„Kocham cię na tyle, aby oddać ci nerkę, ale niedostatecznie bardzo, by oddać ci pilota” – te słowa z powodzeniem mogłoby wypowiedzieć każde dziecko, które nie jest jedynakiem. Bywa, że w konfliktach między rodzeństwem aż wióry lecą. Jednak jakże smutne było życie Czerwonego Kapturka, który przez las musiał kroczyć samotnie.

RETROSPEKTYWA

10 kwietnia obchodzimy Dzień Rodzeństwa. Idea święta powstała w Stanach Zjednoczonych, a pomysłodawczynią była Claudia Evart. Evart dorastała w wielopokoleniowej rodzinie. Serdeczne i zażyłe relacje krzepiły ją i umacniały. Była wpatrzona jak w obrazek w swoją siostrę i brata. Z Lisette, starszą o dwa lata, dzieliła pokój. Jak na starszą siostrę przystało, Lisette nie szczędziła młodej lekcji życia. Była towarzyska, popularna i niezwykle aktywna. Uczyła Claudię piec ciastka, dawała wskazówki, jak opiekować się zwierzakami domowymi i dbać o ogródek warzywny, a także okazała się ekspertką w stylizowaniu fryzur. Nic dziwnego, że fascynowała młodszą siostrę. Brat Alan, starszy od Claudii o pięć lat, od zawsze imponował jej odwagą, hartem ducha i krzepkością. Jego wypolerowane harcerskie odznaki i dumnie obnoszone plakietki dowodziły wielu sprawności. Dzięki jego wsparciu dziewczyna wiedziała, jak rozbić namiot, w jaki sposób unikać trującego bluszczu i jak skrzesać ogień. Z czasem i jej harcerski mundurek przyozdobiły odznaczenia. Dopingowana przez brata i wiedziona ambicją własną zdobyła ich więcej niż Alan.

Evart straciła rodzeństwo w tragicznych wypadkach, ale pamięć o Lisette i Alanie nie pozwoliła jej na bierne opłakiwanie wspomnień nad wspólnymi fotografiami. Chciała uświadomić wszystkim, że rodzeństwo to wyjątkowy dar, który często doceniamy, gdy jest już za późno. Jej osobiste doświadczenia stały się podwalinami fundacji wspierającej relacje między braćmi i siostrami. Do dziś Evart jest jej prezesem.

TEN OBCY

Konwencja baśni, łącząca świat na poły realny, na poły fantastyczny, tworzy najbliższą rozumieniu dziecka rzeczywistość. Pozwala oswoić emocje, lęki, ale i nowe sytuacje. Postawa bohatera znajdującego cudowne rozwiązanie mobilizuje dziecko do szukania własnych sposobów, jak brać życie za rogi. Lubię bajki terapeutyczne. Jedna z nich – o smoku Gulgotku – napisana przez uczestników kursu terapii pedagogicznej, zawsze przychodzi mi na myśl, gdy widzę kobietę w ciąży.

Gulgotek jest smokiem jedynakiem. Wpada w popłoch na wiadomość, że będzie miał braciszka. „Po co?” – rozważa zlękniony. Gdy mama smoczyca pokazuje mu rozwrzeszczane, pomarszczone i nieestetyczne zawiniątko, zaszywa się w swoim pokoju. Bezpardonowo wykrzykuje, że młodemu nie odda ani rodziców, ani zabawek, ani przyjaciół. Dopiero obserwując niezmącony spokój opiekunów, dochodzi do przekonania, że może opuścić kryjówkę, bo nic mu nie zagraża. Przeciwnie – czekają go nowe wyzwania i przygody.

Nie ma idealnego czasu na kolejne dziecko, tak jak nie ma idealnej recepty, w jaki sposób bezboleśnie poinformować młodych o rychłym powiększeniu rodziny. Bo podobnie jak do macierzyństwa dojrzewa kobieta, a do ojcostwa mężczyzna, tak i rodzeństwo potrzebuje czasu, by przełknąć łyżkę dziegciu.

