Wojna Rosji z Ukrainą i jej sojusznikami nie rozgrywa się jedynie na ulicach miast i polach naszego wschodniego sąsiada, ale od pierwszego dnia ataku trwa także w internecie i mediach. Od początku konfliktu rządy państw przeciwnych napaści wojsk Putina alarmują o wzroście liczby rosyjskich cyberataków oraz o wzmożonej aktywności botów i opłacanych prorosyjskich trolli na forach i w mediach społecznościowych.

Mimo usilnych starań dziennikarzy, ekspertów i działaczy społecznych zdarza się niestety, że antyukraińskie, antyeuropejskie i antyzachodnie treści preparowane przez opłacanych przez Kreml „agentów” znajdują posłuch wśród niektórych osób. Chodzi tu zwłaszcza o tych użytkowników internetu, którzy wiadomości o świecie czerpią z niesprawdzonych źródeł, takich jak fora, grupy dyskusyjne, Facebook czy Instagram. W obliczu narastających napięć warto zastanowić się, jak proputinowskich trolli rozpoznać i jak z nimi walczyć.

  1. Brak znajomych na profilu lub konta o podejrzanych nazwach. Trolle często nie mają nawet zdjęcia profilowego, a na ich ścianach nie ma nic, co można nazwać osobistym. Nie wstawiają zdjęć, a jeśli już jakieś mają, to bardzo łatwo można sprawdzić, czy jest „naturalne”, czy też dostępne za opłatą lub za darmo na stronie oferującej w internecie obrazki i fotografie. Żeby wyszukać obraz w Google, wystarczy najechać myszką na zdjęcie, kliknąć prawym klawiszem i wybrać opcję „szukaj grafiki w Google”. To najłatwiejszy sposób na to, by przekonać się, czy dana osoba istnieje, czy też nie.

Konta trolli często aktywowane są jedynie w razie potrzeby, czyli na przykład wtedy, kiedy trzeba wzbudzić sprzeciw wobec szczepionek albo gdy liczy się na dezinformację społeczeństwa w czasie konfliktu zbrojnego. Dlatego warto przyjrzeć się nie tylko temu, kiedy konto zostało założone, ale też w jakich momentach pojawiają się na nim posty. W przypadku większości portali społecznościowych widoczna jest data dołączenia. Jeśli więc konto powstało dokładnie w dniu napaści Rosji na Ukrainę i można na nim znaleźć jedynie treści antyukraińskie, wiadomo, że mamy do czynienia z propagandą.

  1. Sprawdźmy, na jakiej poczcie e-mail zarejestrowany jest dany użytkownik. Na Instagramie i Facebooku bardzo łatwo to zrobić, wystarczy wpisać w oknie logowania nazwę podejrzanego konta, a następnie wcisnąć „przypomnij hasło”. Wielu trolli nie zabezpiecza odpowiednio swojej internetowej aktywności, dzięki czemu można w taki sposób zobaczyć część adresu e-mail, na którym konto zostało utworzone. Jeśli widzimy .ru na końcu, to możemy mieć już pewność, że mamy do czynienia z rosyjską próbą dezinformacji.
  2. Publikacje zbiegają się w czasie z rozpoczęciem rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Jeśli widzimy, że konto założono dawniej, ale pierwsze posty dotyczą jedynie „specjalnej rosyjskiej operacji”, możemy być pewni, że to konto uśpionego trolla. Trolle mają wiele zamówień, muszą mieć w związku z tym wiele różnych kont. Często więc zakładają profile, które planują wykorzystać jedynie do jednej opłaconej akcji. Pojawienie się postów siejących nienawiść do uchodźców z Ukrainy, a mówiących dobrze tylko o Rosjanach, nie można nazwać przypadkiem.
  3. Posty koncentrują się jedynie na pozytywnym przedstawieniu działań Rosji i na malowaniu negatywnego obrazu Ukrainy, uchodźców, pomagających im Polaków i działalności NATO. Trolle mają odgórne wytyczne dotyczące tematyki publikacji, często też posługują się metodą kopiuj-wklej. Jedna osoba pisze post, na przykład o znajomej, której siostra nie została przyjęta do lekarza w Ząbkach z dzieckiem, bo teraz przyjmują tylko uchodźców, a kolejne osoby kopiują go, od czasu do czasu zmieniając niektóre szczegóły. I tak ze znajomej robi się siostra koleżanki, dziecko staje się dziadkiem w bardzo podeszłym wieku, a Ząbki Siedlcami. Pozostała cześć tekstu pozostaje niezmieniona. Można więc bez problemu wyszukać w Google pozostałe wersje kłamstwa stworzonego na usługi rosyjskiej propagandy.

