Pamiętam, że jako mała dziewczynka przyglądałam się babci, która przechadzała się po łące albo polu i wracała do domu z naręczem różnych wspaniale pachnących kwiatów. Potem niektóre rozkładała na sitach, a inne wiązała w małe pęczki i wieszała na strychu. Zioła kojarzyły mi się więc zawsze raczej z zajęciem dla starszych pań, które wiedzę na temat zbawiennych skutków zażywania tych roślin dostały w spadku po swoich babciach.

W ostatnim czasie widać bardzo wyraźnie, że zainteresowanie naturalnymi i biologicznymi produktami również i zbieraczom ziół zapewniło popularność. Choć wiedza i doświadczenie liczą się tu z pewnością, nie sądźcie, że zajęcie to zarezerwowane jest jedynie dla specjalistów. Odrobina informacji znalezionych w książkach i internecie pozwoli wam postawić pierwsze kroki w zielarskiej przygodzie.

BABY, LAS I STARE CHATY, CZYLI JAK TO SIĘ WSZYSTKO ZACZĘŁO

Niedaleko mojego rodzinnego domu, pod lasem, mieszkała Baba. Nie było w tym określeniu żadnego negatywnego wydźwięku, przeciwnie, wszyscy ją szanowali i często chadzali do niej po radę. W jednej z izb w swojej chatce Baba miała spiżarkę. Wisiały w niej u powały przeróżne zasuszone zioła, jagody i gałązki, a na półkach stały słoiki i buteleczki wypełnione fascynującymi kolorowymi płynami. Jak dowiedziałam się później, nie były to żadne eliksiry, jak sobie kiedyś wyobrażałam, ale soki i kompoty z różnych owoców. Jednak magia wcale nie prysła. Baba wiedziała wiele o świecie i roślinach, miała sposoby na bóle brzucha, kurzajki i farbowanie włosów. Skąd to wszystko wiedziała? Pewnie od swojej mamy (albo babci), a ta od swojej, i tak dalej wstecz.

Historia, również ta bardziej mroczna, pokazuje, że to właśnie kobiety częściej przebywały na polach i w lasach, zbierając jagody, warzywa, owoce i jadalne rośliny. To one jako pierwsze poznawały działanie roślin i uczyły się wykorzystywać je do leczenia, uśmierzania bólu i pielęgnacji. Nie było w ich doświadczeniu i wiedzy nic diabolicznego, a mimo to niektóre z nich nazwano czarownicami i nękano. Chociaż na terenach dawnej Rzeczypospolitej procesów o czary i egzekucji było znacznie mniej niż w innych częściach Europy, nasz kraj nie ustrzegł się tej zbrodni, ale to temat na zupełnie inną opowieść. Wspomniałam o niej, ponieważ właśnie zielarki i zielarze często padali ofiarą pomówień, posiadali oni bowiem wiedzę, która zdaniem wielu musiała pochodzić z diabelskich i magicznych źródeł. Bo jak inaczej wyjaśnić, że kobieta z odległej wsi potrafi leczyć bóle głowy, wrzody, odbierać porody i pomagać w czernieniu włosów?

Często bywało też i tak, że ludzie albo nie mieli dostępu do mistrzów medycyny, albo nie mogli ich opłacić, albo zwyczajnie im nie ufali. Woleli zatem udać się po pomoc do znajomej zielarki lub sąsiada zielarza, niż tłuc się tydzień do miasta po to, by usłyszeć, że akurat nie ma miejsca w kolejce (jakież to i dziś aktualne!). Wtedy wydawało się wielu „uczonym” i „dostojnikom”, że wiedza medyczna i przyrodnicza to dziedziny niejako ekskluzywne i zarezerwowane dla scholarzy i uniwersyteckich mistrzów.

