Na temat depresji napisano już wiele, a jednak wciąż choroba ta dość często bywa nierozpoznana nie tylko przez pacjentów, ale czasem też i przez lekarzy. A jest to choroba naszych czasów. Groźna, przewlekła, obezwładniająca duszę i ciało stopniowo, bez nagłych sygnałów chorobowych i bez ostrzeżenia. Ze względu na mało specyficzne objawy jej rozpoznanie jest czasami bardzo trudne. U ponad połowy pacjentów chorujących na depresję i leczących się u lekarzy ogólnych choroba ta nigdy nie została zdiagnozowana. Pacjent często zostaje z nią sam, czując, że coś jest źle, nie zdając sobie jednak sprawy z tego, iż cierpi na depresję. A ta w każdym jednym przypadku pojawia się na skutek wielu skomplikowanych zależności pomiędzy tym, co wrodzone i genetycznie nam przynależne, a tym, co się w naszym życiu wydarza. U wielu pacjentów pierwotnej przyczyny depresji można doszukać się w przeszłości i doznanych wcześniej krzywdach. Traumy i deprywacje są częstym powodem obniżenia poczucia własnej wartości i dużej podatności na cierpienie.

U ponad 50 proc. pacjentów epizody depresji się powtarzają. U osoby, która miała w przeszłości dwa epizody depresji, prawdopodobieństwo wystąpienia następnego wynosi 80 proc. W skrajnych przypadkach choroba ta doprowadza do śmierci. Z depresji można się jednak wydobyć. Nie musi ona panować nad naszym życiem i wpędzać nas w kolejne nawroty, wykańczając i wycinając nas z życia czasami na wiele miesięcy, a bywa, że lat. Trzeba jednak zwrócić się o pomoc. Trzeba nauczyć się wychwytywać pierwsze objawy choroby, nie doprowadzając do jej rozwinięcia się i przejścia w stan ciężki. Bo im bardziej zaawansowana choroba pacjenta, tym trudniej i dłużej będzie trwał proces wracania do zdrowia.

Przybliżę poniżej objawy, które powinny zwrócić naszą uwagę. Naszą bądź naszych bliskich, bo często to oni zauważają, że zaczyna się z nami dziać coś niedobrego:

  • bezsenność (problemy z zasypianiem, płytki sen, budzenie się kilka godzin wcześniej niż potrzeba z niemożnością ponownego zaśnięcia; zwykle są to godziny pełne czarnych myśli, uogólnionego lęku, rozbicia i obwiniania się za swoje życie),
  • nadmierna senność i próba „przespania” problemów, ucieczka w sen,
  • zaburzenia pamięci,
  • zaburzenia koncentracji uwagi,
  • wyraźne zniechęcenie, poczucie pustki i bezsensu wszelkich działań, chroniczne zmęczenie życiem, przygnębienie, wyczerpanie, spadek energii życiowej, niemożność lub niechęć do wykonywania codziennych życiowych czynności,
  • nasilenie lub utrata apetytu,
  • nawracające bóle somatyczne (bóle głowy, pleców, duszności z napadami hiperwentylacji, poczucie odrętwienia, kołatania serca, dolegliwości ze strony układu pokarmowego),
  • dojmujące poczucie osamotnienia i wyizolowania przy jednoczesnej niechęci i wycofywaniu się z kontaktów z innymi ludźmi,
  • spadek libido,
  • anhedonia (niemożność odczuwania przyjemności cielesnej, emocjonalnej, duchowej) w sytuacjach, które wcześniej były źródłem zadowolenia (np. jedzenie, hobby, towarzystwo przyjaciół),
  • wystąpienie stresujących wydarzeń życiowych z równoczesnym brakiem wsparcia rodziny, przyjaciół,
  • nadużywanie alkoholu lub innych substancji psychoaktywnych,
  • występowanie zaburzeń depresyjnych wśród bliskich i krewnych,
  • występowanie myśli samobójczych, a także prób samobójczych czy też samobójstw w rodzinie,
  • poczucie beznadziei,
  • chroniczne rozdrażnienie, nerwowość, złość, kłótliwość, agresja, czasami autoagresja,
  • odsuwanie się od rodziny, poczucie utraty uczuć wobec bliskich, a także wobec samego siebie.

