnie przywiązanie „Wiedźmina” do korzeni słowiańskich ponosi popularna gra o tym samym tytule, która zdobyła ogromną popularność, zapewne przyczyniając się również do promocji tej literatury.

ZAGRAĆ W „WIEDŹMINA”

Gra fabularna „Wiedźmin” („The Witcher”) została wyprodukowana w 2007 r. przez polskie studio CD Projekt RED. Ogromne nakłady finansowe i pięć lat pracy nad jej elementami, a także szeroka kampania reklamowa sprawiły, że zyskała bardzo dużą popularność nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Powstały trzy edycje – pierwsza w 2007, druga w 20011 („Wiedźmin 2: Zabójcy królów”), a trzecia w 2015 r. („Wiedźmin 3: Dziki Gon”). Już w pierwszych latach sprzedaż gry liczono w milionach. Powstawały nowe wersje językowe, w tym chińska. Tworzono rozszerzenia fabularne. Dodawano coraz to nowe smaczki słowiańskie, na których producenci zarabiali coraz więcej. Owa słowiańskość stała się bowiem lokalną egzotyką w Europie, wizytówką tego świata, a nawiązania wykraczały poza dawne wierzenia ludowe. Stąd też liczne, błędne, próby przypisania świata wiedźmińskiego do tradycji polskiej. Jednocześnie to właśnie gra sprawiła, że „Wiedźmin” stał się niejako wizytówką polskości.

EMOCJE ADAPTACYJNE

Na podstawie sagi Sapkowskiego powstała nie tylko gra komputerowa, ale i komiks „Wiedźmin” w latach 90. (sześć odcinków, wznowiony w 2001 oraz w 2015 r.), film pełnometrażowy (2001) i serial telewizyjny pod tym samym tytułem (2002), gra RPG, gra fabularna „Wiedźmin: Gra wyobraźni” wraz z grubym podręcznikiem (2001), a nawet gra karciana. Większość tych dzieł nie zyskała zbyt dużej popularności, a i jakość wykonania pozostawiała wiele do życzenia w porównaniu z oryginałem Sapkowskiego czy grą komputerową. Szczególnie trudno mówić o rodzimej adaptacji „Wiedźmina” – niełatwo znaleźć dla niej jakieś pozytywne słowa. Pomimo wybitnych nazwisk w obsadzie i wielkich wysiłków odtwórcy głównej roli, Michała Żebrowskiego, pomimo dobrej muzyki skomponowanej przez Grzegorza Ciechowskiego... była to adaptacja wielce niestrawna dla miłośników literatury Sapkowskiego.

Być może dlatego też fani sagi tak się emocjonują przed premierą nowego serialu Netflixa. Twórcą filmu jest Lauren Schmidt Hissrich, scenarzyści to Declan De Barra, Jenny Klein i Michael Ostrowski, a reżyserzy: Alik Sacharow (m.in. „Dexter”, „Gra o tron”, „House of Cards”), Charlotte Brändström (m.in. „Chirurdzy”, „Zaginiona”) i Alex Garcia Lopez (m.in. „Egzorcysta”, „The Punisher”). Pamiętając polską porażkę i kinematograficzną, i telewizyjną, tej wersji słusznie się boimy. Często słyszy się, że ta adaptacja będzie hitem na miarę „Gry o tron”, że na razie planowanych jest siedem sezonów, ale być może dojdzie i do dwudziestu, że miłośnicy tego typu filmów zostaną usatysfakcjonowani wyjątkową jakością. Sam Andrzej Sapkowski, który już widział film i był czasami obecny na planie, jest zadowolony z efektu. Słowiańskość Geralta, ugruntowana w grze komputerowej, podobno zniknie, co być może wyjdzie całości na zdrowie. Czy jednak spekulacje i rokowania będą miały cokolwiek wspólnego z rzeczywistością, przekonamy się już 20 grudnia.

 

 

Ewelina Wolna-Olczak

 

 

Gazetka 187 – grudzień 2019