Rok 2020 toczy się niezmiennie pod szyldem pandemii, a wraz z nim podupada coraz więcej instytucji i organizacji. Zagrożenie dla zdrowia, jakie niesie ze sobą zakażenie COVID-19, nie jest jeszcze dla lekarzy do końca jasne, ale ze zbieranych na bieżąco na całym świecie danych powoli wyciągają oni ostrożne wnioski. W ostatnich tygodniach uwaga naukowców skupia się także na psychicznym aspekcie pandemii. Jej skutki w postaci zaburzeń psychicznych są niestety coraz częstsze i nie wygląda na to, by w najbliższych miesiącach miały wyhamować. Pojawiają się nawet hipotezy, że wraz z kolejną falą koronawirusa to właśnie takie dolegliwości jak depresja czy stany lękowe będą nam towarzyszyć najczęściej, stając się jednym z kluczowych problemów społecznych.

W CZTERECH ŚCIANACH

Do wystąpienia pierwszych objawów zaburzeń psychicznych (lub do ich pogłębienia) przyczyniło się wiele czynników związanych z wybuchem pandemii oraz wprowadzeniem obostrzeń. Pierwszym i kluczowym było przymusowe zamknięcie w domach – całe społeczeństwo, nieprzygotowane na taką sytuację, dość emocjonalnie przeżywało ten czas. Z jednej strony pojawiał się lęk przed chorobą, lęk o siebie, o swoich bliskich, o utrudniony dostęp do lekarzy i usług medycznych. Z drugiej – z dnia na dzień musieliśmy się nauczyć funkcjonować w czterech ścianach. Dorośli zostali skazani na pracę zdalną, dzieci i młodzież na zdalne nauczanie, a seniorzy bardzo często na samotność. Wielu ludzi straciło pracę, dochody innych spadły, nagle pojawił się lęk o jutro także w kontekście finansów. Nie było można wyjść na kawę z przyjaciółmi, do kina, na siłownię – kontakty społeczne przeniosły się do sieci albo zaniknęły. Do tego zaczęliśmy się jeszcze bać innych ludzi jako potencjalnego zagrożenia dla naszego zdrowia. Powodów do lęku nie brakuje niestety także dzisiaj, gdy nadal o skali problemu przypominają nam maseczki, nieustanne dezynfekcje, dystans społeczny czy groźba przymusowej kwarantanny.

Szukaliśmy różnych sposobów na radzenie sobie z nową sytuacją. Alkohol i inne używki, leki, nadmierne objadanie się, szczególnie żywnością „śmieciową”, całkowity brak ruchu, brak kontaktów towarzyskich, zintensyfikowane życie w sieci i mediach społecznościowych (wpływające niestety negatywnie na zdrowie psychiczne) – wszystko to pogłębiało problemy. Nawet kiedy nastąpiło poluzowanie obostrzeń, wiele osób panicznie bało się wrócić do swoich codziennych nawyków sprzed pandemii i kontynuowało bardzo zachowawczy tryb życia. Skutki tej sytuacji naukowcy dopiero szacują, jednak wstępne wnioski nie brzmią pozytywnie.

ŚWIAT SIĘ BOI

Bóle kręgosłupa, anemia, choroby płuc i depresja – według Światowej Organizacji Zdrowia to cztery najczęstsze schorzenia na świecie. Według prognoz sprzed wybuchu pandemii już za 10 lat depresja znajdzie się na pierwszym miejscu. Bieżąca sytuacja epidemiologiczna może niestety ten proces znacznie przyspieszyć i już wkrótce wielu z nas będzie miało problemy ze zdrowiem psychicznym – bez względu na wiek, płeć, status społeczny, pochodzenie czy aktywność towarzyską.

Oficjalne dane sprzed pandemii wskazywały, że na całym świecie na depresję cierpiało blisko 5 proc. populacji (ok. 350 mln osób). W Europie było to aż 27 proc. ludności (83 mln), a w Polsce 4 proc. (1,5 mln). Nieoficjalne dane w Polsce mówiły jednak o 10 proc. cierpiących na depresję, przy czym chorowało prawie dwa razy więcej kobiet niż mężczyzn. Większość to osoby w wieku 20–40 lat. Aż 20 proc. stanowiła młodzież od 12. do 18. roku życia. Z pomocy specjalistów i farmakologicznej korzystało ok. 800 tys. Polaków.

W trakcie trwania epidemii SARS z 2002–2003 r. zespół stresu pourazowego (występujący dopiero po ustąpieniu epidemii) odnotowano u 20 proc. ludności zamieszkującej teren nią objęty. Większość cierpiących na stany lękowe stanowiły kobiety. Światowa Organizacja Zdrowia szacowała, że liczba cierpiących na zaburzenia i choroby psychiczne wzrośnie dwukrotnie. Dzisiaj pojawiają się pierwsze wyniki badań od czasów początku pandemii, które mówią o poważniejszym wzroście.

TRZYKROTNY WZROST

Już w maju Światowa Organizacja Zdrowia wydała raport na temat związku koronawirusa ze zdrowiem psychicznym. Już wtedy alarmowała, że sytuacja może wymknąć się spod kontroli, i wydała listę zaleceń, które miałyby zniwelować skutki wpływu pandemii na zdrowie psychiczne. Wskazywała także, że konieczna jest inwestycja w promocję zdrowia psychicznego i opieka nad osobami już wcześniej wykazującymi zaburzenia.