Żeby uniknąć wpadki i nie zostać mniej lub bardziej świadomie rosyjskim trollem, tyle że darmowym, wystarczy nie kopiować i nie rozprzestrzeniać niesprawdzonych, chwiejnych i podejrzanie ogólnikowych historyjek. Wtedy nie będziemy wprowadzać innych w błąd i pomagać agresorom w rozbudzaniu nienawiści do ukraińskich uchodźców.

  1. Trolle często posługują się zmyślonymi historiami, takimi, jak wspomniana wyżej bajeczka o lekarzu odmawiającym pomocy. Bohaterami tych wszystkich wymyślonych opowieści są „znajoma koleżanki”, „siostra męża mojej kuzynki”, „mąż sąsiadki znajomej naszej fryzjerki”, czyli nie konkretne osoby mające imię i nazwisko, ale jakieś twory, które mogą być każdym i nikim. Można przypuszczać i oczekiwać, że w obliczu tak oczywistego błędu lekarza odmawiającego pomocy matka chciałaby nagłośnić sprawę i zyskać sprawiedliwość.

Miejsca, w których niby wydarzyła się jakaś sytuacja, dobierane są absolutnie przypadkowo i nie podaje się o nich żadnych dokładniejszych informacji, jak nazwa szpitala i ulicy czy nazwisko lekarza, który odmówił pomocy. To celowe działanie, ponieważ wiadomo, że ktoś mógłby pofatygować się z pytaniami do dyrekcji placówki. Ministerstwo Zdrowia samo opublikowało na swojej stronie oraz w mediach społecznościowych informację, że opowieści o „znajomej z Ząbek” są kłamstwem.

Warto jednak pamiętać, że sami też możemy bardzo łatwo takie łgarstwa wykryć i skonfrontować z nimi osobę, która je bezrozumnie powiela. Moja siostra na przykład miała wśród swoich znajomych kogoś, kto skopiował post o zwolnieniach Polaków w jednym z zakładów mleczarskich i zastąpieniu ich uchodźcami. Siostra zaczęła dopytywać w komentarzach o to, o jaki zakład chodzi, w jakim mieście, ile osób zostało zwolnionych itp. Odpowiedzi nie uzyskała, ale post znikł. Jeśli macie wątpliwości co do publikowanych treści, nie bójcie się zadawać pytań. Osoby powielające posty trolli często działają bez namysłu, kierowane nagłymi i najczęściej negatywnymi emocjami, i zaczynają myśleć dopiero w obliczu konfrontacji. Wielu kopiującym wydaje się, że działają w poczuciu obywatelskiego obowiązku, a tak naprawdę działają dla dobra Rosji i jej interesów.

  1. Posty są pisane w taki sposób, by wywołać szybko wiele negatywnych emocji. Trolle uwielbiają fake newsy, a im bardziej wyuzdane, okropne, niesprawiedliwe są wymyślane przez nich historie, tym lepiej. Udowodniono nieraz, że znacznie większy zasięg ma negatywna i kontrowersyjna informacja niż ta wyważona i przedstawiona w spokojny sposób. Trolle w swoich działaniach wykorzystują na przykład nasze poczucie odpowiedzialności za słabych (dzieci, osoby starsze) – nikt przecież nie może spokojnie patrzeć, gdy dziecku nie udziela się pomocy w szpitalu. Teksty przeważnie są krótkie, przepełnione negatywizmem, pisane WIELKIMI LITERAMI – wszystko po to, żeby szybko „uruchomić” tego czy owego bojownika na rzecz sprawy polskiej. Niestety ci „sprawiedliwi”, którzy jak stado baranów podążyli patrolować ulice i strzec polskich kobiet przed napaścią wyuzdanych uchodźców, chadzali na smyczy rosyjskiej propagandy.

Nieczęsto bywam dumna z tego, że jestem Polką, przyznaję to z goryczą i autentycznym smutkiem, ale teraz, w obliczu ogromu pomocy, jaka nadciąga zewsząd nad granicę, jestem przeszczęśliwa, że pochodzę z kraju, gdzie ludzie mają tak wielkie i otwarte na krzywdę innych serca. Boli mnie, że niektórzy dają się nabrać rosyjskim trollom, i mam nadzieję, że mój krótki tekst pomoże wam uniknąć wdepnięcia w bagno dezinformacji i propagandy, które próbuje się w Polsce rozpaćkać.

 

Anna Albingier

 

 

 

Gazetka 210 – kwiecień 2022