Stereotypy płciowe od zawsze są i będą. Tyle że w różnych środowiskach funkcjonują w różnych formach. To, co zasłyszymy lub przeżyjemy, utwierdza nas we własnych przekonaniach lub przeciwnie – obala mity dotąd powielane. Zdarza się, że jeśli bardzo chcemy mieć rację, to szukamy tylko tych dowodów, które ją potwierdzą. Czy istnieje babska solidarność? Ile kobiet, tyle historii.

HISTORIA MONIKI

Monika znała Olgę od dziecka. W przedszkolu obie wybrzydzały na stołówce, a w szkole podstawowej obie ściągały na klasówce z matmy. Podobne fryzury, podobne ciuchy i podobny gust. Mówili, że nie ma takich dwóch papużek nierozłączek jak one. Chłopców trzymały na dystans. Zresztą każdy osobnik płci męskiej czuł się przy tym duecie jak piąte koło u wozu. Przełom nastąpił dopiero na studiach. Monika dostała się na anglistykę, podczas gdy Olga, z mniejszym talentem lingwistycznym, obeszła się smakiem i zaczepiła w studium administracyjnym. Monika szła jak burza – stypendium w Londynie, zagraniczne sympozja, a jako wisienka na torcie stanowisko dyrektora w amerykańskiej korporacji. Olga tymczasem tułała się po sekretariatach prezesów, którzy nie szczędzili jej ani komplementów, ani dodatków motywacyjnych, choć więcej czasu spędzała nad tuszowaniem rzęs niż nad żmudną robotą papierkową.

Ambitną dyrektor Moniką zainteresował się równie przedsiębiorczy Maciej. Monika na swoją świadkową na ślubie wybrała bez zastanowienia Olgę – przez wzgląd na wieloletnią znajomość. Ta nie odmówiła, ale w głębi duszy zazdrość paliła ją jak ogień. Nowożeńców często odwiedzała w ich nowocześnie urządzonym apartamentowcu. Zwłaszcza kiedy na świat przyszła córka Moniki i Maćka, Ania, i Olga mogła małą zasypywać toną prezentów – jak na dobrą ciocię przystało. Monika zawsze miała nosa do interesów, ale w życiu osobistym w porę nie wywęszyła, że jej mąż niechybnie wpadł w oko przyjaciółce. Gdy nakryła Macieja i Olgę w czułych objęciach, jej szczęście rozsypało się jak domek z kart. Jeszcze przez długie miesiące, leżąc na kozetce u psychoterapeuty, nie mogła zdecydować, czy bardziej zawiodła się na mężu, czy na przyjaciółce.

Kobiety już od zarania dziejów walczyły o mężczyzn. Bo to facet polował na dziką zwierzynę, budował schronienie i zapewniał bezpieczeństwo. Nic więc dziwnego, że Oldze Maciej imponował na całej linii. Po mężczyznę poślubionego innej kobiecie z reguły sięgają te kobiety, które są niespełnione. Oldze całe życie brakowało pewności siebie, choć skrzętnie ukrywała swoje kompleksy pod toną makijażu i kuso skrojonymi sukienkami. Tylko dzięki Monice ukończyła szkołę średnią, a dalej szło jej jak po grudzie. Ani wybitna, ani wyjątkowa. Ot, pracownik niskiego szczebla. Gdy zagrabiła przyjaciółce męża, jej samoocena sięgnęła zenitu. Szkoda, że kosztem wierności i solidarności wobec drugiej, jakże bliskiej, kobiety.

HISTORIA BOŻENY

Bożena, odkąd sięga pamięcią, prowadziła recepcję w nadszarpniętym zębem czasu hotelu na rynku głównym w swojej rodzinnej miejscowości. Budynek dla jednych stanowił retro atrakcję z muzealnym sznytem, a inni nie widzieli nic poza zmurszałą fasadą i zgrzybiałymi schodami prowadzącymi do wnętrza. Przez lata pensjonat należał do rodziny lokalsów, którzy, choć ledwo wiązali koniec z końcem, to jednak wkładali w to niegdysiejsze miejsce całe swe serce. Firma z tradycjami. Tak się o niej mówi. Dlatego Bożena piała z zachwytu na wieść, że zwierzchnicy zatrudnili młodą specjalistkę, która sławiła się biegłą znajomością branży i potrafiła wdrażać innowacyjne projekty. Marzyła o tym, by tak niegdyś zacne miejsce przeszło metamorfozę i wróciło na piedestał atrakcji turystycznych okolicy.

Zapał Bożeny zgasł jednak wraz z pojawieniem się w recepcji Karoliny. Rezolutna blondynka wygłosiła, że priorytetowe zadania hotelu oscylują wokół tematów związanych z zarządzaniem personelem, i przez dwie godziny perorowała o efektywnym przywództwie. Podkreśliła, że rola lidera jest najważniejsza i wpływa decydująco na wszystkie obszary funkcjonowania obiektu. Odpowiedzialnością za niesatysfakcjonującą sytuację w hotelu obarczyła personel. Wytknęła zdumionej recepcjonistce niski standard obsługi, zamykanie na różne segmenty gości, rzadką rotację klientów i niezaangażowanie w wykonywane obowiązki. Każdego dnia jej publiczne dywagacje na temat niekompetencji Bożeny przybierały na sile. Potrafiła zrobić rejwach z byle powodu. Kobieta z dnia na dzień traciła wiarę w swoją przydatność zawodową i czuła się wyeliminowana z zespołu, który uległ wpływowi lotnej menedżerki.