„Skarbie, tak bardzo cię kocham i jesteś taka cudowna, że zdecydowałem się na drugą żonę, podobną do ciebie” – Elaine Mazlish i Adele Faber w swojej książce pt. „Rodzeństwo bez rywalizacji” porównują pojawienie się siostry czy brata do sytuacji, w której mąż przyprowadza do domu drugą, obcą kobietę. Jedynak nie musi rywalizować z rodzeństwem o uwagę rodziców, o zabawki i przestrzeń, a tu ni z gruszki, ni z pietruszki każą mu pod kołyską cmokać, adorować i – co gorsza – składać dary w ofierze. I jeszcze odprawiać modły dziękczynne, bo przecie taka łysa niemowa to dar boży!

Rodzeństwo nie jest monolitem, choćby powoływać się na wzniosłe historie i górnolotne aforyzmy. Rodzeństwo to grupa o rozbieżnych temperamentach, którą łączy jeden element – wspólni rodzice. Brat i siostra nie mają obowiązku się lubić. Relacja dzieci jest ich własną relacją, o indywidualnej dynamice. Przyczyny napięć w rodzeństwie mają różne podłoże. Warto jednak pamiętać, że na budowanie tej relacji mają ogromny wpływ rodzice. Jeśli będą traktować każde dziecko sprawiedliwie, uwzględniając jego potrzeby i akceptując odmienność, żaden członek rodziny nie pozostanie na marginesie. Niestety, jeśli osobowości dzieci okażą się niekompatybilne, nawet wyedukowani rodzice nie pomogą.

INTERAKCJE

Przed wielkim lasem mieszkał pewien biedny drwal ze swoją żoną i dwojgiem dzieci. Chłopczyk miał na imię Jaś, a dziewczynka Małgosia. Pamiętasz tę baśń? Z pewnością. Jaś, podsłuchawszy rozmowę rodziców o chęci pozbycia się dzieci i obiecawszy siostrze ratunek przed rychłą śmiercią w lesie, nazbierał do kieszeni surduta błyszczących kamieni, które chyłkiem rzucał za siebie. Chcąc wrócić do domu, szli za krzemieniami, które jarzyły się w nocy jak nowo wybite monety i wskazywały im drogę. Podobny fortel zastosował z chlebem, ale ten okazał się chybiony – zgłodniałe ptaki nie zostawiły ani okrucha. Brat i siostra, szukając ratunku, trafili pod strzechę okrutnej wiedźmy, która takie dziateczki jak one zjadała ze smakiem. Małgosia podstępem zagoniła staruchę do pieca, zasunęła rygiel, a tym samym skazała kanibalkę na śmierć. Nie pozostało jej nic innego, jak uwolnić uwięzionego brata. Rodzeństwo padło sobie w ramiona, wykonując harce ze szczęścia. Zwłaszcza że z chaty oprawcy wynieśli skrzynie z perłami i skarbami. I tak, objuczeni złotem i szczęśliwi, powrócili do domu, w którym odtąd nie zabrakło ni ptasiego mleczka.

Literatura aż puchnie od przykładów rodzeństw, które są dla siebie wsparciem nawet wtedy, gdy cały świat runie im na głowę. Być może Jaś na co dzień ciągnął Małgosię za warkocze, szturchał w wynędzniałe żebra i nie pozwalał dotykać swojej procy. Być może Małgosia nie chciała go dopuścić do szmacianej lalki, którą z upodobaniem obnosiła po pobliskim zagajniku, i zarzucała chłopcu, że jest zanadto pyszałkowaty i obcesowy, aby zbliżać się do niej podczas zabaw. Być może nawet nieraz dali sobie po kuksańcu – rodzeństwo, które się nie bije, to nie rodzeństwo! Niemniej jednak w obliczu tragedii instynktownie trzymali sztamę i stawali w swojej obronie. Na bank Jaś oddałby Małgosi nerkę; bez wahania zrobiłaby tak i Małgosia. Co nie znaczy, że po powrocie do chaty drwala nie wróciłaby też podwórkowa anarchia i zgrzyty o byle gałąź.