Podsumowując, możemy powiedzieć, że depresja atakuje cztery sfery naszego funkcjonowania:

  • nastrój: stajemy się przygnębieni i apatyczni, pozbawieni nadziei na lepsze jutro, często sparaliżowani lękiem i żalem, płaczliwi i rozdrażnieni,
  • myśli: ponure, tunelowe, pełne złych przeczuć, często katastroficzne, negatywne i dojmujące,
  • zachowanie: wycofanie się z życia, chęć zapadnięcia się w niebyt, w nicość, stronienie od ludzi, czasem także od najbliższej rodziny,
  • zmiany fizyczne: stopniowa utrata sił i życiowego wigoru, pogorszenie wyglądu z powodu zaniedbań higieny osobistej, wolniejsza mowa, trudności z wysławianiem się i zebraniem myśli.

Objawów stanu depresyjnego jest wiele i są one zróżnicowane. Nie wszystkie występują jednocześnie, wystarczy jednak doświadczanie kilku z nich, aby poważnie rozważyć, czy nie cierpimy na depresję. Doświadczenia z pracy w gabinecie wciąż jednak pokazują, jak wiele osób ma poważne obawy, trudność czy wręcz poczucie wstydu (czasem obawy przed upublicznieniem choroby), które zniechęcają, a bywa, że i blokują przed pójściem do lekarza czy psychologa.

Dość powszechna jest też całkowicie mylna opinia, że leki, których przyjmowanie w depresji jest czasami niezbędne, uzależniają, zmieniają naszą świadomość i sprawiają, że stajemy się innym człowiekiem. Spieszę państwa zapewnić, iż nic takiego się nie dzieje. Leki najnowszej generacji są czasami niezbędne do tego, aby pacjenta wstępnie „podnieść”. Bo pamiętajmy o tym, że kiedy ktoś zgłasza się do specjalisty, jest często w momencie ostrego emocjonalnego „pikowania” w dół i kompletnego emocjonalnego wyczerpania. W prawidłowo przebiegającym procesie leczenia leki, jeśli są niezbędne (w wielu wypadkach udaje się ich uniknąć) powinny być jednak jedynie początkiem i jednym, lecz nie jedynym ze sposobów wychodzenia z choroby, a także późniejszej profilaktyki zapobiegającej ewentualnym nawrotom. Bo jeśli nie wprowadzimy w swoim życiu znaczących zmian, jeśli nie nauczymy się w pewnym sensie żyć na nowo, jeśli nie poczynimy w swojej duszy porządków, to od samych leków nasza sytuacja życiowa także się nie poprawi.

Lek często jest jedynie początkiem walki z depresją, powinna jednak dołączyć do niego systematyczna praca terapeutyczna z psychologiem. Dlaczego? Dlatego że samo przyjmowanie leków nie nauczy nas, jak świadomie i harmonijnie układać relacje z innymi ludźmi, nie wyrobi w nas nawyku i dyscypliny dbania o siebie, nie pomoże nam w rozwoju osobistym, nie zmieni naszych poglądów ani opinii o nas samych, a także nie podniesie naszego poczucia własnej wartości. Lek, jeśli takie jest zalecenie lekarza, pomoże nam przejść przez najcięższą fazę choroby, resztę jednak musimy zrobić sami. Pamiętajmy o tym, iż nie ma cudownej pigułki na szczęście i że prześlizgiwanie się przez tak ciężką i wyczerpującą chorobę jak depresja jedynie z receptą pod pachą długofalowo prawdopodobnie pociągnie za sobą nawrót choroby. A stąd już prosta droga do tego, aby depresja stała się jedyną i niepodważalną prawdą o nas samych i o naszym życiu. Nie robiąc ze sobą porządku, zrzekamy się bowiem dobrowolnie odpowiedzialności za jakość naszego funkcjonowania. I zamiast zakasać rękawy, starając się doprowadzić do porządku swoje sprawy, tkwimy w chorobie przez całe lata.

 

Aleksandra Szewczyk

psycholog

 

Gazetka 175 – październik 2018