Powiedzenie „Jesteś tym, co jesz” idealnie można przekształcić na potrzeby psychologii w nieco inne, ale także zgodne z prawdą, a mianowicie „Jesteś tym, kim myślisz, że jesteś”. Rzecz będzie dziś zatem o tym, jak stajemy się tym, co mamy w głowie, i jak sposób, w jaki o sobie myślimy, determinuje nasze funkcjonowanie.

► Samoocena, czyli to, co sami o sobie myślimy, ma ogromny wpływ na nasz dobrostan i poziom zadowolenia z życia. I to we wszystkich jego aspektach, począwszy od rodziny i zdrowia fizycznego po rozwój zawodowy, przyjaźnie, zainteresowania, sposób spędzania wolnego czasu i coś, co nazwałabym umiejętnością znalezienia się w czasoprzestrzeni – swego rodzaju życiową zaradność. Osoby z wysoką samooceną chętniej i łatwiej bowiem wchodzą w interakcje z innymi. Czują się też w relacjach swobodniej w porównaniu z osobami o niskiej samoocenie, gdyż te często obawiają się odrzucenia lub braku akceptacji.

► Wiele badań naukowych w jasny sposób wykazuje związek pomiędzy niską samooceną a trudnościami w radzeniu sobie w stresujących momentach, ryzykiem depresji, zaburzeń lękowych, zaburzeń snu czy zaburzeń odżywiania. Co ciekawe, różnice te można zauważyć nie tylko w zachowaniu, ale i w samej budowie naszego mózgu, a konkretnie w ilości tzw. masy szarej odpowiednio większej u osób z wysoką samooceną i mniejszej u osób z samooceną niską.

► Niskie poczucie własnej wartości wpływa na to, w jaki sposób patrzymy na rzeczywistość i na co zwracamy uwagę, gdy widzimy innych ludzi. I tu znów wyniki badań układają nam się w spójną całość: osoby z wysoką samooceną przejawiają tendencje do wyszukiwania pozytywnych komunikatów i ocen na własny temat. Można wręcz powiedzieć, że ludzie ci żyją trochę tak, jakby mieli różowe okulary, i często myślą o sobie nieco lepiej i pozytywniej, niż mogłoby to wynikać z rzeczywistych przesłanek. Zupełnie inaczej jest w przypadku osób z niską samooceną, które przejawiają tendencje do wyszukiwania bodźców negatywnych i skupiania się na nich oraz rozpamiętują zdarzenia w sposób, który boli i dręczy („Dlaczego powiedziałem to czy tamto, co on teraz o mnie pomyśli?”).

► Mimo różnej samooceny jest coś, co nas łączy: większość zastanawia się, jak swoją samoocenę trwale podnieść i czy są jakieś (najlepiej szybkie i sprawdzone) techniki, aby zrobić postęp w tej materii. I tu pewnie państwa rozczaruję. Nie ma szybkich technik, chyba że uznamy za taką kupienie sobie czegoś, co ma nam przydać prestiżu i towarzyskiego czy też rodzinnego splendoru (markowe auto, droga torebka itp.). To technika tyleż szybka, co nietrwała, a zatem mało skuteczna. Ale już poznanie i próba zrozumienia siebie, samoobserwacja i najzwyklejsza codzienna refleksja nad tym, jak postępować, aby się samemu ze sobą dobrze czuć, jak najbardziej przyniosą efekty.

► Czy zadali sobie państwo kiedyś pytanie: Czy postrzegam siebie jako wartościowego człowieka? Jeśli tak, to co w największym stopniu się do tego przyczyniło? Postawienie sobie tego pytania nie jest proste, a odpowiedzi na nie nie są jednoznaczne. Zadane przeze mnie w gabinecie wywołuje czasem całe spektrum reakcji, począwszy od zaskoczenia i skonfundowania po lęk, zamrożenie, drwiący śmiech, a nawet złość. Jedno krótkie pytanie, a potrafi wzbudzić tyle emocji. Zmusza bowiem do zajrzenia w głąb siebie i zmierzenia się ze wspomnieniami, które nie zawsze są dla nas miłe.

► Kształtowanie się samooceny to proces pełen pułapek. Pierwsza z nich polega na tym, że sposób, w jaki o sobie myślimy, jest często echem tego, co słyszeliśmy w dzieciństwie od osób dla nas ważnych, jak rodzice, babcia, nauczyciele, trener czy przyjaciele. Czy byliśmy chwaleni, czy też za wszystko ganieni; czy okazywano nam dezaprobatę. To tu właśnie zaczyna się kształtowanie naszej (wysokiej lub niskiej) samooceny. Potem, kiedy dorastamy, ważna jest dla nas i dla naszego dobrego samopoczucia pozycja społeczno-finansowa, pomysł na życie, posiadanie i realizacja pasji itd. Kolejną pułapką jest przekonanie, że istnieje jedyna i właściwa prawda o nas, która nie zmienia się na przestrzeni czasu i zmieniających się okoliczności życia. A tak przecież nie jest. Dziś bowiem nie jesteśmy tacy sami jak dziesięć lat temu, a za kolejnych dziesięć lat nie będziemy tacy jak dziś.

► Może zatem zamiast przywiązywać się do nadanej nam przez rodziców (a nierzadko przez nas samych) etykiety, że jesteśmy tacy a tacy, że mamy niską samoocenę i nie wierzymy w siebie, warto byłoby skupić się na próbie zrozumienia swoich reakcji w danych sytuacjach. Dlaczego czasem panujemy nad swoim lękiem, a innym razem nie? Z czego te różnice wynikają i co możemy z tym zrobić?

► Porzucając wieczne ocenianie siebie samych i kategoryzowanie („To w końcu mam poczucie własnej wartości czy nie?”) na rzecz zrozumienia, zaczynamy widzieć siebie w pełnych barwach. Dajemy sobie przestrzeń do eksploracji, dlaczego w jednej sytuacji zachowaliśmy się odważnie, a w innej uciekliśmy. To z kolei może skłonić nas do zastanowienia się nad tym, czego potrzebujemy, by poradzić sobie z lękiem i niepewnością, co sprawia, że psychicznie wzrastamy, a co wzbudza w nas stany lękowe. Kiedy bowiem budujemy relację ze sobą na płaszczyźnie życzliwego samopoznania i rozumienia, mamy możliwość koncentrowania się na swoich własnych doświadczeniach. W ten właśnie sposób tworzymy i wzmacniamy zaufanie do siebie. Taka postawa nie tylko pomoże nam z bardzo trudnymi doświadczeniami, ale też rozwinie autentyczną akceptację siebie bez zafałszowań i zniekształceń.

 

Aleksandra Szewczyk

Psycholog

 

 

Gazetka 221 – maj 2023