Jeszcze jak! Morze, piasek, muszelki, szum fal, hmmmm, niemalże idylla. Niemalże, bo oczywiście bardzo rzadko znaleźć można kawałek zapomnianej dzikiej plaży, gdzie można spokojnie rozpłaszczyć się na ręczniczku bez konieczności obcowania z innymi miłośnikami mieszanki kwarcowej. Nie od dziś wiadomo, że plaża zmienia ludzi, wyzwala w nas skrzętnie skrywane przez cały rok instynkty i uwalnia bestie, których opanowanie na podłożu sypkim jest niemożliwie. Typy ludzkie, jakie snują się po nabrzeżu, zasługują na to, by je opisywać, badać i katalogować! Gdyby David Attenborough zdecydował się na stworzenie serii im poświęconej, stałaby się ona nawet popularniejsza od „Niebieskiej Planety”. Przypatrzmy się zatem typom homo litoritus (‘człowiek plażujący’ – określenie całkowicie zmyślone przez autorkę 😊). UWAGA: Tekst może zawierać spore dawki humoru i sarkazmu!

Ivan i Krystyna PARAVANOW

Państwo Paravanowie uwielbiają spędzać czas z całą rodziną nad wodą, w bezpiecznych granicach swojej szmacianej, względnie plastikowej, zagrody. Zawsze dbają o to, by pojawić się na plaży przed wszystkimi, co zapewnia im spokój wyboru idealnego kawałka, którego później będą niestrudzenie bronić przed rządnymi kwarcu i H2O przedstawicielami homo sapiens. Paravanowie nie znoszą, gdy ktoś przestawia im podstępnie paliki i próbuje uszczknąć choć piędź ziemi, tej ziemi. Przyłapanym na takich praktykach nieszczęśnikom grożą kary słowne i cielesne. Najchętniej ogrodziliby dla siebie parawanem pół hektara plaży, ale nie można, „bo cośtamcośtam i te ćmoki bez palików i dwustu kilometrów materiału też muszą gdzieś leżeć, niestety”. Państwo Paravanowie sami zapewniają sobie pożywienie i atrakcje. Wisienką na torcie ich pieczołowicie urządzonych zagród jest oczywiście kolorowy plażowy parasol zapewniający, niczym lipa Kochanowskiemu, nieco cienia i ochłody.

Karyna i Denis FEJSBUK-INSTAGRAMOWSCY

Karyna i Denis uwielbiają błysk fleszy, najczęściej własnych. Zrobią wszystko, by strzelić sobie ekstra fotkę, nawet za cenę życia lub wysokiego mandatu za wspinanie się na falochron. Ta para nie traci cennego czasu na leżenie plackiem w promieniach słońca, woli zająć się pozowaniem. Zawsze uzbrojeni w jeden lub dwa osobne „selfistiki”, nie zdają się na łut szczęścia i fotograficzne umiejętności przypadkowych przechodniów. Sami są sobie sterem, żeglarzem, okrętem. Cykają fotki każdej części swoich „gotowych na lato” ciał, żeby zapewnić dwudziestu „falołersom” na Instagramie codzienną porcję emocji. Ci plażowicze dobrze wiedzą, że lodów nie należy zacząć pochłaniać przed zrobieniem serii uroczych fotografii, opatrzonych odpowiednim hasztagiem #sweetsummer! Karyna i Denis nie akceptują fotek grupowych i bardzo asertywnie, głośno i zdecydowanie poinformują każdego, że „włazi im w kadr”.

Marian i Patrycja STAĆNASZEWSCY Z DZIEĆMI

Ci państwo przyjechali na plażę swoim wielkim SUBARU, które zaparkowali niemalże przy samym molo, bo „co będziemy latać z TYM WSZYSTKIM w te i z powrotem, tu staniemy”. „To wszystko” w ich przypadku oznacza dzieci, mikroskopijnego pieska, kapelusz pani domu oraz jej torbę letnią od Toma Forda. Marian i Patrycja lubią, by wszyscy wkoło byli dobrze poinformowani o zasobności ich portfela, więc przy każdej okazji informują każdego, kto chce i nie chce, „że ich akurat stać”. „Weź Magnum, to większe! Stać nas!”, „Idę, wezmę te leżaczki, co je tu wynajmują, co będziesz sobie bikini takie drogie brudziła piachem, STAAAAAAAAAAĆĆĆĆĆĆ NAAAAAAS!”. Państwo Staćnaszewscy nie zaprzątają sobie głowy przywożeniem własnego kosza piknikowego – oni udają się do restauracji „Pod Pluskającym Pstrągiem” i zamawiają, bo ich stać. Ach, nie zapominajmy, że tym uroczym obywatelom towarzyszy droga Fifi, która gotuje się na słoneczku, odziana w psie bikini, kropka w kropkę jak to pańci! Pies jak to pies, wiadomo, czasem musi do toalety, a państwo Staćnaszewscy nie mają ochoty po nim sprzątać. Na uwagi o tym, że mogliby kupy pozbierać, pan domu reaguje szybko, stanowczo i bardzo po męsku, obrzucając mięsem każdego, kto śmie mu zaproponować sprzątanie, a Patrycja i dzieci kibicują dzielnemu ojcu.

Zofia i Jacek HEJTEROWSCY

Oni przyjechali na plażę tylko w jednym celu – żeby powiedzieć, co o tym wszystkim myślą! Myślą i mówią bardzo dużo, najczęściej źle o każdym. „Pa, jaka gruba, ratujmy wieloryby!”, „Ty! Zoba, jaki ten blady, jak młynarz”, „Eee, weeeź, znowu jakiś ryczy, zgubił się gamoń”. Ci państwo uważają, że są lepsi od innych, chodzą co niedziela do kościoła, nie jedzą glutenu i zawsze wszystko wiedzą lepiej. Szanują swoje terytorium, które wybierają zgodnie z obecnością w jego obrębie potencjalnych ofiar. Komentują, nieustannie dbając o to, by ton i głośność wokalizy były doskonale słyszane przez komentowanego. Na każde „proszę uważać na słowa” i „proszę popatrzeć na siebie” reagują starym, dobrym „ooo, jaka wrażliwa, już nic nie można powiedzieć”.

To moje ulubione piaskowe monstra. Mam nadzieję, że przy kolejnej nadmorskiej ekskursji zdołam wypatrzeć i inne, może nawet jeszcze ciekawsze!

 

Anna Albingier

Gazetka 213 – lipiec/sierpień 2022