Nauczyciel przyjmował w Polsce przez lata różne role – był groźnym i niedostępnym mędrcem na piedestale, rozumnym przyjacielem prowadzącym za rękę ku wiedzy, surowym i sprawiedliwym sędzią, wzorem i opoką moralności. Dziś przylepia mu się inne maski, „gęby”, jakby powiedział Gombrowicz – dziś wciska mu się na głowę ośle uszy i koronę króla głupców, robi się z niego interesownego buca tracącego kontakt z rzeczywistością. W obliczu widma protestu belfrów wszyscy dostają fioła – politycy szaleją, w mediach przewalają się jedna za drugą kolejne dyskusje „tych, co za” z „tymi, co przeciw”. Kim jesteś, nauczycielu, i dlaczego tak bardzo uwierasz naród?

PIENIĄDZE, WAKACJE I KAWUSIA

Tak, nauczyciele chcą więcej zarabiać. Czy to źle, że domagają się godnej wyceny swojej pracy, studiów i trudu? A czy pielęgniarki, sprzątaczki i pracownicy fizyczni nie zasługują na to, żeby mieć od pierwszego do pierwszego? Członkowie rządu bez cienia wstydu wykrzykują, że pieniądze im się należą, bo „działają dla dobra narodu”. A wszyscy inni mają siedzieć cicho i patrzeć, jak ktoś, kto zarabia 15 tys. miesięcznie lub więcej bredzi przed kamerą na tematy, o których nie ma pojęcia, mając wszystkich za bałwanów.

Kto bardziej przydaje się narodowi – ten, kto stoi przed klasą, ucząc dzieciaki myślenia, inspirując przyszłych lekarzy, mechaników i artystów? Czy pani, która jak wilk łapczywie międli bułkę na sali sejmowej, w głębokim poważaniu mając i wyborców, i powagę majestatu? Studenci decydujący się na specjalizację nauczycielską wiedzą, w co się pakują, że najpierw będą się musieli męczyć na stażu i jeśli dobrze pójdzie, dostaną jakieś 2 tys., może 2,5 tys. brutto. Zapłacenie mieszkania, ubranie, przejazdy, bardzo często zakup materiałów na lekcje – i na życie zostanie może 300 zł. Jeśli się ma szczęście i pracującego partnera – można jakoś żyć, jeśli nie – dalej wozi się pierogi od mamy. Jeśli się ma dzieci, jest czasem ciężko; wiem, co mówię.

Nauczyciel nie tylko gada przez 45 min po 4 razy na dzień, on przekazuje rzeczywistą wiedzę dzieciom, które później będą pełnoprawnymi członkami społeczeństwa. Belfer nie stoi przy tablicy, bo nie miał większych ambicji – jego ambicją i pasją jest szkoła. Owszem, mógł iść do innej pracy, ale świadomie wybrał uczenie, bo to lubi, bo mu to sprawia przyjemność, bo kocha dzieci, bo chce, żeby one były mądre, otwarte i pewne siebie. Bez szkoły i tych pań w garsonkach i panów w swetrach w ząbek narody są niczym. Nie ma bez nich ani lekarzy, ani prawników, nie ma hydraulików i położnych – to oni tak naprawdę budują społeczeństwo. Czy za to, że cały dzień uczą, wychowują i opiekują się dziećmi i młodzieżą, nie należy im się poza szacunkiem również godna pensja?

Tak, nauczyciele mają wolne, kiedy szkoły są zamknięte, ale to nie oznacza, że leżą na kanapie i dłubią w nosie. Dwa tygodnie ferii bardzo często zapełnia im przygotowywanie egzaminów i lekcji czy sprawdzanie zeszytów. Wszyscy zasługują na wolne. Jakoś nie słyszę, żeby ktoś rozliczał polityków, dyrektorów i menedżerów z ich urlopu. Wakacje należą się wszystkim pracującym, kropka, nie można przecież wymagać od nikogo, żeby 24/7 tyrał jak osioł. Tak, nauczyciele mają wolne, jak wszyscy, szok i niedowierzanie. Warto jednak pamiętać, że w wakacje szkoły organizują zebrania, nauczyciele na stażu uczestniczą w szkoleniach, niektórzy muszą przygotowywać nowe plany wynikowe, uczestniczyć w poprawkach i robić tonę innych rzeczy. Czy to zabiera całe 2 miesiące? Oczywiście, że nie, ale wcale nie musi. Trzeba pamiętać, że nauczyciele nie biorą wolnego ot tak sobie w ciągu roku, a jeśli są nieobecni, mają ku temu ważny powód. Boli mnie, kiedy ktoś wyciąga trupy z szafy i wali mnie po oczach feriami i wolnym w lecie, jakby to był jakiś przywilej nowobogackich wrogów narodu. Litości…