Tymczasem w Stanach Zjednoczonych pojawił się pierwszy raport wskazujący na pogorszenie się psychicznej kondycji społeczeństwa po wybuchu pandemii. Przeprowadzono go bez koncentrowania się na konkretnych środowiskach, dlatego wydaje się dość miarodajny w prognozach rozciąganych na resztę świata. Wnioski są szokujące: liczba pełnoletnich osób z objawami depresji jest ponad trzykrotnie wyższa niż przed epidemią. Dotąd obserwowano po takich traumatycznych przeżyciach najwyżej dwukrotny wzrost liczby zdiagnozowanych osób z depresją. Aktualną sytuację porównano z takimi wydarzeniami jak epidemia eboli czy zamachy z 11 września.

Badanie przeprowadzane w Chinach na grupie służby zdrowia wykazało depresję aż u połowy personelu medycznego. W Hiszpanii od marca odnotowano wyjątkowo wysoki wzrost zaburzeń psychicznych i samobójstw, a większość przypadków dotyczy kobiet. Oczywiście najbardziej narażeni na wystąpienie objawów są ludzie już wcześniej leczący się na depresję i chorujący na inne schorzenia, a także ich rodziny oraz przedstawiciele służb medycznych i służb bezpieczeństwa, którzy mają bezpośredni kontakt z koronawirusem. O skali zjawiska mówi też nagły wzrost zwolnień od psychiatry z powodu zaburzeń psychicznych. Depresję wykazują również włoskie badania skupiające się na konsekwencjach zachorowania na COVID-19. Ponad 50 proc. ozdrowieńców ma lub miało stany lękowe, depresję, stres pourazowy, zmaga się z bezsennością lub wykazuje inne objawy związane z zaburzeniami zdrowia psychicznego.

JAK UCIEC DEPRESJI?

Jednak w tej nietypowej sytuacji zagrożony jest każdy – czynniki wpływające na nasze samopoczucie w przypadku większości z nas uległy nagłej zmianie i z reguły była to zmiana negatywna. Nie ma gotowej recepty na to, jak poprawić swoje samopoczucie wynikające z aktualnej sytuacji na świecie, jednak każdy z nas, w trosce o swoje aktualne lub przyszłe zdrowie psychiczne, może dostosować się do kilku prostych zasad.

Aktywność fizyczna to podstawa. Ruszajmy się codziennie, spędzajmy czas na świeżym powietrzu, w lesie, w parkach, w górach, jak najczęściej łapmy witaminę D. Dbajmy o dietę, żeby była bogata w witaminy i minerały; jednocześnie ograniczmy fast foody, przekąski, alkohol i inne używki. Spotykajmy się z rodziną i przyjaciółmi, rozmawiajmy z nimi, dbajmy o kontakt. Jeśli pracujemy zdalnie – zadbajmy o aktywności poza godzinami pracy, żeby nie było to tylko wyjście na zakupy. Korzystajmy tylko ze sprawdzonych źródeł wiedzy na tematy związane z pandemią oraz ograniczmy śledzenie wszystkich newsów – często sami nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak ogromny wpływ na poziom naszego stresu i lęku mają takie wiadomości. Starajmy się uregulować sprawy finansowe, przeanalizować budżety tak, aby zapewnić sobie komfort życia bez lęku o jutro. Tutaj oczywiście niezbędne jest wsparcie dla tych najbardziej poszkodowanych – państwo powinno zapewnić wszystkim ubezpieczenie zdrowotne, pomagać w znalezieniu pracy po zwolnieniu, ograniczyć eksmisje oraz oczywiście zapewnić odpowiednią pomoc psychologiczną i psychiatryczną.

TERAPIA TO NIE WSTYD

Jeśli już od dłuższego czasu zauważamy u siebie takie objawy jak: spadek nastroju, smutek, stany lękowe, niechęć do podjęcia jakichkolwiek działań aktywizujących, poczucie bezradności i bezsensu życia, stałe zmęczenie, brak energii, problemy z koncentracją i ze snem, nadmierny apetyt lub jego brak, nerwobóle – możemy sobie z nimi samodzielnie nie poradzić. Pamiętajmy, że bardzo ważne jest wsparcie najbliższych oraz rozmowy z nimi; poczucie, że nie jesteśmy sami. Depresji jednak nie leczy się dobrymi radami – konieczne może okazać się wsparcie psychoterapeuty oraz interwencja farmakologiczna. Dzisiaj korzystanie z takiej pomocy nie wiąże się z żadnym wstydem, a niedługo coraz więcej z nas będzie musiało się o nią zwracać. Jeśli jeszcze mamy czas, spróbujmy własnymi siłami nadrobić depresyjny wpływ światowej pandemii na naszą psychikę. Jeśli brak nam na te działania energii – zdecydujmy się na wizytę u specjalisty i wyrwijmy się ze szponów jednej z najgorszych chorób cywilizacyjnych XXI wieku.

 

Ewelina Wolna-Olczak

 

Gazetka 195 – październik 2020