Sezon turystyczny za nami, ale turyści nie zostają w domach. Zwłaszcza teraz, kiedy ceny biletów lotniczych i zakwaterowania spadają, warto udać się do miejsc, w którym hałas i tłok już tak nie będą przeszkadzać. Co roku Rzym odwiedza blisko 10 mln turystów, co stawia go pod tym względem na trzecim miejscu wśród obleganych miast na świecie, po Londynie i Paryżu.

To właśnie w Rzymie znajduje się najwięcej zabytków, wśród których są oczywiście choćby Koloseum, Forum Romanum, Panteon, Fontanna di Trevi, Schody Hiszpańskie. Władze zdają sobie sprawę z popularności miasta, dlatego hotele pobierają dodatkowy podatek miejski od osoby za każdą noc. Pieniądze przeznaczane są na infrastrukturę miejską i opiekę nad zabytkami. Ale czasami warto pominąć te najbardziej znane monumenty (i tak się na nie „wpadnie”), by skupić się na tym, czego oficjalne przewodniki nie obejmują.

WYLĄDOWAĆ I DOSTAĆ SIĘ DO CENTRUM

Włoską stolicę obsługują dwa lotniska – Fiumicino i Ciampino, przy czym właśnie z tego drugiego korzystają tanie linie i czartery. Ciampino jest idealnie skomunikowane z Rzymem i każdy ma do wyboru kilka opcji dostania się do stolicy. Jedną z nich są autobusy dwóch linii miejskich: 520 i 720. Również Sitbus i Terravision dojeżdżają do stacji Termini, czyli głównego dworca. Dostaniemy się tam także autobusami Cotral.

KOŚCIÓŁ SANTA MARIA DELLA CONCEZIONE

Krypta Kapucynów, znajduje się w kościele Santa Maria della Concezione i słynie z ponad 4 tys. szkieletów mnichów zakonu kapucynów, którzy zmarli tu od 1528 do 1870 r. Jedną kryptę wypełniają czaszki, a drugą kości. Nad wejściem widnieje napis: „Byliśmy tym, czym wy jesteście; czym my jesteśmy, wy będziecie”. A przecież zdajemy się zapominać o tym swoistym memento. Zwiedzający krypty natkną się także na zmumifikowane ciała mnichów wiszące na ścianach i zwisające z sufitów. W niektórych mumiach zainstalowano nawet światła.

Kryptę Kapucynów odróżniają od innych obiektów sakralnych tego typu w Rzymie nagie ściany i wyjątkowo skąpe dekoracje. Kiedy kościół, w którym znajdują się krypty, został ukończony w roku 1631, kardynał Antonio Marcello Barberini nakazał przeniesienie szczątków wszystkich zmarłych mnichów zakonu kapucynów z pobliskiego cmentarza do podziemi świątyni. Krypta podzielona jest dziś na dwie części, które w sumie składają się z sześciu naw wypełnionych szczątkami pracujących tu przez wieki mnichów. Niektóre z nich przybrane są w ornaty, aby nadać miejscu dodatkowego, wyjątkowego wydźwięku. Być może wielu uznałoby widok setek szkieletów za makabryczną dekorację, ale nie zmienia to faktu, że krypty pełne są historii, którą po prostu trzeba zobaczyć. Znajdują się one przy Calle Vittorio Veneto 27, wstęp między 9.00 a 19.00, biletowany.

KOCIE SANKTUARIUM

Largo di Torre Argentina odkryto w roku 1929 tylko dlatego, że Mussolini zdecydował się przeprowadzić prace archeologiczne w Rzymie. To specyficzne republikańskie sanktuarium zostało znalezione 6 m pod ziemią. Wyjątkowe miejsce słynne jest z Id marcowych, kiedy to w roku 44 p.n.e. 66 zamachowców zamordowało cesarza Juliusza Cezara. Dzisiaj wolontariusze opiekujący się tym miejscem karmią też ponad 130 kotów, z których większość jest niepełnosprawna lub cierpi na najróżniejsze choroby. Zwierzęta można zobaczyć codziennie, jak wygrzewają się na antycznych schodach i kolumnach.

DOM SÓW

Schowana na uboczu rzymskiego parku Villa Torlonia stosunkowo niewielka willa przyciąga łukowatymi oknami, licznymi wieżyczkami i niezwykłymi kolorami. Obiekt o nazwie „Dom Sów” zaskakuje swoją bajkowością owianą magią i historią. Kiedyś był rezydencją księcia Giovanniego Torloni Młodszego – aż do jego śmierci w 1938 r. Nazwa willi powstała się oficjalnie w 1916 r., jako że książę Giovanni był wręcz obsesyjnie rozmiłowany w wizerunkach sów. Pojawiły się one niemal wszędzie, w całej posesji. Jednak od roku 1944, wraz z dotarciem do Rzymu oddziałów brytyjskich i amerykańskich, willa zaczęła być dewastowana. W 1991 r. pożar strawił większość posiadłości, a późniejsze akty wandalizmu doprowadziły dom do stanu niemal kompletnej ruiny. Na szczęście władze miasta zdecydowały się na odnowienie zabytku i po sześciu latach Dom Sów wrócił do swojej świetności. Dziś posiadłość zwiedzać można od wtorku do niedzieli, między 9.00 a 19.00.

