Nie tak dawno media obiegło zdanie pewnego polskiego polityka, który stwierdził, że „jeden mężczyzna, jedna kobieta, w trwałym związku, i ich dzieci. To jest rodzina”. Wzburzyło się pół Polski, wzburzyły się media niezależne i europejskie. Z niefortunnego cytatu próbowano wybrnąć równie niefortunnie, znając poglądy obecnej władzy na zagadnienie rodziny właśnie. Tymczasem pojęcie „rodziny” wielce ewoluowało w ostatnich kilku dekadach, poszerzając swoje znaczenie. To niekoniecznie mężczyzna, kobieta i ich dzieci. Gdy rozejrzymy się dookoła, przekonamy się, że tych „tradycyjnych” rodzin wcale nie jest wokół nas tak wiele. Z różnych przyczyn dzisiaj zupełnie inaczej postrzegamy rodzinę, a w nadchodzących latach tradycyjna definicja na pewno jeszcze się poszerzy.

OD NARODZIN PO GRÓB

Rodzinę definiuje się jako małą grupę społeczną, opartą na pokrewieństwie oraz więzach małżeńskich. Pomiędzy wszystkimi jej członkami występują silne więzi emocjonalne i formalne. Rodziny się nie wybiera – należymy do niej od narodzin aż do śmierci. Rodziny mogą być nieliczne i wielopokoleniowe, zgromadzone pod jednym dachem czy też dzielące kilka niezależnych gospodarstw domowych. Nie znajdziemy w pełnej definicji zapisu, że musi to być jeden mężczyzna i jedna kobieta związani węzłem małżeńskim oraz ich potomstwo. Rodzinę może tworzyć wiele osób, które mają wpływ na siebie nawzajem, a przez stulecia w różnych kręgach kulturowych na całym świecie najważniejszym filarem rodziny nie zawsze był święty sakrament. W niejednej kulturze najistotniejszymi członkami rodziny nie byli wcale mąż i żona, ale żona z potomstwem i jej matka, na których to filarach opierały się fundamenty domu. Mężczyźni byli tam jakby „doklejeni”. Istnienie rodzin niepełnych, zastępczych, adaptujących się do potrzeb sytuacji powodowało, że o rodzinie stanowiły nie tylko więzy krwi – liczyła się obecność, wpływ na codzienność, na wychowanie, opieka, miłość, bliskość.

Dzisiaj częściej spotykamy się nie z patriarchalnym modelem rodziny, ale z partnerskim. Ten styl współżycia staje się powoli normą w większości grup społecznych, chociaż oczywiście pojawia się jeszcze podział ról na niepracującą żonę zajmującą się domem oraz zarabiającego pieniądze i nieprzykładającego ręki do wykonywania obowiązków domowych i wychowania dzieci męża. Większość kobiet skorzystała jednak z prawa do edukacji i pracy, dzięki czemu w przeciętnej współczesnej rodzinie oboje partnerzy pracują, mocno angażując się zarówno w budżet, jak i w codzienne obowiązki rodzinne.

PO CO NAM TE WIĘZI

Współczesna rodzina spełnia w społeczeństwie jasno określone funkcje, przyczyniając się do jego prawidłowego funkcjonowania i rozwoju. Posiadanie potomstwa jest jedną z nich, wpisaną w naszą biologiczną naturę, ale wcale nie najważniejszą. O wiele istotniejsze dla wszystkich członków rodziny są funkcje: emocjonalna, ekonomiczna czy opiekuńcza, dzięki którym materialny byt rodziny oraz obszar szczęścia i spełnienia mogą być lepiej realizowane. Rodzina jako fundament społeczeństwa musi się dostosować do norm w nim panujących, stąd też jej funkcja socjalizacyjna. Polega ona z jednej strony na przygotowaniu potomstwa do samodzielnego życia i pełnienia funkcji społecznych, z drugiej – na wzajemnym szacunku w codziennym współżyciu i dostosowaniu swojego zachowania do potrzeb innych członków rodziny. Rodzina to także przekazywanie najbliższym, swoim dzieciom, dziedzictwa kulturowego – z przeszłością, historią, pamiątkami i dziełami sztuki. Nawet jeśli w rodzinie nie dominują tylko więzy krwi, to takie kulturowe jej scalenie jest bardzo ważne w kontekście trwałości relacji i jakości życia.

MĄŻ, ŻONA I POTOMSTWO

Tradycyjny wzór rodziny to dla nas ten, który został ukształtowany w okresie międzywojnia i PRL-u. Tymczasem już wówczas, przez zawieruchę wojenną, ten tradycyjny model bardzo często nie miał szansy funkcjonować. Istniały rodziny niepełne; porzucone lub zagubione dzieci. Pojawiła się również możliwość edukacji dla każdej kobiety, a wykształcenie dawało pracę. Im lepszą, tym bardziej uniezależniającą od męża. Tym sposobem przełamywano już wtedy dominujący w mentalności społecznej patriarchat. Dzisiaj wskrzeszenie tego modelu jest niemożliwe, bo takich „tradycyjnych” rodzin w Polsce jest zaledwie kilkanaście procent. Poza tym to nie prawo i nie religia powinny ostatecznie decydować o tym, kto jest członkiem rodziny – ale więzy krwi i więź emocjonalna. Coraz częściej męscy członkowie rodziny chętnie decydują się na przejmowanie domowych obowiązków takich jak sprzątanie, gotowanie, pranie, odrabianie lekcji z dziećmi, ich pielęgnację czy zabawę z nimi. Co więcej, nie uznają swojego zachowania za ewenement, ale za normę społeczną.

