Poddaj się zniewalającym kolorom i zapachom kraju nad rzeką Wadi Bu Rakrak (Bouregreg).

Belgia ma bezpośrednie połączenia lotnicze z siedmioma miastami Maroka. Wśród nich są prawdziwe perły tego kraju, jak Marrakesz, Casablanca, Fez czy stolica – Rabat. Każde z tych miejsc uderza niepowtarzalną atmosferą zarówno w ciągu dnia, jak i w nocy. W blasku słońca Królestwo Marokańskie zachwyca niezwykłymi kolorami, a światłu księżyca towarzyszy uliczny gwar i zniewalający zapach lokalnych potraw, świeżo przygotowywanych na straganach i grillach. Tu zderzają się i od wieków współżyją ze sobą w idealnej harmonii kultury, tradycje, zwyczaje. To istna perła w północno-zachodniej Afryce. Dlaczego więc nie doświadczyć historii, która zawsze łączyła Maurów i chrześcijan w kraju, który dopiero w 1956 r. odzyskał niepodległość i przestał być francuską kolonią? Przy okazji, języki obowiązujące w Maroku to arabski i francuski, ale angielski jest także przydatny.

SUGEROWANE SZCZEPIONKI

Przed wylotem do Maroka zaleca się kilka szczepionek, m.in. przeciwko chorobie Heinego-Medina i tężcowi (szczególnie dotyczy to dzieci), a także przeciwko durowi brzusznemu i zapaleniu wątroby typu A i B, co może wiązać się z ulicznym jedzeniem i wodą. Nasza flora bakteryjna jest po prostu inna. Dlatego też zaleca się np. picie tylko wody z butelek, a także używanie jej do mycia zębów i rąk. Co ważne, szczepionki należy przyjąć na 4–6 tygodni przed przylotem do Maroka. Jeśli chodzi o malarię, jak podaje WHO, choroba może (choć nie musi) występować jedynie w odludnych obszarach kraju. Ambasada powinna mieć stosowne informacje na swojej stronie.

PASZPORT I LOKALNA WALUTA

Obowiązują tu ścisłe zasady związane z ważnością paszportu. Na cały czas wizyty w królestwie nasz paszport musi być ważny przez co najmniej 6 miesięcy. Jeśli chodzi o lokalną walutę – celnicy mogą być bardzo restrykcyjni. Powszechnie obowiązuje zakaz wwożenia i wywożenia dirhama marokańskiego. Obecnie za 1 euro można kupić nieco ponad 11 dirhamów. Niektóre lokalne kantory (zwłaszcza te na lotniskach) oferują marokańską walutę, ale najtaniej jest kupić ją zaraz po przylocie, na lotnisku docelowym. Możemy też wtedy liczyć na lepszy przelicznik i minimalną prowizję.

FORMULARZE I KONTROLA GRANICZNA

Przed lądowaniem załoga pokładowa rozda nam formularze, w których musimy wykazać adres zamieszkania, cel wizyty i adres, pod którym się zatrzymamy (niezależnie od tego, czy jest to hotel czy mieszkanie lub dom ewentualnych znajomych). Musimy też podać swój wykonywany zawód. Zanim rozpoczniemy wizytę w Maroku, przejdziemy przez jeszcze jedną formalność – kontrolę graniczną. Jest ona wyjątkowo skrupulatna. I nie chodzi o bagaż i jego zawartość, ale o nasze dane osobowe. Marokańska straż graniczna nie spieszy się. Kolejki turystów mogą być wyjątkowo długie i możemy w nich spędzić nawet godzinę, ale jeśli uznamy to za część egzotycznej przygody, może to być nawet doskonałe doświadczenie. Cierpliwość odgrywa tu ogromną rolę.

TAKSÓWKI

Jeśli zatrzymujemy się w hotelu, który zapewnia transport, możemy liczyć na jego pomoc i kierowcę, który będzie na nas czekać. Jeśli nie i musimy znaleźć taksówkę na własną rękę, może to być kolejna przygoda naszego życia. Targowanie się jest częścią kultury Maroka. Postoje taksówek są na każdym lotnisku, ale chyba nie jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że kierowcy będą wręcz wyrywać nam z rąk bagaż, oferując transport do miejsca docelowego. Podróż białym mercedesem (bo te taksówki operują poza rogatkami miast) nie powinna kosztować więcej niż 200–250 dirhamów. I tego powinniśmy się trzymać, choć oczywiście większość kierowców będzie twierdzić, że przejazd kosztuje znacznie więcej. Upór i stanowczość są tu szczególnie zalecane. Zobowiązanie do wezwania tego samego kierowcy przed wylotem powinno pomóc w negocjacjach.

