Obecnie w krajach Unii Europejskiej sprzedaje się blisko dwa miliony rowerów elektrycznych rocznie. Szacuje się, że w ciągu najbliższych pięciu lat liczba ta zwiększy się dwukrotnie. Aż wierzyć się nie chce, ale już ponad połowa rowerów sprzedawanych w Holandii to elektryki!

NA DOPINGU

Do tej pory amatorom jednośladów wystarczyła siła własnych mięśni. Dziś chętniej sięgają po tzw. e-bike (z ang. electric bicycle, po fr. VAE – vélo à assistance électrique), czyli rower z silnikiem elektrycznym. Wszystko po to, by jeździć, a się nie nakręcić.

Wybór roweru zależy od twoich oczekiwań – czy traktujesz jednoślad jako narzędzie sportu i rekreacji, czy jako środek transportu. Jeśli chcesz szybciej dojechać do celu i pokonać zdecydowanie większy dystans niż w przypadku tradycyjnego modelu, elektryk wpasuje się znakomicie w twój styl życia.

E-bike to świetna alternatywa dla samochodu. Śmiało omijasz korki i poruszasz się po gęsto zabudowanej przestrzeni miejskiej, a przy tym zaoszczędzasz grosza. Co ważne, elektryk nie wymaga od ciebie stuprocentowej energii z rana. Przy mniejszym wysiłku osiągasz wyższe prędkości. Lekkie wspomaganie elektryczne sprawia, że ani się nie zmęczysz, ani nie spocisz, co jest istotne dla osób, które w miejscu pracy nie mogą pozwolić sobie na powysiłkowy prysznic. Ponadto nie musisz wprost z łóżka wskakiwać w odzież roboczą czy sportową – na e-bike’u nawet w garniturze i pod krawatem (wersja dla pań: w sukience lub garsonce) wyglądasz do końca jazdy zacnie i z godnością. Po absorbującym dniu pracy też nie czeka cię nadludzki wysiłek. Chyba że chcesz docisnąć pedały, by pozbyć się nagromadzonego w ciele stresu. Masz wybór – silnik działa na twoje zawołanie.

Dla amatorów turystyki rowerowej e-bike również wydaje się nęcący. Jeśli chcesz pozwiedzać okoliczne wioski, a nie masz kondycji maratończyka, sięgnij po wspomaganie. Przejedziesz dłuższą trasę, i to w zawrotniejszym tempie, a do tego energii starczy ci jeszcze na zachwyt nad przyrodą i architekturą mijanych miasteczek. Nie ominie cię przy tym kojący dźwięk strumyka czy szczebiot ptaków – elektryk porusza się bezszelestnie. Nie straszne ci także pagórki i wzniesienia, kiedy wiesz, że na trudniejszym szlaku możesz liczyć na doping. Dozwolony.

Elektryk doskonale sprawdza się w przypadku osób starszych lub rozpoczynających treningi po kontuzji, a także wszystkich tych, dla których z innych przyczyn szybsza jazda na zwykłym rowerze jest nieosiągalna (np. z powodu astmy lub słabszej wydolności płuc). Dzięki tuningowi jazda na rowerze staje się dostępna dla każdego.

JAK TO DZIAŁA?

Generalnie rower elektryczny nie różni się w budowie od tradycyjnego, który znasz. Jest jednak dodatkowo wyposażony w trzy kluczowe detale, które robią całą robotę: akumulator (bateria wymagające ładowania), silnik elektryczny (dzięki nim nabierasz prędkości) oraz elektroniczny kontroler (przesyła energię z baterii i steruje pracą silnika).

W odróżnieniu od klasycznych jednośladów rowery elektryczne wspomagają jazdę przy pomocy silnika elektrycznego wbudowanego w koło. Silnik uruchamia się automatycznie, kiedy zaczynasz pedałować. Inteligentny kontroler pompuje tyle mocy, ile potrzebujesz. Przy szybszym pedałowaniu jest jej więcej, a przy lekkim mniej. W celu zatrzymania roweru naciskasz dźwignię hamulca lub przestajesz pedałować. Silnik automatycznie się rozłączy.