Jednak wiedza o zbawiennym bądź zgubnym działaniu ziół sięga czasów zamierzchłych. W jaskiniach i miejscach pochówków naszych przodków sprzed setek lat archeolodzy znajdują mieszki wypełnione roślinami, co dowodzi, że i oni wiedzieli to i owo o ziołach i używali ich nie tylko w rytuałach, ale także do uśmierzania bólu i leczenia. Z biegiem czasu wiedzę oraz doświadczenia zaczęto spisywać, tworząc zielniki zwane też herbariami. Zapisywano w nich działanie roślin, ale też dokumentowano ich wygląd, dzięki czemu wiemy, że niektóre znane nam dziś rośliny dawniej wyglądały zupełnie inaczej (marchew, kukurydza). Niektóre herbaria opisują też techniki zbioru, przechowywania i obróbki roślin – tak by maksymalnie wykorzystać ich właściwości. Przejdźmy zatem do porad i praktyki.

KIEDY ZBIERAĆ?

Wiosna i lato to zdaniem wielu najlepszy czas na zbieranie i przygotowanie ziół, czy też w ogóle roślin o właściwościach leczniczych. Jednak nie zawsze tak jest, zwłaszcza jeśli szukacie czegoś mniej popularnego. Te pory roku gwarantują prawdziwą bonanzę kwiatów i roślin, ale niektóre jagody, korzenie, porosty i bulwy lepiej pozyskiwać jesienią i zimą. Trzeba oczywiście od razu zaznaczyć, że nie wszystkie rośliny i porosty można zbierać, warto więc na początek zaopatrzyć się w przewodnik lub książkę o ziołach, żeby uniknąć mandatów.

Wróćmy jednak do terminów. Okazuje się, że miłośnicy zbieractwa mogą przez cały rok cieszyć się swoim hobby. W grudniu i styczniu bowiem można zbierać jagody jałowca, ziele jemioły i pąki leszczyny, w lutym najlepiej pozyskiwać korę (np. kasztanowiec, wierzba) i korzenie (np. łopian, lubczyk). W marcu i kwietniu można poszukiwać m.in. liści czosnku niedźwiedziego, korzeni arcydzięgla, pączków sosny, korzeni pokrzywy i cykorii. W maju nie zabraknie z pewnością np. liści malwy, leszczyny i brzozy oraz kwiatów jaśminu, koniczyny i chabrów.

Czerwiec to czas chociażby na miodunkę, miętę, szałwię, nagietka, morwę i tymianek. Lipiec to oczywiście najlepszy miesiąc na zbieranie kwiatów lipy, ale też owoców porzeczki i innych jagód oraz liści, np. pokrzywy, podbiału i nasturcji. Nie można też oczywiście zapominać o kwiatach piękniejących w tym czasie – to rumianek, wrotycz i pierwsze wrzosy, które z pewnością przydadzą się każdemu miłośnikowi ziół. Sierpień nie ustępuje bogactwem innym miesiącom: dziurawiec, melisa, anyż, ostropest, skrzyp, korzeń prawoślazu czy ziele krwawnika to tylko niektóre godne uwagi rośliny.

Jesienny wrzesień powita zbieraczy owocami głogu, zielem ruty, kłączami tataraku czy jarzębiną. Październik to czas na kasztany, korzenie jaskółczego ziela, owoce pigwy i lubczyk. W listopadzie wracamy do zbierania korzeni i pozyskiwania kory, powinniśmy więc zwracać uwagę na chrzan, czarny bez i kalinę.

Natura potrafi nas obdarzać cały rok, ale należy najpierw poznać zioła i sposoby ich zbierania – nie tylko po to, by nie narażać swojego zdrowia i życia, ale także po to, by trwale i nieodwracalnie nie uszkodzić rośliny. Wycinając korę bądź obierając sok z żyjącego drzewa, trzeba działać ostrożnie i używać sterylnych narzędzi – do każdej rany, także tej zadanej roślinie, mogą dostać się bakterie i grzyby i wywołać zakażenie. Jeśli roślina zachoruje, może obumrzeć, a to, co z niej pozyskaliśmy, może nie nadawać się do przetworzenia. Trzeba zatem poszperać w książkach i w internecie, żeby wiedzieć co, kiedy i jak najlepiej zbierać i w jaki sposób obrabiać.