Przyczyny zmian są oczywiście różne – prócz wspomnianego dostępu kobiet do wykształcenia i pracy sprzyjała im także rewolucja obyczajowa, większy dostęp do antykoncepcji, zmiany w podejściu do religii (częstsze pomijanie małżeństwa w związkach oraz akceptacja dla rozwodów), lepsze warunki życia, a także rozpowszechnienie się kultury masowej, rosnący wpływ mediów i wzorców rodzinnych przez nich promowanych. Kluczowa jest jednak emancypacja kobiet oraz ich mentalne wyzwolenie się z więzów patriarchatu – dzisiaj kobieta wierzy, że jest w stanie sama utrzymać dom, wychować dzieci i robić to dobrze. Co ciekawe, również mężczyzna jest w stanie utrzymać dom w dobrym stanie i dobrze wychować dzieci, chociaż w to wierzy dość nikły procent społeczeństwa!

RODZINA W PRAKTYCE

Dzisiaj, jak już wspomniano, w polskim społeczeństwie dominuje rodzina partnerska, w której rodzice pracują, a opiekę nad dziećmi sprawiają odpowiednie instytucje społeczne lub niepracująca osoba – babcia, dziadek, ciocia. Taki rodzaj relacji zakłada wspólne finansowanie domowych wydatków, obowiązków oraz wychowania dzieci. Oboje rodzice muszą w prawie równym stopniu włączyć się w działanie tej rodzinnej machiny, bardzo często bowiem dobra organizacja czasu i logistyka mają tutaj kluczowe znaczenie. Innym zagadnieniem jest to, o ile taki model jest świadomym wyborem partnerów. Niestety często sytuacja finansowa i oczekiwania konkretnych warunków bytowych sprawiają, że obie osoby muszą podjąć pracę.

Coraz więcej mamy dzisiaj rodzin określanych mianem „patchwork”. W ich skład wchodzą partnerzy, którzy mogą mieć dzieci zarówno z poprzednich związków, jak i wspólne. Dzieci z takich rodzin spędzają czas zarówno z rodzicem, z którym mieszkają, z jego ewentualnym partnerem (partnerką) i dziećmi, a także z rodzicem, z którym nie mieszkają – i jego nową rodziną. W efekcie rodzina patchworkowa zakłada więzi pomiędzy wieloma niekoniecznie spokrewnionymi ze sobą osobami, które się w niej znalazły wskutek rozstania rodziców, rozwodu, śmierci jednego z nich lub z innych przyczyn. Często funkcjonowanie w takim nietradycyjnym modelu jest dla dziecka o wiele korzystniejsze niż w skłóconym związku biologicznych rodziców.

Od zawsze w każdym społeczeństwie mieliśmy również do czynienia z rodziną „niepełną”, choć dzisiaj wycofuje się z tego określenia jako krzywdzącego dziecko. Chodzi o jednego z rodziców wychowujący jedno lub kilkoro dzieci. Samotnych matek w Polsce jest około dziesięć razy więcej niż ojców, choć mężczyzn pełniących wyłącznie rodzicielskie obowiązki jest kilkadziesiąt tysięcy.

Coraz częściej mówi się też dzisiaj o rodzinie, w której rodzice są jednopłciowi (tzw. tęczowa rodzina). Rodzicielstwo osób LGBT budzi wiele kontrowersji, jednak staje się faktem – coraz częściej osoby homoseksualne wraz z partnerami wychowują potomstwo z poprzednich związków lub z adopcji. Jak dowodzą naukowcy, jednopłciowość rodziców nie ma negatywnego wpływu na rozwój dziecka. Tymczasem adopcja, choć dopuszczalna jest w większości krajów europejskich i w wielu państwach na świecie, w Polsce jest zakazana prawem, a jej społeczna akceptacja pozostaje bardzo niska, na co ma niezaprzeczalnie wpływ religia oraz patriarchalne pojęcie rodziny.

MIŁOŚĆ KOŁEM NAPĘDOWYM

Jak się okazuje, opinie polityków, którzy chcieliby rodzin zgodnych z nauką Kościoła, są bardziej życzeniowe niż poparte faktami. Nawet rodzina na wzór Adama i Ewy czy Świętej Rodziny nie mieści się w życzeniowej definicji „tradycyjnej” rodziny. Rodzina to przede wszystkim miłość, oddanie, zaangażowanie. To dbałość o innych jej członków, zapewnienie im satysfakcjonującego poziomu życia, ale również dbałość o ich potrzeby emocjonalne i kulturowe. Rodzina to wsparcie w dobrych i złych chwilach, to drogowskazy w życiu. Nie ma być ona więzieniem dla swoich członków ze względu na względy religijne czy społeczne. W rodzinie człowiek powinien się rozwijać, uczyć rozróżniania dobra od zła, spełniać.

Rodzina to przede wszystkim miłość, a jeśli jej zabraknie – staje się brzemieniem i źródłem cierpienia. Bardzo często tkwienie na siłę w normach społecznych, kulturowych i religijnych, dzisiaj niestety coraz częściej narzucanych przez władzę, unieszczęśliwia członków rodziny. Jeszcze bardziej krzywdzące jest, gdy normy rodzinne starają się narzucać przedstawiciele Kościoła, którzy o funkcjonowaniu rodziny w praktyce, o miłości w rodzinie i jej niezbędnej roli w wychowaniu potomstwa wiedzą niewiele. Bo bez wzajemnej miłości ta rodzinna machina daleko nie zajedzie.

 

Ewelina Wolna-Olczak

 

 

Gazetka 187 – grudzień 2019