ZACHŁYSNĄĆ SIĘ HISTORIĄ

Maroko jest krajem arabskim. Niemniej, pełne jest znanych nam zachodnioeuropejskich detali. To kraj, który stosunkowo niedawno wyzwolił się spod francuskiej dominacji i dziś nastawiony jest na turystów, więc doskonale wie, czego oczekują. Każda średniowieczna część każdego miasta Maroka (medina) pełna jest wąskich alejek i straganów (suki), które kuszą turystów niezwykłymi lokalnymi produktami. A każdy z nich tchnie historią i tradycją tego kraju – czy są to tradycyjne lampy, przedmioty codziennego użytku, tekstylia, ale także przyprawy i zastawy stołowe. Z każdej strony jesteśmy kuszeni i nagabywani przez sprzedawców, ale zawsze należy pamiętać o jednej rzeczy – nie zapuszczać się w rejony poza głównymi alejkami. Nawet jeśli sprzedawca twierdzi, że w innym rejonie mediny ma towar, którego poszukujemy. I zawsze należy się targować. Choć ceny są stosunkowo niskie i w przeliczeniu na euro zawsze będą atrakcyjne, tradycją jest to, żeby je i tak zbijać. A jeśli sprzedawca się uprze… kilka straganów dalej sprzedawane jest to samo. Taniej.

PERŁY RABATU

Marokańska stolica – Rabat – położona jest nad samym Atlantykiem. Ogromną część miasta zajmuje starożytna medina. Prześlizgując się ulicami skąpanymi w bieli i nieskazitelnym błękicie, dotrzemy do twierdzy Udaya Kasbah. Dziś to po części muzeum, a po części dzielnica mieszkalna, położona tuż nad oceanem. Powstała ona w XII w., a dziś znajduje się na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO. Pełno w niej straganów i wyjątkowych detali architektury, które wręcz zapierają dech w piersiach. Wracając przez medinę, należy koniecznie wsiąść do nowoczesnego, klimatyzowanego tramwaju linii numer 1 (bilet w cenie około 1 euro) i wybrać się do dzielnicy Rabatu położonej po drugiej stronie rzeki Wadi Bu Rakrak – Sale. Przez wielu dzielnica ta nazywana jest biedniejszą siostrą Rabatu. I rzeczywiście, wyraźnie widać różnice między rozwijającym się Rabatem a nieco zaniedbaną Sale. Gdy przeciśniemy się przez suki, dotrzemy do niewielkiego portu, w którym mieszkańcy Sale łowią ryby lub przywożą je z wypraw na ocean i natychmiast sprzedają, żeby zarobić na utrzymanie swoich rodzin.

W drodze powrotnej warto wysiąść na przystanku Hassan Tour i podejść do mauzoleum króla Mohammada V. Budowę stojącej obok wieży Hassana rozpoczęto w 1195 r. Powinna mieć 80 m wysokości, jak wszystkie minarety w Rabacie. Miała być częścią meczetu Hassana – kompleksu budowanego na cześć zwycięstwa nad królem Kastylii, Alfonsem VIII, po bitwie pod Alarcos. Prace jednak przerwano w 1199 r., po śmierci jej pomysłodawcy, kalifa Jakuba Al-Mansura. W swojej niedokończonej postaci meczet i minaret przetrwały do 1755 r., kiedy to znaczna ich część została zniszczona przez trzęsienie ziemi. Dziś cały plac z pozostałościami kolumn stanowi obowiązkową atrakcję turystyczną. Zaraz przy nim powstało mauzoleum, w którym spoczywa król Mohammad V i jego dwóch synów. Wstęp do mauzoleum jest wolny, a jego wnętrza po prostu trzeba zobaczyć.

Innym miejscem, do którego należy się koniecznie wybrać, jest Szalla (Chellah). Nie dojeżdża tam żaden tramwaj, ale od czego są taksówki – niebieskie fiaty? Przejazd taksówką miejską to koszt w granicach 10 dirhamów, czyli około 1 euro. Warto jednak pamiętać o jednej drobnostce. Całkowicie normalnym zwyczajem jest to, że kierowca zabiera po drodze dodatkowych pasażerów. I nie ma się co dziwić, jeśli nagle w samochodzie dostosowanym do czterech pasażerów znajdzie się ich nawet siedmiu, jeśli wszyscy jadą w tę samą stronę. Oczywiście, każdy płaci za swoją podróż. Wejście do Szalli kosztuje 10 dirhamów. Kompleks starożytnych i średniowiecznych ruin to dziś królewska nekropolia, nad którą króluje doskonale zachowany minaret dawnego meczetu. Niespodzianką może być to, że Szalla to dziś także dom ogromnej liczby bocianów.