Karolina nie widziała w Bożenie lojalnej pasjonatki identyfikującej się z miejscem i świadomej roli, jaką odgrywa w budowie marki. Zamiast nawiązać z nią współpracę, wybrała rywalizację. Tyle że w zastanych strukturach hotelowych nie istniał jasno i merytorycznie określony podział zadań i obowiązków. Starsza stażem koleżanka wchodziła młodszej w paradę. Młoda wolała zbierać punkty na własne konto. I być może całkiem nieźle zarządzała w branży hotelarskiej, to jednak z umiejętnością zarządzania emocjami była na bakier. Bożena była przekonana, że jej doświadczenie stanowi atut, tymczasem została przyrównana do reliktu. Marzyła o babskiej solidarności zjednoczonej wokół wspólnego celu, a dostała z liścia.

Mobbing istnieje w polskim Kodeksie pracy od 2003 roku. Oznacza prześladowanie pracownika w miejscu pracy, powodujące np. izolację, eliminację lub poniżenie. To świadomie wymierzona w pracownika agresja przybierająca różne formy. Uwagi Karoliny wpływały negatywnie na stosunki społeczne w zakładzie pracy, na negatywną percepcję Bożeny w środowisku i rzutowały na stan zdrowia ofiary. Z badań przeprowadzonych w ramach inicjatywy Women Power wynika, że tylko 13 proc. kobiet chce, by ich przełożonym była kobieta.

HISTORIA DOMINIKI

Ciąża Dominiki była wpadką. Wojtka, ojca swojego dziecka, poznała na balu charytatywnym organizowanym przez firmę, w której pracowała. Oboje wolni. Bez bogatej przeszłości, z której wynikałyby zobowiązania. Wojtek nie pchał się do wózka, ale na alimenty nie szczędził. Dominice opieka nad małym Olafem-niespodzianką dawała dużo nieskrywanej radości. Bez problemu cyrkulowała między domem a korporacją i realizowała się na dwóch płaszczyznach. Do czasu, kiedy po rutynowych badaniach pracowniczych doktor hematolog znienacka wydała wyrok: nowotwór żołądka. W jednej chwili Dominika znalazła odpowiedź na przyczynę utraty apetytu, nudności i osłabienie.

Kobiety skupione wokół Dominiki stworzyły grupę wsparcia. Mama, siostry, koleżanki z firmy, sąsiadki, znajome i znajome znajomych. Na podstawie ustalonych dyżurów krążyły między szpitalnym łóżkiem młodej matki a jej mieszkaniem, gdzie zostawiła już raczkującego syna. Informacje o potrzebie zakupów i prania, obowiązkowych szczepieniach małego czy uiszczeniu rachunków przekazywały sobie na zamkniętym forum. Zadziałał mechanizm pramatek, które stadnie walczyły o przetrwanie i ochronę potomstwa. Kobiety prężą się w obliczu zagrożenia. Zawiązują front, gdy znajdą wspólnego wroga. Na zasadzie opozycji. Ich sojusz opiera się na twardych fundamentach – emocjach. Dzielą się doświadczeniami, wykazują troskę, dodają otuchy. Tworzą plemienną wspólnotę, która broni słabszych. Krzywda wyrządzana drugiej kobiecie działa na nie więziotwórczo.

EPILOG

Olga znalazła w sobie siły, aby przeciąć węzeł gordyjski. Po rozstaniu z Maciejem szukała pomocy u specjalisty. Psychologia uczy, aby być sobą. Nie pogrywać, nie manipulować, nie kłamać, nie naśladować. Olga stara się polubić siebie.

Bożena zrezygnowała z pracy w archaicznym hotelu, choć właściciele obiektu nie ukrywali zawodu. Po szczerej rozmowie zrozumieli, że kluczem do doboru zwartego zespołu pracowników są nie tylko wymogi kompetencyjne, ale także osobowościowe. Po to, by zredukować potencjalne konflikty wśród załogi. Bożena z miejsca dostała posadę w nowiutkim pensjonacie, gdzie jej praktyka i obycie są nie do przecenienia.

Dominika jest w okresie remisji. Niewiele pamięta z okresu hospitalizacji, ale po iskrach w oczach Olafa widzi, że syn miał wymarzoną opiekę na czas jej nieobecności.

NA ZŁE

Solidarność to poczucie wspólnoty i współodpowiedzialności wynikające ze zgodności poglądów oraz dążeń. Sufrażystki, emancypantki, feministki… Kobiety od zarania dziejów nawoływały do szacunku wobec siebie. Demonstrowały w imię równości dostępu do edukacji, wynagrodzeń, emerytur, możliwości zatrudnienia i dokonywania samodzielnych wyborów. Ta idea samostanowienia była ogniwem, które je zespawało. Dziś także występują w zwartym szeregu, ale zazwyczaj wtedy, gdy któraś z nich znajduje się w sytuacji zagrożenia. Okazuje się, że łatwiej być na złe, a trudniej na dobre.

Kobiety to ludzie. A tam, gdzie są ludzie, wykluwają się konflikty. Czy istnieje babska solidarność? Ile kobiet, tyle historii.

 

 

Sylwia Znyk

 

 

Gazetka 189 marzec 2020