W dużym skrócie – jazda rowerem elektrycznym możliwa jest tylko dzięki sile pedałowania, które uruchamia cały mechanizm wspomagania.

NOWY STARY

Historia rowerów elektrycznych rozpoczęła się 120 lat temu, a w tym czasie przeszły one wiele ulepszeń technologicznych, które doprowadziły do obecnej konstrukcji. Pierwsze składy były wielce wadliwe, a dystans, który pozwalały pokonać – bardzo krótki. Patentów było wiele, jednak rozwój i popularyzacja rowerów elektrycznych są skorelowane z rozwojem akumulatorów. Producenci nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Cały czas trwają pracę nad różnym składem chemicznym akumulatorów. Wszystko po to, by zwiększyć ich pojemność oraz skrócić czas ładowania. Warto więc czekać i przyglądać się rozwojowi tej technologii. Przemysł rowerowy rozwija się bardzo dynamicznie.

PRZESIADASZ SIĘ?

Jak w każdej branży, tak i tu jest segment „dyskont” i „premium”. Lepiej jednak sypnąć groszem. Najlepiej cięższym. Zakup elektryka to wydatek od tysiąca euro wzwyż (z naciskiem na „wzwyż”). Nie bądź skąpcem – jeśli wydasz więcej pieniędzy, twój rower będzie lżejszy, naładujesz go szybciej i dojedziesz dalej. Bo choć elektryczny rower z silnikiem wyglądem nie różni się od tego klasycznego – ma klasyczną ramę, siodełko, kierownicę, a nawet pedały – to źródło jego energii potrafi kosztować. Cenę podbijają dodatkowo gadżety – panele sterowania, wyświetlacze, gniazdka na smartfon czy zasilane z akumulatora lampy.

Jeśli nie masz kasy, a lubisz majsterkować, popytaj sprzedawców o zestawy do samodzielnego montażu. Pakiet składa się zazwyczaj z tylnego koła z silnikiem w piaście, akumulatora, elektroniki, okablowania i elementu do sterowania nim, który mocuje się na kierownicy. Jest jedno małe „ale” – sprawdź, czy zestaw do konwersji rowerów na elektryczne spełnia wymogi określone w przepisach. Słowem, czy nie skonstruujesz bolidu, którego prędkość przekroczy dopuszczalne normy. Inaczej „samoróbkiem” możesz (w świetle prawa) pojeździć jedynie na prywatnym terenie zamkniętym.

Warto mieć na uwadze, że żywotność akumulatora jest ograniczona i musi on zostać wymieniony po określonej liczbie cykli ładowań i rozładowań. Napełnienie do 100 proc. trwa od dwóch do dziesięciu godzin (w zależności od ceny modelu). Zdarza się, że trzeba go ładować codziennie. Zimą, przy niższych temperaturach, jego wydajność zdecydowanie spada. Rowerowy akumulator można zdemontować i naładować w domu, podłączając go do zwykłego gniazdka. Pełny akumulator pozwala na przejechanie ze wspomaganiem od 30 do 100 km. Lepiej pamiętać o doładowaniu, ponieważ rowery elektryczne są zazwyczaj cięższe od tradycyjnych jednośladów. Ich waga jest obniżana wraz z rozwojem rynku, ale nadal oscyluje w granicach 20–25 kg (do tradycyjnego roweru dorzuć co najmniej 10 kg). Podczas jazdy wspomaganie dodaje skrzydeł. Gorzej, gdy akumulator pada, a ty masz zamiar jechać pod górę, pokonać stromy podjazd lub przyjdzie ci taszczyć rower na czwarte piętro. Bez windy.

