Codziennie o 8 rano, kiedy odprowadzam córkę do szkoły, mija mnie na chodniku młoda kobieta. Z wózkiem biegowym. Fachowa nazwa: baby jogger. Budka jest obszerna. Z okienkami i dużym panelem wentylacyjnym. W jej wnętrzu, niczym w dziupli, siedzą dwaj chłopcy w wieku przedszkolnym i podskakują w rytm kroków na bruku. O 8.30, w drodze powrotnej, kobieta mija mnie ponownie. Jej baby jogger jest już pusty, lekki. Bez obciążenia sunie dynamicznie, bez wysiłku. O anonimowej sprinterce myślę często bezwiednie. Skąd czerpie energię? Co ją napędza? Chcę tak jak ona!

AUTODIAGNOZA

Energia życiowa, witalna, według filozofii Wschodu stanowi fundament stanu zdrowia. Nazywana energią qi w Chinach, ki w Japonii czy prana w Indiach, pochodzi z trzech źródeł. Dziedziczymy pewien jej zasób po naszych rodzicach, wyczerpuje się wraz z upływającym wiekiem, a w pozostałej części czerpiemy ją z pożywienia i oddychania. O ile na ten pierwszy zasób nie za bardzo mamy wpływ (rodziców nie wybierasz), to na te dwa ostatnie jak najbardziej. To, w jaki sposób będziemy pożytkować energię na co dzień, zależy od naszego stylu życia, aktywności, stanu naszych emocji i sposobu odżywiania.

Jeśli chcesz poznać poziom swojej energii, odpowiedz sobie na pytanie: czy mi się cokolwiek chce? Wstawać, pracować, uczyć się, jeść, uśmiechać, rozmawiać? Jeśli ci się nie chce, to – paradoksalnie – działaj.

NAKARM SIĘ

Wiosna, ach, to ty! Miłosne ptasie trele. Śpiewy sikorek i strzyżyków, tokowanie głuszców, pohukiwania puszczyków. Wypatrywanie pliszek i zięb. Amory krokusów, pierwiosnków, szafirków i narcyzów. W ogrodach z zimowego snu budzą się oczary, forsycje, wawrzynki wilczełyko, derenie jadalne i wrzośce. Wydawać by się mogło, że wraz z nadejściem wiosny wzbiera w nas zapał. Odczuwamy raptowny entuzjazm. Bardziej wyraziste smugi światła dają nam impuls do łapania nowych wyzwań i mobilizują do metamorfoz. A to złudzenie! Sterani zimową aurą, z obniżonym nastrojem – wskutek długotrwałego chłodu i niskiego ciśnienia, często z nadpodażą kilku kilogramów, nie mamy tyle ikry, ile chcielibyśmy z siebie wykrzesać. Dłuższy spacer wyczerpuje, w połowie dnia organizm domaga się sjesty, a nazbyt wczesne promienie irytują. Co robić? Jak żyć?

Istnieje cały szereg skutecznych środków dopingujących, które mają ogromny wpływ na to, jak czujemy się w ciągu dnia. Tym, na co możemy oddziaływać, jest żywność. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) w swoich raportach podaje, że istnieje zależność między odżywianiem a produktywnością. Ciało, które przyjmuje najlepsze składniki odżywcze w odpowiedniej formie, wykonuje efektywniejszą pracę, a także szybciej regeneruje się. Niektóre produkty spożywcze mogą skutecznie (i długotrwale!) pobudzać, wprawiać w dobry nastrój i strzec przed splinem. Warto po nie sięgać wtedy, kiedy odczuwamy skutki przesilenia wiosennego – podatność na infekcje wirusowe, spadek ogólnej kondycji, apatię, bóle głowy i kończyn, senność i chwiejne nastroje.

Zacznijmy od śniadania bogatego w białko, węglowodany złożone i zdrowe tłuszcze. Żegnajcie, drożdżówki i croissanty! Jajka, jogurt grecki i banany to mariaż doskonały. Nasycą nas i ożywią na wiele godzin. Praktyka jedzenia śniadań pozwala zapobiegać zachciankom na słodkie potrawy. Idąc tym tropem, sięgajmy po żywność o niskim indeksie glikemicznym i o wysokiej zawartości błonnika (produkty pełnoziarniste, brokuły, kalafior i marchew, orzechy). Brak gwałtownego wzrostu poziomu cukru we krwi równa się brakowi gwałtownego spadku energii. I tak utrzymujemy energię o stałym natężeniu.