PERŁY MARRAKESZU

Choć Rabat jest stolicą Królestwa Marokańskiego, największą popularnością cieszy się jednak Marrakesz. Nic dziwnego. To tutaj, w medinie, znajduje się największy otwarty rynek – Dżami al-Fana, otoczony z każdej strony restauracjami, które kuszą nie tylko niskimi cenami, ale przede wszystkim zniewalającymi aromatami marokańskich potraw. Plac, wpisany na Listę Arcydzieł Dziedzictwa Ludzkości UNESCO, tętni życiem 24 godziny na dobę. Za dnia pełny jest sprzedawców najdrobniejszych towarów – od pasków przez buty, obrazy, pocztówki po zegarki podrabianych marek. W nocy zamienia się w jedną wielką restaurację. Sprzedaje się tu niemal wszystko, co nadaje się do jedzenia – od soku ze świeżo wyciskanych pomarańczy po tażiny pełne marokańskich specjałów. Spacerując po rynku, czy to za dnia, czy w nocy, warto pamiętać o jednej rzeczy – celem każdego handlarza jest przykuć naszą uwagę i za wszelką cenę sprzedać towar. Wiąże się to czasami z niezwykłą nachalnością, ale na tym polega nasza marokańska przygoda! Poza tym wszystko jest na sprzedaż. Obserwowanie zaklinaczy węży czy robienie im zdjęć może nas kosztować. Robienie sobie fotki z barwnymi postaciami ciągle obecnymi na rynku też kosztuje. Zdjęcie małp lub z małpą też może uderzyć nas po kieszeni, podobnie jak wieczorne słuchanie gawęd starszyzny, wokół której gromadzą się liczni słuchacze – niezależnie od tego, że opowieści te są w języku arabskim lub którymś berberyjskim. Jest coś, co przykuwa uwagę i wręcz hipnotyzuje w sposobie, w jakim opowiadane są najróżniejsze historie. Dźwięki, kolory, zapachy z pewnością pobudzą nasze zmysły i poniekąd zmuszą nas do uczestnictwa w tej niemal rytualnej celebracji lokalnej kultury, której nieświadomie i nagle staniemy się częścią.

Jednym z elementów rynku są też konne dorożki. Przejazd kosztuje w granicach 100 dirhamów. Nikt nigdzie nie pędzi, nigdzie się nie spieszy. Dorożki wjeżdżają w najwęższe uliczki, przeciskają się między straganami, dorożkarze kłócą się z kierowcami i przechodniami – i właśnie na tym polega czar wieczoru w Marrakeszu.

Jednak największą atrakcją miasta (oprócz nowoczesnej części handlowej) jest Jardin Majorelle – była posiadłość Yves Saint Laurenta. Dziś to muzeum kultury i sztuki berberyjskiej połączone z prywatną kolekcją projektanta, a także zapierające dech w piersiach ogrody stworzone i pomalowane przez francuskiego artystę malarza Jacquesa Majorelle’a między rokiem 1886 a 1962. To najczęściej odwiedzana dzisiaj atrakcja Marrakeszu, która przyciąga ponad 700 tys. turystów rocznie. Ogród pełen jest wąskich alejek wiodących między starannie dobranymi egzotycznymi roślinami, niewielkimi stawami i strumykami. Wstęp do posesji kosztuje 100 dirhamów, włączając w to muzeum, z czego można zrezygnować, płacąc jedynie 70 dirhamów za zwiedzanie tylko ogrodów.

Każde miasto Maroka, każdy zakątek tego kraju kusi niezwykłą historią i gościnnością. W upalne dni imbryk orzeźwiającej i chłodzącej gorącej herbaty miętowej z cukrem i niosące się wszędzie nawoływania muezzinów wzywających wiernych do modlitwy to coś, co pozwala zapomnieć o wszystkim, od czego czasami każdy z nas chce uciec. Stosunkowo tanie loty i pokoje hotelowe w tradycyjnych marokańskich riadach z pewnością temu pomogą. A warto wyrwać się czasami nie tylko z domu, miasta czy kraju. Warto czasami wyrwać się z Europy, szczególnie że inne piękno jest tak bardzo blisko.

 

Filip Cuprych

Gazetka 173 – lipiec – sierpień 2018