DURA LEX, SED LEX

Prawo definiuje rower jako pojazd o szerokości nieprzekraczającej 0,9 m, poruszany siłą mięśni osoby nim jadącej. W świetle prawa rower może być wyposażony w uruchamiany naciskiem na pedały pomocniczy napęd elektryczny zasilany prądem o napięciu nie wyższym niż 48 V o znamionowej mocy ciągłej nie większej niż 250 W, którego moc wyjściowa zmniejsza się stopniowo i spada do zera po przekroczeniu prędkości 25 km/h. W przypadku większej mocy taki rower z silnikiem zalicza się do kategorii skuterów bądź motocykli elektrycznych i musi być zarejestrowany, mieć tablice rozdzielcze i ubezpieczenie. Dodatkowo, w przypadku pojazdów elektrycznych, zharmonizowane przepisy UE nakładają obowiązek posiadania prawa jazdy kategorii AM lub B.

Producenci, przynajmniej ci wiodący na rynku, w swoich modelach zachowują umowne parametry, nie chcąc naginać prawa, a tym samym narażać użytkowników na grzywny. Wiadomo, prędkość 25 km/h nie jest imponująca dla wprawionego cyklisty. Na gładkiej nawierzchni nawet przeciętny rowerzysta jest w stanie osiągnąć taką prędkość na klasycznym jednośladzie. Stąd miejsce dla elektryka jest na ścieżce rowerowej, a nie na ulicy.

Warto wiedzieć, że e-rowery mają założoną blokadę, która wyłącza wspomaganie powyżej 25 km/h. Gdy ją zdemontujesz lub zmodyfikujesz, a dalej korzystasz z praw cyklisty, z miejsca kwalifikujesz się pod paragraf. Konstrukcja tradycyjnego roweru nie jest przystosowana do zawrotnych prędkości. Rowerowe hamulce tarczowe nie są dostosowane do zatrzymywania roweru rozpędzającego się do tak wysokich prędkości. Ponadto opony nie mają wystarczającej przyczepności, a całej konstrukcji brak odpowiedniej amortyzacji. Zagrażasz sobie i pozostałym użytkownikom ścieżki. Bo choć wyłączenie elektronicznej blokady diametralnie zwiększa osiągi roweru ze wspomaganiem, to na ścieżce rowerowej będziesz siać postrach.

Wydawać by się mogło, że policjanci przeprowadzający kontrolę roweru elektrycznego nie mają możliwości sprawdzenia mocy rozwijanej przez silnik, ale niekompatybilność z obowiązującymi przepisami mogą ustalić na podstawie jego osiągów. Gdy rowerzysta osiąga prędkość do 45km/h, a przy tym nie uroni ani krzty potu, coś musi być na rzeczy. Uwaga! W Niemczech policja czai się z przenośnymi hamowniami, na których wyrywkowo bada się motorowery oraz rowery elektryczne. Niesubordynowanym cyklistom grozi mandat lub skierowanie sprawy do sądu z zarzutami prowadzenia pojazdu, który nie spełnia warunków technicznych przewidzianych dla rowerów.

Pamiętaj, że wprowadzenie i przestrzeganie przepisów dotyczących rowerów elektrycznych ma na celu zminimalizowanie liczby kolizji i zapewnienie użytkownikom bezpiecznej jazdy. Nie dziwią więc coraz częstsze głosy o wprowadzeniu obowiązku ubezpieczenia rowerów elektrycznych w zakresie odpowiedzialności cywilnej oraz nałożeniu na ich użytkowników konieczności posiadania uprawnień do kierowania.

Silnik elektryczny ma niższy koszt pracy niż silnik spalinowy, generuje dźwięk o mniejszym natężeniu, nie wydziela spalin oraz nie generuje wibracji. Taka idea przemawia nawet do ekologa. Miej to na uwadze, gdy 24 października, w Międzynarodowe Święto Roweru, dosiądziesz swojego dwukołowego wierzchowca. Koniecznie w kasku!

 

Sylwia Znyk

 

 

Gazetka 195 – październik 2020