SEPARACJA

W latach 70. ubiegłego wieku prężnie działała amerykańska grupa The Jackson 5, znana także jako The Jacksons. W skład zespołu wchodziły dwie siostry i pięciu braci, w tym Michael, który zrobił zawrotną karierę solową. Ich występy cieszyły się szaloną popularnością; za koncerty dostawali krocie. Muzycy zachwycali radosną energią i perfekcyjnie wykonywanymi układami tanecznymi. Byli pierwszymi w historii fonografii wykonawcami, którzy umieścili swoje cztery debiutanckie single na szczytach amerykańskich list przebojów. Niestety, rodzina Jacksonów raczej nie należała do szczęśliwych. Nazywano ją wręcz dysfunkcyjną. Okazało się, że ojciec, gdy chłopcy ćwiczyli swoje sławetne układy choreograficzne, z pasem w ręku pilnował, aby żaden z nich nie wypadł z rytmu. Z latami nawarstwiały się spory o sławę i pieniądze, a brudy prano publicznie – w radiu, prasie i telewizji. Rodzeństwo – imponująco zgrane na scenie – w prawdziwym życiu było sobie obce lub wręcz wrogie.

Kojarzysz Monikę i Rossa z serialu „Przyjaciele”, braci Boskich z „Rodzinki.pl” i bliźniaków Weasley z serii o „Harrym Potterze”? Jak wynika z badań, dzieci i nastolatkowie w rodzeństwie nie upatrują pokrewnych dusz, ale współzawodników, którzy niweczą im zabawę, szpiegują przez dziurkę od klucza i sprzątają sprzed nosa co lepsze kąski. Pokłóceni, obrażeni – zwykle o drobiazgi. Bezwzględnie wybierają przyjaciół spoza grona domowników. W wielu rodzinach przychodzi taki moment, gdy bracia i siostry stają na rozdrożu i bez żadnych dramatów każde odchodzi w inną stronę. Swoją stronę. Może dla niektórych to i lepiej niż powielanie biografii Kaina i Abla czy Aliny i Balladyny. Dopiero z wiekiem dla człowieka ważniejsze stają się więzi rodzinne, a tym samym relacje siostrzano-braterskie. Człowiek starszy lubi zatracać się we wspomnieniach, kiedy robił figle i kradł jabłka z sadu sąsiada. A któż nie pamięta lepiej tych sztubackich ekstrawagancji jak brat i siostra?

DO KŁĘBKA

Raksza bandhan to hinduskie święto przypadające w czasie pełni Księżyca w okolicach lipca i sierpnia. Punktem kulminacyjnym uroczystości jest zawiązanie przez siostrę kolorowej nici na nadgarstku brata. Stąd nazwa święta – „raksza” znaczy ochrona, a „bandhan” wiązanie, więzy. Nić (rakhi) symbolizuje braterski związek między dwiema osobami, niekoniecznie połączonych więzami krwi, kasty, narodowości czy religii. W zamian brat obdarowuje siostrę słodyczami i zobowiązuje się jej bronić. Bywa czasami, że obydwie osoby są płci żeńskiej. Rakhi można również wiązać przy innych specjalnych okazjach, aby okazać solidarność lub powinowactwo (nie tylko między rodzeństwem), jak to się działo podczas ruchów niepodległościowych w Indiach. Jest to uroczystość rodzinna, w której uczestniczą wszyscy jej członkowie, ubierając się w odświętne ubrania. Czasem gesty mówią więcej niż słowa.

Szumnie obchodzimy Dzień Matki, Dzień Ojca, Dzień Dziadka i Babci oraz Dzień Dziecka. Warto jednak wpisać w kalendarz Dzień Rodzeństwa. Jeśli nadal nie stać cię, by podzielić się z rodzeństwem pilotem (bo zadry z dzieciństwa wciąż pieką), obiecaj chociaż nerkę. Małgosia bez Jasia zginęłaby z głodu w lesie, a Jaś bez Małgosi trafiłby wprost do brzucha barbarzyńskiej wiedźmy. Rodzeństwo to piękna idea, ale trudna relacja. Spójrz tylko na siostry Kardashian!

 

Sylwia Znyk

 

 

 

Gazetka 200 – kwiecień 2021