Frytki są uważane w Belgii za specjalność kulinarną kraju i dziedzictwo kuchni narodowej, które ma duże szanse na wpisanie na specjalną listę UNESCO. Są jednym z symboli państwa – obok piwa, czekolady i muli. Pierwsze smażalnie frytek pojawiły się w 1860 r. Lokalizowane były obok dworców, urzędów, a z czasem stały się czymś charakterystycznym w pejzażu miejskich ulic. O popularności frytek wśród Belgów może świadczyć liczba smażalni z początku lat 80. XX w. – było ich 10 tys. Choć dziś jest ich „tylko” 5000, to i tak są licznie odwiedzane, a najsłynniejsze mają stałych bywalców. Smażalnie, zwane po belgijsku fritkotami, oferują nie tylko przekąskę z ziemniaków, ale także hamburgery, szaszłyki, kiełbaski, czasami ryby, sałatki czy makarony. Lista sosów do wyboru jest oszałamiająco długa – oprócz typowych, takich jak majonez czy andalouse, po tak niespotykane, jak np. ze świeżej cebuli. Każdego dnia w przeciętnej smażalni sprzedawanych jest średnio 100 rożków frytek.

TAJEMNICA SMAKU FRYTEK

Belgijskie frytki swój niepowtarzalny smak zawdzięczają sposobowi przyrządzania i smażenia. Wybiera się specjalne odmiany ziemniaków, pochodzące z pól Walonii czy Flandrii. Corocznie we frytki zamieniają się 2 tony ziemniaków z lokalnych upraw. Obrane ziemniaki kroi się ręcznie na dość grube kawałki. Smaży się je dwukrotnie na tłuszczu zwierzęcym, najczęściej wołowym. Pierwszy raz po to, by usmażyć środek, drugi raz – dla chrupiącej skórki. Taki sposób przygotowywania frytek nazywany jest belgijskim – w Polsce zachętą do kupienia frytek jest napis „frytki po belgijsku”. Duża porcja frytek może z powodzeniem zastąpić obiad. Trzeba jednak być przygotowanym na to, że sprzedawcy wykonują pracę w swoim rytmie – niezbyt szybkim – i uzbroić się w cierpliwość.

Mieszkańcy Brukseli najchętniej udają się po frytki do „Maison Antoine” na placu Jourdan lub do frytkarni na placu Flagey (między tymi dwiema smażalniami istnieje wieloletnia rywalizacja). Popularne frytkarnie znajdują się jednak w każdej dzielnicy Brukseli, podobnie jak w każdym belgijskim miasteczku.

BELGIJSKIE CZY FRANCUSKIE?

Pomiędzy Belgią i Francją trwa spór o to, w którym z tych krajów narodziła się tradycja smażenia frytek. Kwestia jest trudna do rozstrzygnięcia, bo brak poważnych naukowych opracowań, a i sama potrawa – jako typowa dla ludzi biednych – mogła pojawić się równolegle w obu krajach.

W XV w. Moza w Walonii pokryła się grubą warstwą lodu, uniemożliwiając mieszkańcom połów ryb. Pocięli więc ziemniaki na kawałki przypominające wielkością poławiane w rzece rybki i usmażyli na wołowym tłuszczu. Tak miała się narodzić tradycja jedzenia frytek. Historia to dość malownicza, ale według badaczy raczej nieprawdopodobna. We Francji natomiast frytki sprzedawano na paryskim moście Pont Neuf po zwycięstwie rewolucji francuskiej. W języku angielskim frytki określa się mianem French fries, czyli ziemniaków usmażonych na sposób francuski. Tak przyrządzone kartofle miał serwować gościom prezydent Stanów Zjednoczonych Thomas Jefferson w roku 1802. Mówi się też, że moda na frytki przywędrowała do USA wraz z amerykańskimi żołnierzami powracającymi z pól bitewnych I wojny światowej. Choć sposób przyrządzania ziemniaków pochodził z terenów francuskojęzycznej południowej Belgii, to przez pomyłkę przypisany został Francji.

NAJSŁYNNIEJSZE FRITKOTY W BRUKSELI

Maison Antoine na placu Jourdan istnieje od 1948 r. i prowadzi go już trzecie pokolenie. Ręcznie krojone frytki są grube, mają chrupiącą skórkę i miękkie wnętrze. Przed fritkotem zawsze jest kolejka kupujących, a stoi się w niej od kilku do kilkudziesięciu minut.

Frit Flagey to podobno ulubiona frytkarnia belgijskiej pisarki Amelie Nothomb. Miejsce kultowe, słynne za sprawą jednego z poprzednich właścicieli – potrafił odmówić sprzedaży osobom, które mu się nie podobały. Tutaj także trzeba postać, by kupić rożek frytek.

Friterie de la Barrière w dzielnicy Saint-Gilles istnieje już od 40 lat. Oferuje frytki smażone w tradycyjny sposób. Ma grono zwolenników, którzy uważają tę smażalnię za najlepszą.

Friture de la Chapelle – nazwa wskazuje na położenie smażalni, znajduje się bowiem na placyku przy kościele Notre Dame de la Chapelle w centrum Brukseli. Jakość serwowanych frytek poświadczają zapisy z przewodników Routard i Petit Futé, według których do tego miejsca trzeba koniecznie trafić.

Chez le Grec – smażalnia w dzielnicy Anderlecht znajduje się w miejscu dawniejszej, o nazwie Chez Eugène, której częstym bywalcem był sam Jacques Brel i którą utrwalił w jednej ze swoich piosenek.

Chez Clémentine – frytkarnia usytuowana na placu Saint-Job (Uccle) otwarta jest do 1.00 w nocy, a w piątek i sobotę aż do 6.00 rano.

Friterie du Bourdon przy Chaussée d’Alsemberg (Uccle) to dla wielu jedna z najlepszych smażalni frytek, do której warto przyjechać nawet z drugiego końca miasta.

Le Tram (place Payfa, Watermael-Boitsfort) – smażalnia mieści się w wycofanym z użytku tramwaju. Kupimy tam frytki robione tradycyjnie, a dodatkiem do nich może być majonez truflowy. Frytkarnia istnieje od kilku lat, ale spodobała się na tyle, że w rankingu fritkotów z 2015 r. zajęła drugie miejsce.

 

Sylwia Maj

 

 

Gazetka 158 – luty 2017