„Niech moc będzie z tobą” to jeden z najbardziej znanych cytatów w historii kina. Nawet ci, którzy nigdy nie widzieli „Gwiezdnych wojen”, usłyszą go przynajmniej raz w życiu. Jeśli jednak czujesz, że moc nie jest z tobą, a wręcz cię opuszcza, sięgnij po banana i garść owoców jagodowych. Warto zrobić zielone smoothie z jarmużem albo szpinakiem i ulubionymi owocami lub surówkę z kapusty z ziołami, oliwą i sokiem z cytryny. Mlecznego batona zastąp gorzką czekoladą (antyoksydanty!) bądź deserem na bazie jogurtu. Gdy wigor wróci, szybko zapomnisz o nagłej potrzebie kimy. „Dawno temu w odległej galaktyce…” – to też z „Gwiezdnych wojen”. Ostatecznie strzel sobie „kofeinową drzemkę”, której skuteczność potwierdziły eksperymenty z udziałem kierowców tirów jeżdżących na długodystansowych trasach. Zanim wejdziesz pod kocyk, wypij napój zawierający kofeinę (najlepiej małą czarną, niesłodzoną). Dwadzieścia minut drzemki nie spowoduje wejścia organizmu w głębsze fazy snu. Po tym czasie (nastaw budzik, jeśli potrzebujesz) działanie kofeiny zbiega się z momentem wybudzenia z krótkiego snu.

Nasze ciała składają się w 70 proc. z wody. Jeśli jesteśmy odwodnieni, opadamy z sił, dopada nas marazm. I głód! Picie wody jest niezbędne do tego, by organizm mógł funkcjonować. Gdy zatem poczujesz, że twoje powieki bezwolnie opadają, wypij szklankę tego poniekąd cudotwórczego napoju. Po trunki z kofeiną sięgaj okazjonalnie. Jeśli pijesz kawę nałogowo, możesz stać się odporny na jej stymulujące działanie. Zastępuj ją filiżanką zielonej herbaty lub matchy. O poranku koniecznie wypróbuj szklankę wody z ćwiartką cytryny i szczyptą cynamonu cejlońskiego!

POSPOLITE RUSZENIE

Czy wiesz, że przeciętna osoba z przeciętną kondycją jest w stanie przygotować się do maratonu w rok, jeśli będzie regularnie trenować? Według badań opublikowanych w „International Journal of Sports Physiology and Performance” nie ma uniwersalnego planu treningowego dla wszystkich. Istnieje jednak kilka złotych zasad, których trzymają się medaliści. Po pierwsze, trenują nie więcej niż trzeba. Po drugie, zwiększają intensywność stopniowo. Po trzecie – odpoczywają. Według badań trenujący cztery razy w tygodniu biegacze startowali w maratonie tak samo dobrze, jak trenujący sześć razy w tygodniu. Nic dobrego nie wynika z intensywnego wycisku, zwłaszcza jeśli prowadzi on do kontuzji. Lepiej trenować nieco mniej, ale czuć się silnym, niż być przetrenowanym.

Amerykańska aktorka Cameron Diaz powiedziała, że jeśli chodzi o odżywianie, jesteś tym, co jesz. A jeśli chodzi o kondycję, jesteś taka, jak się ruszasz. Kluczem do sukcesu jest codzienna aktywność fizyczna. Regularna zwiększa odporność organizmu, działa na stres i bezsenność. Ćwicząc (w każdej formie), poczujesz energię do życia, a także odkryjesz nowe pokłady szczęścia. Wiem, trudno się zabrać do ćwiczeń, gdy po pracy wracasz wypluty, ale Diaz, najlepiej opłacana aktorka po czterdziestce w Hollywood (piąta najbardziej dochodowa aktorka kasowa w USA!), nie może się mylić.

Najprostszym sposobem na wdrożenie nawyku ruchu jest codzienna poranna gimnastyka. Wykonywanie ćwiczeń ruchowych zaraz po wstaniu pozwala na dostarczenie dawki tlenu do wszystkich narządów wewnętrznych. Odpowiednio zbilansowane zestawy ćwiczeń znajdziesz na platformie YouTube lub w internecie w postaci grafik. Możesz wybrać rozciąganie (stretching), jogę lub sekwencję tańca. Na popołudniowe zajęcia polecam jazdę na rowerze, siłownię (z towarzyszem ćwiczy się raźniej!), basen lub zumbę. Nie w twoim guście? Nie trzeba biegać, by zapewnić ciału ruch. Zmobilizuj się choćby do krótkiej przebieżki po dzielnicy.

