Pierwszą reakcją widzów, gdy słyszą o rozpoczęciu prac nad nową wersją dobrze znanego i lubianego filmu, jest banalne pytanie: „po co?”. Wiele osób nie widzi sensu w powtórnym kręceniu tego samego filmu. Obawiają się zbyt dużych zmian. A jednak twórcy podejmują takie wyzwania. Czy liczą tylko na to, że każdy będzie chciał porównać starą i nową wersję?

POWRÓT W NOWEJ ODSŁONIE

W 2023 r. czeka na polskich widzów kilka remake’ów dobrze znanych i cieszących się niesłabnącą popularnością filmów. Już jesienią odbędą się premiery nowych wersji „Akademii pana Kleksa”, „Znachora”, „Chłopów” oraz „Pana Samochodzika i templariuszy”. Ponadto premierę będzie mieć film „Sami swoi. Początek”, który jest z kolei prequelem, czyli produkcją filmową przedstawiającą zdarzenia wcześniejsze niż oryginalna historia. Czy nowe odsłony kultowych filmów okażą się lepsze od oryginałów?

Remake może być wierny pierwowzorowi albo też wprowadzać mniejsze lub większe zmiany. Zawsze jest wyzwaniem dla twórców, gdyż pierwsza wersja przez lata wbiła się w pamięć widzów. W ich oczach dany aktor zlewa się z rolą tak bardzo, że trudno im sobie nawet wyobrazić, że ktoś mógłby go zastąpić. Znamy powiedzonka z filmu, piosenki – wrastamy w oryginalny klimat dzieła na tyle, że istnieje ono dla nas jako jedyna i najlepsza wersja. Tym bardziej jeśli dany film był często pokazywany i przypominany widzom, a oglądały go całe pokolenia. Istnieje także pewna – czasami dość duża – obawa, jak nową wersję przyjmą zwłaszcza starsi widzowie, przyzwyczajeni do oryginału. Może się przecież okazać, że nowa produkcja wcale się nie udała. Czasem jednak remake jest nawet lepszy od pierwowzoru. Tak czy siak kręcenie remake’ów zdarza się często, ostatnio także w Polsce.

WITAJCIE W NASZEJ BAJCE

„Akademia pana Kleksa”, przeniesiona na ekran w 1983 r., dla wielu jest filmem kultowym. I to z kilku powodów. Piotr Fronczewski, który wcielił się w rolę pana Kleksa, stał się dla wielu nierozerwalnie związany z postacią niezwykłego profesora. Jak na swoje czasy, film oferował wiele technologicznie zaawansowanych scen – jak lekcja kleksografii czy lot Adasia Niezgódki. Wielką zaletą były też piosenki w aranżacji Andrzeja Korzyńskiego. Do dzisiaj nucimy „Księżyc raz odwiedził staw”, „Witajcie w naszej bajce”, „Na Wyspach Bergamutach” czy „Kaczkę Dziwaczkę”. Pomimo zestarzenia się film jest nadal chętnie oglądany – także przez młodych widzów. I chyba nie tylko dlatego, że powieść Brzechwy to lektura szkolna. Film ma w sobie coś, co przyciąga; rodzaj magii, która sprawia, że podążamy za bohaterem i wtapiamy się w uniwersum bajkowego świata. Ponadto powstały też dwa filmy na podstawie dalszych tomów: „Podróże pana Kleksa” i „Pan Kleks w kosmosie”.

Premiera nowego filmu, zatytułowanego „Kleks”, ma się odbyć pod koniec roku. Na razie zobaczyć możemy tylko półtoraminutowy teaser, czyli zajawkę. Największa znana zmiana w stosunku do oryginału polega na zastąpieniu głównego bohatera Adasia Niezgódki przez dziewczynkę – Adę. Od producentów możemy się też dowiedzieć, że w akademii będą się uczyć obok chłopców dziewczynki oraz że będą to dzieci z całego świata. Pana Kleksa zagra Tomasz Kot, co z pewnością przyciągnie jego wielbicieli. Z kolei Piotr Fronczewski, „oryginalny” pan Kleks, wystąpi w roli Doktora. Dzięki możliwościom dzisiejszej technologii baśniowy świat Brzechwy można wykreować w niezwykły sposób. Jaki będzie efekt – oraz czy zadowoli on starych i nowych widzów – przekonamy się już za kilka miesięcy. 