DOMOWYM SPOSOBEM

Zanim przedstawię tu kilka moich ulubionych sposobów na wykorzystywanie ziół i roślin, chcę bardzo wyraźnie zaznaczyć, że przed sięgnięciem po jakikolwiek środek „z babcinej spiżarni” – zioło, nalewkę, syrop czy maść – trzeba zapoznać się z jego działaniem i przeciwwskazaniami. Niektóre rośliny powodują uczulenia, inne nie są wskazane dla kobiet w ciąży, ponieważ mogą wywołać poronienie lub przyspieszyć poród (arcydzięgiel, ruta, jałowiec, czasem szałwia). Niektóre zioła w kombinacji z problemami z sercem albo ciśnieniem mogą okazać się bardzo niebezpieczne. Warto zatem najpierw skonsultować się z lekarzem i czytać etykiety na herbatkach i syropach ziołowych. Jeśli masz problemy ze zdrowiem albo jesteś w ciąży lub karmisz piersią, ogranicz zioła do tych, które pozwoli ci zażywać lekarz.

Ze względu na to, że nie każdy może próbować wszystkich ziół, postanowiłam ograniczyć się do kilku bardzo tradycyjnych receptur, które nie wiążą się z używaniem „kontrowersyjnych” roślin. Jeśli w wakacje masz ochotę poszaleć z kolorem włosów, ale nie chcesz ich farbować, spróbuj mieszanki wywaru z kwiatów rumianku (najlepiej działa susz) z odrobiną cytryny. Rumianek i sok z cytryny mają działanie rozjaśniające, więc jeśli blond spłowiał albo brąz jest nieco zbyt głęboki, możesz spróbować ożywić kolor taką właśnie mieszanką. Ja lubię wlewać ostudzony wywar do buteleczki ze spryskiwaczem i kiedy jestem na dworze, a słonko świeci, spryskiwać włosy od czasu do czasu, żeby je naturalnie rozjaśnić.

Brązy ożywi wywar z liści orzecha włoskiego, ale trzeba uważać, ponieważ napar może zostawić plamy na ręcznikach i niektórych garnkach. Rezultat jest szybciej widoczny na jasnych włosach, więc jeśli twoje są ciemne, musisz zabieg kilka razy powtórzyć. Radzę przed zastosowaniem wywarów na głowie zrobić test uczuleniowy na ręce – upuść parę kropel na skórę i poczekaj kilka minut, a jeśli zauważysz jakieś zmiany, nie stosuj naparu i zapytaj o radę lekarza. Wiele osób chwali sobie także działanie pokrzywy na włosy, dlatego warto spróbować zaparzyć susz pokrzywy i od czasu do czasu płukać nim włosy. Naparu takiego możesz też używać w postaci mgiełki – wystarczy przelać go do butelki ze spryskiwaczem.

Jeśli masz problemy ze stopami, możesz do wanienki z ciepłą wodą dodać miętę lub szałwię i sól. Oczywiście jeśli masz odciski lub poranione stopy, możesz zacząć od niewielkiej ilości zioła, a kiedy skóra się zagoi, dodać sól. Wielu z nas boryka się z problemem nieprzyjemnego oddechu. W tym wypadku znane jest zbawienne działanie naparu z szałwii, ale nie zapominajmy, że naszym pomocnikiem może być też nać pietruszki czy rzeżucha – wystarczy zalać liście ciepłą wodą, odczekać chwilę i przepłukać usta. Oczywiście można nać pietruszki zwyczajnie jeść, pamiętaj jednak, żeby upewnić się, że nie masz alergii.

Natura to prawdziwy skarbiec, trzeba więc nauczyć się z niego korzystać i doceniać go każdego dnia. Wiedza o jadalnych roślinach, owocach i grzybach to fascynująca dziedzina, która niegdyś dostępna była znacznie większej liczbie osób. Dziś zapomnieliśmy, jakie dobrodziejstwa kryje zielona spiżarnia, i musimy uczyć się wszystkiego na nowo. Zapytacie: po co? Jak pokazała sytuacja z wirusem, lepiej wiedzieć, jak piec chleb i skąd się biorą ziemniaki. Zioła, owoce i korzenie można uprawiać z powodzeniem w ogródku czy na balkonie. Niemal wszystkie pięknie kwitną, większość wspaniale pachnie, a jeśli można je także jeść, to wygrywamy na tym wszyscy.

 

 

Anna Albingier

 

 

Gazetka 193 – lipiec/sierień 2020