PIRAMIDA CESTIUSZA

Przy via Ostiensis znajduje się niecodzienny grobowiec. Piramida została wzniesiona 2 tys. lat temu dla pretora i trybuna ludowego Gajusza Cestiusza. W III w.n.e. grobowiec został włączony w obręb Muru Aureliana, który poniekąd wrzyna się w betonową, zdobioną marmurami, piramidę. Sam kształt nie jest przypadkowy. Stworzono go podczas panującej za czasów Oktawiana Augusta „egiptomanii”. Grobowiec ma wysokość 36,5 m, a długość boku jego podstawy to 30 m. Miłośników legend z pewnością zelektryzuje mit, zgodnie z którym w średniowieczu uznawano piramidę za grób Remusa. A co z Romulusem? W tym samym czasie w Watykanie znajdowała się identyczna piramida, którą z kolei uznawano za jego grób. Jednak w roku 1500 została ona rozebrana.

USTA PRAWDY I CZASZKA ŚW. WALENTEGO

Bazylika pw. Świętej Marii w XII „dzielnicy” (rione) Rzymu skrywa dwa obiekty, które przyciągają turystów równie tłumnie, co największe atrakcje włoskiej stolicy: czaszkę świętego Walentego i Usta Prawdy. Z tym pierwszym obiektem można mieć nieco problemów pod względem jego autentyczności, choćby z tego powodu, że świętych o imieniu Walenty w Kościele katolickim było kilku. Pomijając już, że na całym świecie jest w sumie dziesięć miejsc, które szczycą się przechowywaniem szczątków patrona zakochanych. W tym jego czaszki. Na korzyść bazyliki pw. Świętej Marii przemawia fakt, że we Włoszech mieszkało i zmarło dwóch świętych Walentych. Kolejne badania i teorie założyły zatem, że szczątki ludzkie w tej rzymskiej świątyni to rzeczywiście pozostałości TEGO Walentego. Czaszkę pieczołowicie pielęgnowaną i zdobioną świeżymi kwiatami można znaleźć przy bocznym ołtarzu po lewej stronie kościoła.

Zaraz przy drzwiach wejściowych do bazyliki znajduje się drugi obiekt turystycznych poszukiwań: Usta Prawdy (Bocca della Verità). To pokaźnych rozmiarów kamienny dysk z wyrzeźbioną na nim niby-ludzką twarzą. Charakteryzują go: puste, dziurawe oczy i otwarte usta. Zgodnie z legendą kłamcy, którzy włożyli rękę w owe kamienne usta, tracili ją jednym kamiennym kłapnięciem.

Tak naprawdę nie wiadomo, po co ten dysk został stworzony. Mówi się, że pełnił funkcję płyty chodnikowej, dekoracji przy fontannie czy nawet jakiegoś ceremonialnego wieka od studni. Niemniej, powstanie obiektu datuje się na I w. i przypisuje mu się wizerunek jednego z bóstw pogańskich. Być może dlatego legenda o ucinaniu dłoni kłamcom tak bardzo się zadomowiła.

A skoro jesteśmy przy relikwiach, warto też zajrzeć do dawnego kościoła pw. Santi Vincenzo e Anastasio a Trevi (przy Fontannie di Trevi), który zgodnie z decyzją Jana Pawła II jest dziś bułgarską cerkwią. W 22 marmurowych urnach znajdują się serca papieży, począwszy od Sykstusa V (1583 r.) po Leona XIII (1903 r.).

GÓRA ANTYCZNYCH ŚMIECI

Monte Testaccio – tak nazywa się góra śmieci, która dziś stanowi jedną z atrakcji turystycznych Rzymu. Jej powierzchnia to 20 tys. m², a wysokość około 35 m. Skąd się wzięła? Właśnie tu Rzymianie zamieszkujący miasto od I do III w. n.e. wyrzucali porozbijane amfory z terakoty oraz słoje i pojemniki. Szacuje się, że „górę” tworzą pozostałości 80 mln amfor. Jednak badania archeologiczne wykazały, że sama góra nie została stworzona w wyniku niechlujnego wyrzucania rozbitych naczyń. Pierwsze badania prowadzone były w roku 1990 i pokazały, że składowisko zostało stworzone umyślnie, precyzyjnie. Dziś cieszy się niezwykłą popularnością wśród tych, którzy uwielbiają piesze wędrówki lub po prostu pikniki z niesamowitym widokiem.

Oczywiście, zdecydowana większość turystów zawsze wybierze rzeczy sprawdzone i bezpieczne. Ale czasami warto zobaczyć też te ukryte, pomijane przez przewodniki. Mówi się, że Rzymu nie zbudowano w jeden dzień. Ale za to zbudowano w nim też to, na co wielu nie zwraca uwagi. Nawet jeśli przy tych perełkach przechodzą, to mijają je w pośpiechu, podążając w stronę obowiązkowych atrakcji Wiecznego Miasta. Bo tutaj można dosłownie potknąć się o historię.

 

Filip Cuprych

 

 

Gazetka 186 – listopad 2019