Przeciwnicy strajku nauczycieli wywlekają najgorsze stereotypy, żeby zwrócić opinię publiczną przeciwko pracownikom oświaty. Z lubością mówią o „nierobach upapranych kredą”, którzy tak właściwie nic tylko piją kawę w pokoju nauczycielskim. Ciekawe, czy jeden z drugim zszedłby z tonu, gdyby każdego dnia musiał stać przed klasą 17-latków, którzy mają w nosie każde słowo, które wypowiada, ignorują go, wyśmiewają i zarzucają szaleństwo, bo się z nimi męczy.

NASI MILUSIŃSCY

Brak szacunku dla wiedzy, nauki i nauczycieli to owoc i brzemię przeszłości – ci, którzy starali się oświecać naród, byli szkalowani i niszczeni, bo głupi lud to taki, którym łatwo sterować. Dzieci słyszą w mediach, że szkoła to zło konieczne, a nauczyciele to pasożyty żerujące na podatkach. Z każdym nieuzasadnionym słowem krytyki, z każdym „powiedz pani, że jest głupia”, z każdym kłamstwem o nauczycielach buduje się podstawy do ogłupiania narodu. Młodzież nie jest zła, są jednak jednostki, które potrafią w szkole zajść za skórę – mają gdzieś naukę, a ich plan na przyszłość to „mieć kasę”. Nie stawia się dzieciom i młodzieży nauczycieli za wzór; teraz szacunek mają głupiutkie panny na Instagramie, które za pozowanie z butem biorą grubą walutę.

To jest smutna rzeczywistość szkoły – uczniowie niemający żadnych zainteresowań, dzieci, które dom zostawia same sobie albo co gorsza zrzuca na szkołę sprawy podstawowego wychowania. Nauczyciele dwoją się i troją, żeby utrzymać kontakt z klasą i zainteresować uczniów czymkolwiek, żeby ich przytemperować, żeby pokazać, że są wiele warci. Rodzice bardzo często ślepo i na przekór wszystkim dowodom twierdzą, że za złe zachowanie syna czy córki odpowiada szkoła, bo przecież „to taki dobry chłopak”, a pani nauczycielka tego nie widzi. Nie wiadomo, jak ma zobaczyć, skoro delikwent mówi jej, żeby się od niego odp*** i nie zawracała mu głowy jakimś Słowackim. Ale to baaardzo dobry chłopak.

Nauczyciele starają się przeprowadzić swoich uczniów przez szkołę i egzaminy, ale myślą też o ich przyszłości. Martwią się, kiedy dziecko ma problemy, starają się, jak mogą, żeby tylko utrzymać słabszego ucznia na powierzchni i nie dać mu utonąć w przekonaniu, że jest nieudacznikiem. Belfer to nie diabeł, który ma za zadanie uprzykrzać życie młodzieniaszkom – to ktoś, kto chce im pomóc. Nie wszystkie szkoły działają wzorowo, nie wszystkie mają pod dostatkiem sprzętu i materiałów, nie każdy rodzic jest partnerem do rozmów, ale nauczyciel zagryza zęby i robi, co może, stara się i płaci za to cenę upokorzenia.

Nie będę nikogo przekonywać do poparcia protestu nauczycieli; żyjemy w wolności, każdy może myśleć i uważać, co chce. Pamiętajcie tylko, że myśleć i argumentować nauczyła was pani w garsonce, że pan z kredą na palcach jako pierwszy pokazał wam świat, nauczył liczyć i analizować. Dzięki nauczycielom wiecie, że istnieje coś więcej niż czubek własnego nosa i świat zamknięty w czterech ścianach.

 

Anna Albingier

 

Gazetka 180 – kwiecień 2019