Czy potrzebujesz butów z dynamiczną podeszwą i zegarka z oprogramowaniem szacującym spalone kalorie? Nic z tych rzeczy. Trzydziestominutowy spacer nie wymaga żadnego specjalistycznego sprzętu; nie ma też ograniczeń co do wieku, płci, stanu zdrowia czy kondycji ćwiczącego. Jest najprostszą receptą na wszelkie zło wynikające z siedzącego trybu życia i nieprawidłowej diety. Przebywając na świeżym powietrzu, dostarczasz ciału większą dawkę tlenu, przyspieszasz przepływ krwi po organizmie, a tym samym usprawniasz pracę serca, układu oddechowego i nerwowego. Jednocześnie podkręcasz metabolizm, co przekłada się na lepsze spalanie tkanki tłuszczowej i szybsze wydalanie toksyn z organizmu. Spacer w słoneczny dzień zwiększa także wydzielanie witaminy D. I – co najważniejsze w przypadku energii życiowej – ruch w plenerze redukuje stres i poprawia samopoczucie. W trakcie spaceru uwalniane są endorfiny oraz serotonina. Hormony szczęścia! Brzmi intrygująco?

Dbaj także o aktywność spontaniczną. Możesz wysiąść przystanek wcześniej, wejść po schodach zamiast korzystać z windy, posprzątać w domu, wypielić chwasty w ogrodzie (Skaldowie nucą w tle „Wiosna, cieplejszy wieje wiatr…”). Wszystkie czynności, przy których się ruszasz, dodadzą ci energii.

1>4?

Marek Aureliusz, cesarz rzymski, otrzymał staranne, wszechstronne wykształcenie. Czasy jego rządów przypadły na okres bardzo trudny: wojny i klęski żywiołowe, w tym trzęsienia ziemi, głód, rozruchy uliczne, pożary, plaga szarańczy i epidemia dżumy. Cesarz prowadził kampanie wojenne i bronił imperium, a w międzyczasie (wyobrażam sobie, że dla relaksu) snuł rozważania na temat samoświadomości. Skupiał się na umiejętności rozpoznawania, nad czym mamy kontrolę, a nad czym nie. W pierwszym przypadku zalecał działanie, a w drugim – ignorowanie.

Wyobraź sobie… szef kuchni z restauracji posiadającej cztery gwiazdki przewodnika Michelin przygotował specjalnie dla ciebie i twoich przyjaciół menu degustacyjne. Na przystawkę zaproponował tartaletkę z truflami i pora z tradycyjnym sosem katalońskim na bazie pomidorów, czosnku, migdałów, orzechów laskowych, oliwy i suszonej papryki ñora. Dalej zaserwował jagnięcinę glazurowaną w miso plus kawior z bakłażana, łagodnie podwędzoną pierś z kaczki, czereśnie marynowane w kawie i sos demi glace. Pod liściem szpinaku kapary z czosnku niedźwiedziego. Na deser lody z kwaśnej śmietany i chabry do ozdoby. Po tak barwnym posiłku wychodzisz z knajpy w przednim humorze, dzieląc się z towarzyszami uwagami na temat spektakularnej przygody kulinarnej. I nagle zgrzyt! Skomasowany atak chuliganów! Wyrywają ci telefon z ręki. Otumaniony brutalną napaścią upadasz na chodnik. Pytanie: co zapamiętasz z tego wieczoru? Podnietę dla kubków smakowych czy incydent z bandziorami?

Ogólna zasada głosi, że wydarzenia negatywne usuwają w cień te pozytywne. Według psychologów potrzeba aż czterech pozytywnych wydarzeń, by zrównoważyć jedno negatywne. Inni sądzą, że aż pięciu. Ralph Waldo Emerson, przez Adama Mickiewicza określany mianem amerykańskiego Sokratesa, uważał, że człowiek jest tym, o czym myśli przez cały dzień. Według Epikteta, filozofa grecko-rzymskiego, jest tylko jedna droga do szczęścia – przestać się martwić rzeczami, na które nie masz wpływu. Wolność polega na zrozumieniu, że pewne rzeczy są zależne od naszej woli, a inne niezależne. Nie warto kopać się z koniem. Inaczej rozmienisz energię na drobne.

Jechałeś kiedyś pendolino? Miałam okazję podróżować takim pociągiem na trasie Warszawa – Kraków. Podczas testów na Centralnej Magistrali Kolejowej pendolino osiągnęło zawrotną prędkość 291 km/h! Mam niedoparte wrażenie, że moja znajoma-nieznajoma sprinterka jest jak to pendolino. A ja? Mogę co najwyżej występować w charakterze parowozu z bajki dla dzieci „Tomek i przyjaciele”, w której główną rolę grają przesympatyczne, niemniej przedpotopowe lokomotywy. Czas na zmianę. Sorry, ale nie ma zmiany bez zmiany.

 

Sylwia Znyk

 

Gazetka 220 – kwiecień 2023