„ZNACHOR”

To ekranizacja powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza o cenionym chirurgu, który traci pamięć, a po latach, biedny i zapomniany, spotyka – nie wiedząc o tym – swoją córkę. „Znachor” z 1982 r. ma w Polsce status filmu kultowego – jest bardzo często powtarzany w telewizji i chętnie oglądany. Po 40 latach od premiery Netflix pokusił się o zrealizowanie nowej ekranizacji. Już sama jej zapowiedź wzbudziła silny odzew. Fani filmu z 1982 r. pisali, że nie wyobrażają sobie innego aktora w roli głównej niż Jerzy Bińczycki. Że film zupełnie się nie postarzał, a dzięki świetnym aktorom oraz niezwykle wiernie oddanym realiom epoki, co widać w kostiumach i scenografii, widzowie całkowicie zanurzyli się w tamtym świecie. Fani nie widzą większego sensu w nagrywaniu kolejnej wersji, skoro poprzednia jest rewelacyjna i dodatkowo przez lata wbiła się głęboko w świadomość widzów.

A jednak karkołomnego zadania nakręcenia nowej wersji „Znachora” podjął się Michał Gazda, reżyser „Świadka koronnego”. Niezapomniany Jerzy Bińczycki jako prof. Wilczur zostanie zastąpiony przez Leszka Lichotę, Marysię zaś zagra Maria Kowalska. Jedynym aktorem, który zagrał w obu wersjach, jest Artur Barciś. Oczywiście teraz wciela się w inną postać. Twórcy mierzą się z legendą. Czy przekonają widzów? A może film okaże się porażką? Przekonamy się o tym w drugiej połowie roku, bo wtedy planowana jest premiera.

„Znachor” w reżyserii Jerzego Hoffmana odniósł niesłychany sukces – w kinach film obejrzała kilkumilionowa widownia, a wielokrotne powtórki w telewizji – nie mniejsza liczba widzów. Niewielu może jednak wie, że film ten… sam był remakiem dzieła z 1937 r. w reżyserii Michała Waszyńskiego. W czarno-białym filmie wystąpiła plejada gwiazd przedwojennego kina. Rolę prof. Rafała zagrał jeden z najwybitniejszych polskich aktorów tamtych czasów, Kazimierz Junosza-Stępowski; widzowie mogli też podziwiać Elżbietę Barszczewską, Witolda Zacharewicza i Mieczysławę Ćwiklińską.

„PAN SAMOCHODZIK I TEMPLARIUSZE”

Ten remake także powstaje dla platformy Netlix i ma mieć premierę w 2023 r. Rola Pana Samochodzika kojarzy się wszystkim z niezapomnianym Stanisławem Mikulskim. Pewnie także w tym przypadku twórcom nowej ekranizacji nie będzie łatwo przekonać widzów do swojej wizji, skoro przez kilkadziesiąt lat przyzwyczaili się do poprzedniej wersji.

Podstawą obu produkcji jest popularna powieść Zbigniewa Nienackiego, w której Pan Samochodzik wpada na trop skarbu templariuszy i musi ubiec innych poszukiwaczy. Pomagają mu trzej harcerze. Oprócz szybkiej akcji, poszukiwań i ucieczek ważnym elementem i powieści, i jej ekranizacji był samochód. Nie wyglądał zbyt ładnie, ale za to rozwijał duże prędkości; w razie potrzeby mógł stać się łodzią, miał też kilka gadżetów przydatnych bohaterowi podczas niebezpiecznych przygód. „Pan Samochodzik i templariusze” z 1971 r. to pięcioodcinkowy serial; teraz będzie to film, można się więc spodziewać, że akcja będzie się toczyła jeszcze szybciej. Na razie w krótkim zwiastunie widzimy tylko tytułowego bohatera oraz jego legendarny samochód. W roli historyka sztuki i łowcy skarbów wystąpi Mateusz Janicki, a film wyreżyseruje Antoni Nykowski.

