Któż z nas nie wszedł w nowy rok z dobrymi postanowieniami? Może się zdarzyć, że ktoś budzi się pierwszego stycznia na potężnym kacu, postanawiając po raz kolejny, że definitywnie kończy z piciem. W miarę upływu tygodnia mięknie, dochodząc do wniosku, że alkohol będzie tylko w weekendy. Dzień później stwierdza, że właściwie czemu nie codziennie, natomiast tylko wieczorami. Wkrótce szlag trafia postanowienie i nałóg porywa uzależnionego.

Alkohol jest wszechobecny w polskiej kulturze. Przejawia się to choćby w języku: trzeba „zalać robaka” oraz „posłodzić wódkę”, bo przecież „gorzka wódka, nie będziemy pili”. A jak odmówić, gdy pada sakramentalne „Ze mną się nie napijesz?”… No i w ogóle to trzeba się napić, żeby się odstresować.

Niestety alkohol przysparza problemów nie tylko pijącemu. Życie z osobą uzależnioną (od różnych używek, ale dzisiaj skupmy się na alkoholu ze względu na wszechobecność zjawiska) jest jak bycie „na wojnie”. Zachwiane jest nasze poczucie bezpieczeństwa, bo nie wiemy, co nas czeka, doświadczamy lęku i ciągłego stresu. By jakoś poruszać się po polu minowym, jakim jest codzienność z uzależnionym, partnerka (lub partner) wykształca mechanizmy przystosowawcze i w ten sposób staje się osobą współuzależnioną. Czyli taką, która (najczęściej nieświadomie) podtrzymuje uzależnienie partnera, stwarzając mu warunki do picia. Zamiast odejść, bierze na siebie ratowanie partnera i rodziny. Nie oznacza to, że ponosi winę za rozwój uzależnienia partnera. Jednak układ, jaki wytworzył się między partnerami w takim związku, znacząco utrudnia podjęcie leczenia przez osobę uzależnioną.

Psychoterapeutka Joanna Flis wnioskuje na podstawie swojej wieloletniej praktyki terapeutycznej, że na dziesięciu współuzależnionych mężczyzn dziewięciu odejdzie ze związku, natomiast na dziesięć współuzależnionych kobiet na odejście od uzależnionego partnera zdecyduje się jedna. Dlaczego? Gdyż tak zostałyśmy wychowane. Do poświęcania się i odpowiedzialności za rodzinę, która powinna być pełna za wszelką cenę. Czujemy się strażniczkami ogniska domowego, często tymi najważniejszymi, a może nawet jedynymi. Nierzadko postrzegamy mężczyznę jako kolejną osobę, którą trzeba się zaopiekować, i wierzymy, że nasza miłość go przemieni, że przestanie pić. Bywa, że uległości i stawiania potrzeb partnera ponad własnymi uczymy się od własnych matek, które tolerowały przemoc i nałóg.

Kobieta współuzależniona, która za wszelką cenę chce uratować związek i rodzinę, skupia się na kompensowaniu destrukcyjnych zachowań swojego partnera. Im bardziej on zawala, tym bardziej ona przejmuje kontrolę. Jeśli ojciec zapił i nie odebrał dzieci ze szkoły, tłumaczy im, że tata je bardzo kocha, tylko źle się poczuł. Jeśli nie poszedł do pracy, dzwoni do pracodawcy, wymyśla kolejne usprawiedliwienie i załatwia zwolnienie lekarskie. Jeśli jest brudny i zwala się na kanapę, przeniesie go do łóżka, żeby dzieci nie widziały. Jeśli narobi długów, stara się je spłacić. Osoba współuzależniona robi wszystko, żeby zminimalizować straty spowodowane piciem, zatrzeć ślady, tak aby wszystko wyglądało normalnie.

Przejmowanie kontroli nad piciem uzależnionego przez osobę współuzależnioną może przejawiać się również w próbie nadzorowania picia. Kobieta chowa alkohol, wylewa go, przeszukuje kieszenie czy wręcz sama dostarcza pijącemu wysokoprocentowych trunków, żeby nie wyszedł z domu i żeby nie stracić go z oczu.

Zachowania te jednak nie odwodzą partnera od picia. Wręcz przeciwnie, podtrzymują jego nałóg, gdyż nie ma on szansy doświadczyć w pełni wszystkich konsekwencji picia, nie osiąga dna, od którego mógłby się odbić.

Kobiety decydują się pozostać z nadużywającym alkoholu partnerem z różnych względów: nierzadko ekonomicznych (wspólny kredyt), ale też ze strachu, że partner zupełnie się stoczy, a one zostaną z jedną pensją i bez alimentów. Są też czynniki społeczne, jak presja otoczenia: wszystko, byle nie rozwód. Oby nikt się nie dowiedział, bo rodzina zostanie napiętnowana, poniżona i wyszydzona. Bywa też tak, że kobieta po latach zmagań z nałogiem partnera, zmęczona, pozbawiona pewności siebie i poczucia własnej wartości, woli trwać w toksycznym, ale „oswojonym” związku, niż wybrać nieznaną przyszłość.

Bycie współuzależnionym to błędne koło: podczas gdy życie osoby uzależnionej kręci się wokół alkoholu, życie osoby współuzależnionej kręci się wokół osoby uzależnionej, a jej własne potrzeby spychane są na boczny tor. Dojmujące poczucie wstydu, strach, brak stabilizacji, społeczne wycofanie, doświadczanie ze strony partnera przemocy fizycznej i psychicznej mogą spowodować u osoby współuzależnionej poważne kłopoty ze zdrowiem: zaburzenia snu, uzależnienie od leków uspokajających i nasennych, apatię oraz stany depresyjne. Dlatego tak ważne jest rozpoznanie u siebie syndromu współuzależnienia i podjęcie trudu wyrwania się z tego zaklętego kręgu. W sprawdzeniu, czy jest się osobą współuzależnioną, pomóc może test (link: https://stopuzaleznieniom.pl/moj-bliski-ma-problem/test-czy-jestem-wspoluzalezniony/) zamieszczony na stronie https://stopuzaleznieniom.pl. Najlepszą drogą do uwolnienia się od współuzależnienia jest skorzystanie z pomocy doświadczonego terapeuty.

Uzależniona w rodzinie jest zwykle jedna osoba, ale destrukcyjnych konsekwencji picia doświadczają wszyscy domownicy, również dzieci. Najbliżsi uzależnionego rozwijają strategie przetrwania, próbując przystosować się do jego nieprzewidywalnych zachowań.

„Miłość przenosi góry, ale nie leczy z alkoholizmu”, jak powiedziała Maria Czubaszek. Kobieta, mimo całej swojej miłości i poświęcenia, nie jest w stanie wyciągnąć mężczyzny z nałogu. Uzależniony musi sam wziąć odpowiedzialność za swoją chorobę i udać się na terapię.

autorka: członkini Centrum

Antyprzemocowego Elles pour Elles

 

WEBINAR NT. WSPÓŁUZALEŻNIENIA

15 lutego (środa) o godz. 19.30

 

Centrum Elles pour Elles zaprasza! W webinarze weźmie udział doświadczona specjalistka psychoterapii uzależnień Dorota Idzikowska, która chętnie odpowie na wszelkie pytania.

www.facebook.com/CentrumAntyprzemocoweEPE/

 

Gazetka 218 – luty 2023