W grudniu odbył się 25. szczyt klimatyczny w Madrycie (COP 25). Podobnie jak rok wcześniej w Katowicach, tak i tym razem celem było dopracowanie szczegółów wdrożenia w życie postanowień paryskich z 2015 r. O ile jednak w 2018 r. podjęto w krótkim czasie wiele decyzji, które nakładały liczne zobowiązania na wszystkie kraje biorące udział w rozmowach, o tyle teraz nie ustalono żadnych istotnych działań. Szczyt rozczarował, a brak porozumienia między jego członkami wzbudził wątpliwości co do wspólnego interesu wszystkich krajów w ochronie planety.

ZANIEDBANE EMISJE

Porozumienie paryskie z 2015 r. zakładało ograniczenie globalnego ocieplenia do +2 st. C, a nawet do 1,5 st., C do końca tego stulecia. Kolejne szczyty klimatyczne miały doprecyzować działania, które pomogą ten cel osiągnąć. Jednak ostatni szczyt nie przyniósł zbyt wielu rozwiązań i większość problemów przerzucił na kolejny rok, co w praktyce, przy obecnym tempie emisji, może oznaczać coraz bliższe +3 st. C do końca XXI w. Zamiast iść do przodu w prężnych rozwiązaniach, robimy wielki krok wstecz.

Głównym punktem, który COP25 miał doprecyzować, był system handlu emisjami. Wszystkie kraje miały przyczynić się najpierw do powstrzymania wzrostu, a następnie do redukcji koncentracji gazów cieplarnianych w atmosferze. Efekt miał mieć charakter globalny i realnie wpłynąć na sytuację klimatyczną planety. Niestety wskutek niepodjęcia na szczycie konkretnych decyzji w tym kierunku, oddala się wizja neutralności węglowej wszystkich krajów świata do 2050 r.

Państwa, które nie chcą się dostosować do wymogów, to np. Chiny i Indie. Różną interpretację wymogów ograniczenia emisji przedstawiają także np. Arabia Saudyjska, Brazylia, Australia. Zatem wielkie kraje, odpowiedzialne za ogromną ilość dwutlenku węgla wysyłanego do atmosfery, unikają działań na korzyść klimatu, dając tym samym furtkę mniejszym państwom do ignorowania zapisów z Paryża w 2015 r. Z tego też wynikała bierność tegorocznych rozmów. Wewnętrzne konflikty przyćmiły faktyczny cel szczytu i osiągnięcie porozumienia na wielu płaszczyznach.

BRAK KLIMATYCZNYCH AMBICJI

Nie podjęto także innych ważnych decyzji, na przykład nie określono ram czasowych dla planów związanych z realizacją porozumienia paryskiego. Nie ustalono formularzy potrzebnych do raportowania emisji ani przelicznika dla gazów cieplarnianych. Zazwyczaj na każdym szczycie klimatycznym podejmuje się kilkadziesiąt kluczowych decyzji. W Madrycie nie podjęto nie tylko tych najważniejszych i palących, ale nawet… wszystkich proceduralnych. Po katowickim COP24 wydawało się, że na grudniowym szczycie dojdzie tylko do kosmetycznych poprawek dotychczasowych ustaleń oraz że ewentualnie podniesiona zostanie kwestia wdrożenie większych ambicji klimatycznych. Uważa się, że decyzja dotycząca tych ambicji była kluczowa dla madryckiego szczytu. Okazuje się jednak ogólnikowa i pozbawiona konkretów, nie wniesie więc tak naprawdę niczego nowego w dotychczasowe działania rządów. W praktyce okazało się więc, że COP25 nie popchnął przepisów do przodu, a raczej zahamował niezbędne działania na kolejny rok.

EUROPEJSKI ZIELONY ŁAD

Szczyt klimatyczny w Madrycie miał przynieść konkrety w walce z emisjami na całym świecie. Jednocześnie w kontekście kontynentalnym Unia Europejska opracowywała Europejski Zielony Ład, czyli zbiór realnych pomysłów na kontynentalną neutralność dla klimatu. Polski rząd sprzeciwił się jego założeniom i nie włączył się w rozwój tej inicjatywy, choć ma ona szansę wywrzeć realny wpływ na decyzje klimatyczne we wszystkich krajach Europy.

Europejski Zielony Ład to plan, zgodnie z którym Europa miałaby się stać pierwszym kontynentem na świecie neutralnym dla klimatu. Do roku 2050 kraje europejskie miałyby m.in. znacząco obniżyć emisje oraz zainwestować w nowatorskie badania oraz ochronę środowiska naturalnego na kontynencie. Dzięki inwestycjom w ekotechnologie oraz zrównoważoną gospodarkę szansa na osiągnięcie neutralności klimatycznej realnie by wzrosła, a wspólne zaangażowanie wszystkich członków wspólnoty byłoby gwarantem powodzenia. Jeśli chodzi o gospodarkę, jako pierwsze uległyby transformacji: sektor transportu oraz energetyczny, budowlany, tekstylny, chemiczny, teleinformatyczny, ale oczywiście także rolnictwo. Działania byłyby wprowadzane stopniowo, ale powinny obejmować całe społeczeństwa i regiony, tak aby żaden nie został pominięty we wprowadzanych innowacjach. Poprawa klimatu miałaby się jednocześnie przełożyć na poprawę stanu zdrowia obywateli i jakości ich życia.

Przy całym negatywnym wydźwięku 25. szczytu klimatycznego założenia Europejskiego Zielonego Ładu dają pewną nadzieję, że jednak w najbliższym czasie w Europie będzie się działo wiele dobrego w kontekście poprawy sytuacji klimatycznej. Szkoda tylko, że hamulcem zmian będzie akurat Polska, która razem z Czechami i Węgrami wstrzymuje zbiorowe działania całej wspólnoty na rzecz poprawy warunków klimatycznych i środowiskowych całego kontynentu.

 

 

Ewelina Wolna-Olczak

 

 

Gazetka 188 – luty 2020