„CHŁOPI”

W 1972 r. nakręcono trzynastoodcinkowy serial na podstawie powieści Władysława Reymonta o życiu mieszkańców wsi Lipce w czasie kolejnych pór roku. Serial do dziś cieszy się popularnością, a rola Emilii Krakowiak jako Jagny wbiła się w świadomość widzów. Ale w tym roku zobaczymy nową ekranizację „Chłopów”. Jej niezwykłość polega na tym, że będzie to wersja malarska. Film będzie zrobiony techniką, którą wykorzystano przy produkcji dzieła „Mój Vincent” (o życiu malarza Vincenta van Gogha), i to właśnie twórcy tego filmu odpowiadają za nową wersję „Chłopów”. Technika tworzenia jest niezwykle spektakularna, ale zarazem i pracochłonna. Najpierw film został nakręcony jako film aktorski, a następnie każda klatka filmu została ręcznie przemalowana. Aż 70 artystów z Polski, Serbii, Litwy i Ukrainy brało udział w nadawaniu ujęciom cech obrazu inspirowanego malarstwem Młodej Polski, zwłaszcza Józefa Chełmońskiego czy Leona Wyczółkowskiego. Nie zabraknie odniesień do kultury ludowej.

Choć zdjęcia z aktorami zakończyły się w 2020 r., na premierę filmu trzeba poczekać do jesieni. Dlaczego tak długo? Bardzo pracochłonna jest zastosowana w filmie technika malarska. Twórcy wykorzystali technikę animacji obrazów olejnych, a przy pomocy sztucznej inteligencji tworzyli ruchy postaci. „Mój Vincent” zdobył światowy sukces i liczne nagrody, w tym Złoty Glob dla Najlepszego Filmu Animowanego, był też nominowany do Oscara. Czy „Chłopi” tej samej pary reżyserskiej powtórzą sukces poprzednika?

„SAMI SWOI. POCZĄTEK”

Tytuł jest oczywiście nawiązaniem do słynnej trylogii Sylwestra Chęcińskiego o zwaśnionych rodzinach Pawlaków i Karguli. Filmy „Sami swoi”, „Nie ma mocnych” oraz „Kochaj albo rzuć” oglądał na pewno każdy Polak. I każdy pamięta kultowe już dziś zdania: „Kargul, podejdź no do płota, jak i ja podchodzę”, „Wszystko, co po tamtej stronie płota, to twój wróg” czy „Sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie”. Komedie stały się kultowe w historii polskiego kina. „Sami swoi. Początek” to prequel, czyli opowieść wcześniejsza niż zdarzenia pokazane w pierwowzorze. Pawlak i Kargul zostaną pokazani jako dzieci i młodzi ludzie, a my poznamy przyczyny ich sporu. Akcja przenosi się do mitycznych Krużewnik – wioski na Polesiu, skąd wywodzą się obaj główni bohaterowie i ich rodziny.

Scenariusz powstał na podstawie książki Andrzeja Mularczyka „Każdy żyje jak umie”. Mularczyk napisał też scenariusze do wcześniejszych filmów o Pawlaku i Kargulu. Opierał się na losach własnej rodziny i prawdziwych wspomnieniach swoich przodków wędrujących z Kresów na tzw. Ziemie Odzyskane. W nowym filmie pojawi się Anna Dymna, która w filmach „Nie ma mocnych” oraz „Kochaj albo rzuć” grała wnuczkę Pawlaka i Kargula. Teraz wcieli się w… prawujenkę swojej bohaterki. Natomiast główne role Pawlaka i Kargula zagrają Adam Bobik i Karol Dziuba. Ponadto w filmie zobaczymy takich aktorów jak Zbigniew Zamachowski, Mirosław Baka, Wojciech Malajkat, Adam Ferency i Paulina Gałązka. Reżyserem filmu jest Artur Żmijewski. Pojawiły się pierwsze zdjęcia z planu filmowego, który w dużej części znajduje się w Parku Etnograficznym w podkieleckiej Tokarni. Twórcy filmu podkreślają, że nie tworzą go na nowo, gdyż trylogia jest znakomita – dopisują jedynie wcześniejszą historię bohaterów. Premierę filmu „Sami swoi. Początek” przewiduje się na 10 listopada tego roku.

Część widzów obejrzy tegoroczne remaki. Jedni pozostaną wierni dawnej wersji, inni polubią nową. Ale na pewno będzie to czas porównywania, ganienia i chwalenia.

 

Sylwia Maj

 

Gazetka 223 – lipiec 2023