„…wygrywasz lub giniesz. Innej opcji nie ma”. A „każdy, kto musi powtarzać, że jest królem, nie jest prawdziwym królem”. I w końcu „zima nadeszła”, a „strach tnie głębiej niż miecze”. Tyle że „martwy nie zna strachu”. Do tego „nadchodzi noc i zaczyna się moja warta. Zakończy ją tylko śmierć”. Przecież „noc jest ciemna i pełna strachów”, przecież „Północ pamięta. Wszyscy muszą umrzeć”. Bo „w grze o tron zwycięża się albo umiera”. Dlatego „piję i wiem różne rzeczy”. A może to ty „nie wiesz nic”… Lepiej… „przytrzymaj drzwi”. Bo czy „w życiu wygrywają potwory”? Czy może jest „tylko jedno piekło, księżniczko: to, w którym żyjemy”?

Jeśli znasz chociaż trzy z powyższych cytatów, to raczej świat Westeros, smoków i wilkorów nie jest ci obcy. Jeśli znasz je wszystkie – „niech siedmiu cię strzeże”, jesteś w trakcie jednego z ważniejszych wydarzeń tego roku! W kwietniu rozpoczęła się bowiem emisja ósmego sezonu serialu „Gra o tron” (GOT), emitowanego przez stację HBO. Serialu, który przez ostatnie lata znalazł się w czołówce najlepszych produkcji telewizyjnych. Świat dziś dzieli się na dwie grupy – tych, którzy o GOT nie słyszeli (lub ledwie słyszeli), i tych, którzy w każdą niedzielę wieczór (lub też w poniedziałek w godzinach porannych) z drżącymi rękami zasiadają przed ekranami i wstrzymują oddech w oczekiwaniu na to, czym tym razem wbiją nas w fotel reżyserzy serialu. Emisja ostatniego sezonu GOT nie jest byle jakim wydarzeniem z filmowego światka, które po prostu ma swoją datę w kalendarzu. Tym wydarzeniem żyją dzisiaj miliony ludzi.

„Gra o tron” jest adaptacją kultowej sagi fantasy „Pieśń lodu i ognia” George’a R.R. Martina, która powstała w 1996 r. Do 2012 r. ukazało się pięć tomów powieści, które wraz z premierą zgarniały liczne nagrody literackie w dziedzinie fantasy. Z niecierpliwością oczekiwane są kolejne części sagi: „Wichry zimy” oraz „Sen o wiośnie”, które od dobrych paru lat „nie mogą” się dokończyć. Serial początkowo był raczej wierną adaptacją książki, by z czasem rozminąć się z nią dość daleko. Książki mają po kilkaset stron, sezony serialu – po około dziesięć odcinków. Biorąc pod uwagę, że ostatnie dwa oraz bieżący sezon wyprzedzają fabułę książkową, możemy się spodziewać zupełnie rozbieżnych historii wyświetlanych na ekranie i czytanych na papierze. Na to jednak wierni fani serialu bez wątpienia są przygotowani i wcale nie oczekują konsekwencji w łączeniu i ciągnięciu wątków. Na pewno nie w ósmym sezonie GOT.

Sezon ten jest zwieńczeniem wielu lat ciężkiej pracy nad doskonałym dziełem w nurcie fantasy. Pierwszy odcinek pierwszego sezonu pojawił się 17 kwietnia 2011 r. Blisko osiem lat później, bo 14 kwietnia 2019 r, wyświetlono pierwszy odcinek sezonu ostatniego. Przez te kilka długich lat serial otrzymał mnóstwo nominacji i nagród podczas różnych festiwali i wydarzeń filmowych. Łącznie nominacji było ponad 250, a zgarniętych nagród blisko sto! Jednak to nie wyróżnienia na festiwalach się liczą, a liczba fanów, którzy co tydzień z zapartym tchem czekają na rozwój wypadków w westeroskim świecie. Z odcinka na odcinek i z sezonu na sezon fanów jest coraz więcej. Porównajmy: pierwszy sezon oglądało około 2,5 mln widzów, trzeci – blisko 5 mln, piąty – 6,8 mln, siódmy – ponad 10 mln. I mówimy tu tylko o legalnych źródłach emisji, bo „piratów” jest dużo więcej.

Na co więc teraz czekają miliony fanów? Finałowy sezon GOT to tylko 6 odcinków, z czego każdy jest o wiele dłuższy od przeciętnego odcinka serialowego. Podobno każdy mógłby tworzyć osobny film, w którym akcja spięta jest całościowo. Podobno przebija poprzednie sezony, podobno finał ścina z nóg. Podobno, podobno… Bo scenariusz chroniony był w trakcie produkcji serialu wyjątkowo skutecznie. Gdy kręcono siódmy sezon, wycieków było dość dużo, z czego najgorszy to wypłynięcie w sieci odcinków przed ich oficjalną premierą. By tym razem uniknąć takich nieprzyjemności, wszystkie informacje o wydarzeniach w scenariuszu i na planie były tajne. Samych scen finałowych powstało podobno kilka tylko po to, by… ukrócić wszelkie domysły, knowania i spojlery dotyczące faktycznego zakończenia GOT. Oczywiście internet tętni od domysłów, teorii fanowskich jest multum, propozycji rozstrzygnięcia wielkiej wojny czy wewnętrznych konfliktów również nie brak. Ale na razie udało się nas, fanów, utrzymać w nieznośnej niepewności i z bijącym sercem czekamy na 19 maja. Bez wątpienia tego dnia przed telewizorami zgromadzą się tłumy. Do tej pory żaden sezon się nie dłużył ani żaden finał nie rozczarował. A ponoć ten ostatni jest jeszcze lepszy, jeszcze bardziej trzymający w napięciu, jeszcze bardziej hipnotyzujący. Przekonamy się już wkrótce.

fot. HBO
fot. HBO

 

Ewelina Wolna-Olczak

 

 

 

Gazetka 181 – maj 2019